Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard

Twarz Mary natychmiast rozjaśnił wesoły uśmiech. Zaskoczona Emilia aż się cofnęła. — Nie mogę pozwolić, aby widział moje łzy — wyjaśniła Mary. — I tak ma dosyć zmartwień. Kiedy Abraham powiedział im dzień dobry i poszedł do swego biura, Mary zapytała: — Och, Emilio, czy kiedykolwiek ockniemy się z tego koszmaru? — Nie, siostro — odparła zamyślona Emilia. — Mam wrażenie, że do końca nie ockniemy się nigdy. Jednak są w nim również piękne momenty, jak choćby wasza wzajemna troska o siebie, twoja i pana Lincolna. Nie dalej jak dzisiaj rano brat Lincoln powiedział do mnie: „Siostrzyczko, mam nadzieję, że spędzisz lato razem z nami, w Soldiers' Home. Martwię się o Mary. Nie udaje jej się ukryć przede mną wewnętrznego napięcia, zarówno psychicznego, jak fizycznego". 542 Ich rozmowę przerwało wejście kuzyna Johna Stuarta. Niedawno wybrano go w Springfield na posła do Kongresu. Przywitał się serdecznie z Mary. Tego wieczoru wszyscy zjedli obiad w gronie rodzinnym, po czym udali się do Czerwonego Pokoju. Tad usiadł na dywaniku przed kominkiem, a obok niego córka Emilii, Katherine. Chłopiec pokazywał jej fotografie. Wziął tę, na której był jego ojciec, i podał ją swej czteroletniej kuzynce: — To jest prezydent. Katherine energicznie pokręciła głową. — Nie, to nie jest prezydent. Pan Da vis jest prezydentem. Tad wykrzyknął: — Niech żyje Abe Lincoln! Katherine zawołała z równym animuszem: — Niech żyje Jeff Davis! Goniec przyniósł kartę wizytową generała Daniela Sicklesa, który pod Gettysburgiem stracił nogę. Czekał właśnie w westybulu razem z senatorem Irą Harrisem z Nowego Jorku i bardzo chciał się zobaczyć z panią Hełm. Generał wszedł, stukając protezą. — Powiedziałem senatorowi Harrisowi, że przyjechała pani właśnie do Białego Domu prosto z Południa, pani Hełm, i że być może usłyszy od pani jakieś nowiny o swoim starym przyjacielu, generale Johnie Breckinridge'u. — Przykro mi, generale, ale od jakiegoś czasu nie widziałam generała Breckinridge'a. Senator Harris wypytywał Emilię o wojska Konfederacji, o to, jak idzie werbunek i jak wygląda uzupełnianie braków. Emilia odparła spokojnie, że nie zna się na takich sprawach. — Cóż, sprawiliśmy rebeliantom tęgie lanie pod ChattanoogąJ — zawołał Harris. — Słyszałem, madame, że te łotry uciekały jak przerażone króliki. — A pan, senatorze, tak właśnie łapał je pod Buli Run? — Dlaczego Robert nie poszedł do wojska? — zwrócił się Harris do Mary. —Jest wystarczająco dorosły i silny, żeby przysłużyć się ojczyźnie. Poczuła, jak krew odpływa jej z twarzy. — Robert przygotowuje się właśnie do wstąpienia do armii, senatorze. Przez dłuższy czas lękał się to uczynić, ale jeżeli ktoś tu zawinił, to tylko ja. Upierałam się, aby pozostał w college'u aż do ukończenia nauki. Sądzę 543 bowiem, że człowiek wykształcony może doskonale przysłużyć się ojczyźnie swoim intelektem. Harris wycelował w Mary swój długi palec. — Mam tylko jednego syna, a on walczy za swój kraj! — Następnie rzucił w kierunku Emilii: — Madame, gdybym miał dwudziestu synów wszyscy walczyliby z rebeliantami. — A gdybym ja miała dwudziestu synów, senatorze — odparła Emilia — wszyscy walczyliby z pańskimi. Zerwała się z miejsca i wyszła. Generał Sickles zaprotestował przeciwko jej zachowaniu, lecz Abraham nie zwrócił na to uwagi i rzekł rozbawiony do Johna Stuarta: — Emilia ma język jak cała reszta Toddów. Jego żartobliwy ton rozwścieczył generała, który walnął pięścią w stół i wrzasnął: — Nie powinien pan gościć u siebie tej rebeliantki/ Sickles posunął się za daleko. — Wybaczy pan, generale — skarcił go surowo Abraham — ale ja i moja żona mamy zwyczaj sami wybierać sobie gości. W tych sprawach nie potrzebujemy od naszych znajomych ani rad, ani pomocy. Poza tym ta mała „rebeliantka" przyjechała tu, ponieważ wydałem jej takie polecenie. To nie była jej własna decyzja. Nazajutrz przy śniadaniu Emilia powiedziała: — Siostro, bracie Lincolnie, jestem tu już od tygodnia. Ubiegły wieczór dowiódł, że sprawiam wam tylko kłopoty. Tak bardzo bym chciała zostać z tobą, siostrzyczko, ale rozumiesz, że muszę wyjechać? Mary nie mogła wykrztusić ani słowa. — Rozumiemy bardzo dobrze — odezwał się Abraham łagodnie. — Przygotuję dokumenty, które zapewnią ci ochronę. Tego popołudnia zeszli razem z Emilią prywatnymi schodami i odprowadzili ją przez jadanie aż do północnego wyjścia. Pomogli jej wsiąść do powozu. Kiedy patrzyli, jak spowita w czarną krepę postać Emilii oddala się w kierunku Pennsylvania Avenue, Abraham objął żonę ramieniem. — Czuję się tak, jakbym już nigdy nie miał się z czegokolwiek ucieszyć. Jeżeli książę piekieł ma na co dzień to, przez co ja muszę tu przechodzić, to doprawdy, współczuję szatanowi — rzekł. 544 Początek 1864 roku wniósł do sytuacji politycznej nowe istotne szczegóły: obie partie zwołały swoje konwenty i nominowały kandydatów na prezydentów