Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard

Groves powiedział. Ś Dostałem rozkaz, żeby spotkać się tu z kapitanem Stansfieldem i zabrać przesyłkę, którą przywiózł do Stanów Zjednoczonych. Ś Proszę tu poczekać, panie pułkowniku. Ś Wartownik wszedł po trapie na „Seanymph" i zniknął pod pokładem. Pojawił się po kilku minutach. Ś Ma pan pozwolenie na wejście na pokład. Proszę ostrożnie schodzić, panie pułkowniku. Groves zastosował się do rady; nie pozował na marynarza. Kiedy powoli opuszczał się do łodzi podwodnej, cieszył się, że stracił trochę na wadze. Właz było niepokojąco wąski. Znalazł się w długiej stalowej rurze. Nie poprawiło mu to nastroju. To było tak, jakby schodził w głąb słabo oświetlonego termosu. Nawet przy otwartym włazie powietrze było stęchłe i przejmująco wilgotne. Czuć w nim było zapach metalu, potu i rozgrzanego oleju silnikowego. Podszedł do niego oficer z trzema złotymi paskami na rękawach kurtki mundurowej. Ś Pułkownik Groves? Jestem Roger Stansfield, kapitan „Seanymph". Czy mógłbym zobaczyć pańskie pełnomocnictwo? Ś Przejrzał papiery Grovesa z taką samą uwagą jak wartownik. Oddał je i powiedział Ś Proszę mi tego nie mieć za złe, ale jak mi powiedziano, środki bezpieczeństwa są tu sprawą zasadniczą. Ś Proszę sobie nie czynić wyrzutów, panie kapitanie Ś rzekł Groves beztroskim tonem. Ś Zapewniam pana, że to samo usłyszałem od swoich zwierzchników. 572 Ś Nawet nie wiem dokładnie, co wam przywiozłem, Jan-kesi Ś stwierdził Stansfield. Ś Wiem tylko tyle, że mam traktować ten materiał z największą ostrożnością. Tak też zrobiłem. Ś To dobrze Ś Groves ciągle się dziwił, jak to się stało, że wplątał się w tę sprawę z materiałem do bomby atomowej. Może rozmowa z fizykiem Ś nazywał się chyba Larssen Ś skojarzyła generałowi Marshallowi jego osobę z uranem. A może za często narzekał, że prowadzi wojnę zza biurka. No, to już przestał siedzieć za biurkiem i nie zasiądzie tam Bóg wie jak długo. Ś Skoro już przekazałem panu ten... materiał, pułkowniku, czy mogę jeszcze coś dla pana zrobić? Ś zapytał Stansfield. Ś Cholernie ułatwiłby mi pan życie, kapitanie, gdyby popłynął pan „Seanymph" do Denver, a nie do Bostonu Ś odparł chłodno Groves. Ś Dostałem rozkaz, żeby tutaj doprowadzić łódź Ś powiedział Anglik zaskoczonym tonem. Ś Jeśli wasi szefowie chcieli, żeby dostarczyć ten materiał w inne miejsce, to powinni o tym powiedzieć Admiralicji. Jestem pewien, że zrobilibyśmy wszystko, co w naszej mocy, żeby wam pomóc. Groves potrząsnął głową. Ś Niechcący nabrałem pana. Ś Skąd marynarz Jego Królewskiej Mości ma znać miasto, które szczerze mówiąc nie jest portem. Ś Colorado to stan śródlądowy. Ś Och, rozumiem. Ś Ku uldze Grovesa, Stansfield nie zdenerwował się. Uśmiechnął się, pokazując ostre zęby, które pasowały do jego lisich rysów i rudawych włosów. Ś Mówią, że okręty podwodne nowej generacji będą miały znacznie większe możliwości, ale temu wyzwaniu chyba nie podołałyby. Ś Niedobrze Ś powiedział poważnym tonem Groves. Ś Teraz będę musiał sam przewieźć ten materiał. Ś Może uda nam się choć trochę ułatwić panu zadanie Ś rzekł Stansfield. Jeden z podoficerów podniósł płócienny plecak i podał go ceremonialnie Grovesowi. Stansfield mówił dalej. Ś To powinno panu ułatwić przewożenie pojemników, które są w środku. One są, proszę wybaczyć wulgaryzm, cholernie ciężkie. Nie byłbym zdziwiony, gdybym dowiedział się, że wyłożono je ołowiem, chociaż bardzo mi zalecano powściągnąć ciekawość. 573 Ś Chyba to rzeczywiście ołów Ś Groves wiedział, że pojemniki wyłożone były ołowiem. Nie wiedział natomiast, w jakim stopniu ołów ochroni go przed promieniowaniem materiału radioaktywnego znajdującego się w środku; była to jedna z tych rzeczy, których musi doświadczyć na własnej skórze. Rząd uznał, że jeśli nawet ta misja odejmie mu parę lat życia, to i tak cena nie będzie za wysoka, skoro ma to dopomóc w pokonaniu jaszczurów. Groves całe swe dorosłe życie służył rządowi, więc przyjął ten szacunek ze spokojem. Zarzucił plecak na ramię. Rzeczywiście, poczuł ciężar. Jeśli będzie musiał chodzić z tym przez dłuższy czas, to nieźle się napoci. Ś Rozumiem, że pan wie, jak się pan dostanie do, hm... Denver z tym bagażem Ś powiedział Stansfield. Ś Bardzo przepraszam, że nie mogę panu pomóc, ale jest to tylko łódź podwodna, a nie podziemna. Ś Znów się uśmiechnął. Musiał mu się spodobać pomysł pożeglowania do Colorado. Ś Obawiam się, że nic tu się nie poradzi Ś rzekł Groves. Ś Nie powinienem panu nawet mówić, dokąd się udaję. Kapitan Stansfield skinął głową ze zrozumieniem i współczuciem. Groves pomyślał, że kapitan współczułby mu jeszcze bardziej, gdyby wiedział, jak niepewna będzie ta podróż. Zakazano mu używania samolotu. Było za duże prawdopodobieństwo, że maszyna zostanie strącona. Kursowało tylko niewiele pociągów i jeszcze mniej samochodów. Pozostawał koński grzbiet i hit szczęścia. Groves, jako realista, nie bardzo ufał szczęściu. Sprawy jeszcze bardziej komplikował fakt, że jaszczury kontrolowały Środkowy Zachód. Wybrzeże było przez nie tylko bombardowane, ale w głębi lądu usadowiły się na dobre. Groves zastanawiał się, dlaczego kosmici tak mało uwagi poświęcają oceanowi i przyległemu do niego pasmu lądu. Atakowali transport lotniczy i lądowy na całym świecie, ale małe statki nadal miały pewne szansę na dotarcie do celu. Może jest w tym jakaś wskazówka dotycząca geografii planety, z której przybyły. Groves potrząsnął głową. Miał teraz inne, ziemskie zmartwienia. Nie ostatnim z nich była sprawa bitwy, która ma się rozegrać w połowie drogi stąd do Denver. Jeśli zakończy się porażką, to Chicago padnie, a Stany Zjednoczone znajdą się 574 w takiej opresji, że poza Wschodnim Wybrzeżem pozostanie im tylko prowadzenie wojny partyzanckiej przeciwko jaszczurom. Dlatego, jeśli bitwa zostanie przegrana, to, czy Groves dotrze do Denver, przestanie mieć jakiekolwiek znaczenie. Ale pułkownik nie przerwie podróży. Chyba, żeby zginał, albo dostał rozkaz powrotu. Musiał mieć ponury wyraz twarzy, bo kapitan Stansfield powiedział: Ś Pułkowniku, słyszałem, że na waszych okrętach wprowadzono zakaz picia trunków. Na szczęście, Royal Navy nie ma takich zwyczajów. Czy zechciałby pan wypić odrobinę rumu, żeby się wzmocnić przed podróżą? Ś Na Boga, kapitanie, będę zachwycony Ś odparł Gro-ves. Ś Dziękuję panu. Ś Cała przyjemność po mojej stronie. Myślę, że to dobrze panu zrobi. Proszę tu poczekać. Zaraz wracam. Stansfield poszedł w głąb stalowej rury kadłuba na tył łodzi podwodnej; na rufę, pomyślał Groves. Patrzył, jak oficer zagląda do małego pomieszczenia. Jego kajuta, domyślił się Groves. Kajuta była maleńka. Prycze ustawione były po trzy, jedna nad drugą. „Seanymph" wyglądała jak urzeczywistnienie koszmarnego snu chorego na klaustrofobię