Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard

W założonym przez Abrasaka mieście życie upływało w nużącej jednostajności, szczególnie dla trzymanych w niewoli kobiet, które mało interesowały się przygotowaniami do wojny, jakie prowadzono z gorączkowym pośpiechem. Dla młodych kobiet, które tak zdradziecko zostały porwane przez Abrasaka i przemocą oddane to- warzyszom zuchwałego buntownika, jako żony - życie było niezwykle ciężkie, szczególnie w pierwszym roku niewoli. Zwrócił się przeciwko nim huragan prądów zmysłowych, ciężkich i przesyconych namiętno- ściami, który niby piorun, poraził i zmienił wszystko wewnątrz i w około. Zamiast tonącego w słońcu boskiego miasta, z jego wygodami, sztuką i pięknym pod każdym wzglę- dem, pierwotne miasto-stolicę Abrasaka z jej prymitywnymi budowlami, szakardną i dziką ludnością, jakby murem, otaczały ponure lasy dziewicze i złowieszcze sine mgły; zamiast umysłowej i artystycznej pracy - były bezwartościowe troski godnego politowania gospodarstwa i wspólne życie ze znienawidzo- nymi i narzuconymi przemocą ludźmi. Gdyby nie stałe wsparcie moralne, jakiego udzielały przyjaciół- kom Urżani i Avani - żadna z nich nie wytrzymałaby ciężaru takiej próby; ale ponieważ wsparcie to ni- gdy nie słabło, więc też powoli zaczynało pojawiać się posłuszeństwo woli losu, a w końcu nastąpił na- wet spokój, wytworzony przez przyzwyczajenie. Kiedy zaś przyszły na świat dzieci, to wszystkie bolesne i wrogie uczucia rozwiały się ostatecznie w potężnej miłości macierzyńskiej i małżonków złączyło jedno wspólne uczucie. Dla Urżani próba ta była również bardzo ciężka. Dręczyła ją rozłąka z Narajana i rodzicami; jednak nie upadała na duchu, a spokój i cierpliwość znajdowała w nieustannej pracy. Jeżeli niekiedy, w chwi- lach słabości, rozłąka ta wydawała jej się zbyt długą, to wówczas mężnie powtarzała radę ojca, który zwykł mawiać zawsze, ilekroć sprawa dotyczyła tęsknic ich wiekowego życia: - Będziemy pracowali i pracowali, przyjaciele! Kto pracuje - ten pochłania czas! Urżani przekonała się jak wielkie jest znaczenie tej zasady i nigdy też nie ustawała w pracy. Oprócz roli pacyfikatorki w rodzinach przyjaciółek i pomocy udzielanej Avani w świątyni, stworzyła sobie także obszerne pole działania pośród małpoludnych olbrzymów. Nie obawiała się ich już, będąc pewną, że ci darzą ją wielką sympatią i jednocześnie sami boją się jej. Znała już teraz wszystkie rodziny w mieście i okolicznych wsiach; odwiedzała chorych, których leczyła ze zdumiewiającą szybkością, uczyła kobiety wielu gospodarskich prac i przyrządzania strawy z różnych owocowi płodów oraz pokazała im wreszcie jak należy oswajać zwierzęta, co u dzikusów wywoływało istny zachwyt. Stosunki z Abrasakiem ułożyły się dość dziwnie. Nie próbował już więcej posiąść jej przemocą, przekonawszy się ostatecznie o bezskuteczności pdobnych prób, a jednak za nic nie zgodziłby się uwol- nić Urżani i z ponurą podejrzliwością śledził ją, choć nigdy nie próbowała uciekać. Rzadko przychodził także, aby z nią rozmawiać, a Urżani zawsze przyjmowała go życzliwie i gawędziła z nim, starając się wpływać nań w sposób uszlachetniający. Lecz subtelna delikatność drażniła tylko hardego i zapalczy- wego Abrasaka; on wolałby raczej gniew Urżani, zamiast takiej obojętnej łagodności. - Wszystko mogłabyś uczynić ze mną, gdybyś mnie kochała, zaś takiej wspaniołomyślności z do- mieszką pogardy - ja nie potrzebuję! - krzyknął pewnego razu ze złością, szybko wychodząc z pokoju G2 Urżani. Po takich scenach zwykle odwiedział on Avani, której głębokie i jasne spojrzenie posiadało dziwnie kochające właściwości. - Jakże jesteś dobra i cierpiliwa, Avani, choć ja wcale na to nie zasłużyłem - rzekł do niej pewnego razu. - Uczyniłeś ze mnie bóstwo i oczywiście, obowiązkiem moim jest spełniać taką rolę, a pierwszą cno- tą bóstwa -jest cierpliwość - odpowiedziała Avani, smętnie się uśmiechając. Wszystka gorycz i rozdrażnienie, jakie napełniały niespokojną duszę Abrasaka, stopiły się w nie- przejednaną nienawiść do magów i nienasyconą żądzę zemsty. Uświadomił on sobie, że przedsięwzięcie jego jest szaleństwem lecz z drugiej znów strony, bezkar- ność z jakiej korzystał utwierdzała go w przekonaniu, iż magowie obawiają się wojny i będą woleli pozo- stawić mu sowobodę, uważając, że jest zbyt słaby aby miał osiągnąć powodzenie Poza tym, przedsię- biorczy charakter buntownika pociągał go do walki z olbrzymami wiedzy, którzy uświadomili go i uzbroili; a gdy uczucie to przemogło wszystkie inne, wówczas Abrasak z podwojonym zapałem wziął się za przy- gotowania do wojny. Tak upływały miesiące i lata. Miał on już teraz wyćwiczoną liczną armię, umiejącą nieźle manewro- wać i zaopatrzoną w broń, wprawdzie bardzo prymitywną lecz która jednak, przy potwornej fizycznej si- le olbrzymów, przedstawiała groźną siłę. Nieoczekiwane zdarzenie wyprowadziło Abrasaka ze stanu równowagi. Oddział wojska, pozostają- cy pod dowództwem jednego z jego przyjaciół, został napadnięty znienacka przez jakiś nieznany od- dział, którego żołnuerze okazali się bardziej przebiegli i lepiej uzbrojeni; choć przeciwnicy byli o wiele mniejsi wzrostem od olbrzymów Abraaka, to jednak rozbili ich zupełnie i zmusili do ucieczki z wielkimi stratami