Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard

Miasto nazywa szklane bryły Pentagonem. Lwowski Pentagon to kolosalna organizacja, przytła- czająca nowicjusza mnóstwem wart, oficerskich epole- tów i generalskich lampasów. Jednak w rzeczywistości wszystko nie jest tak bardzo skomplikowane, jak się wydaje na pierwszy rzut oka. Sztab okręgu wojskowego dowodzi obszarem o powierz- chni RFN i o liczbie ludności sięgającej siedemnastu mi- lionów; odpowiada za nienaruszalność władzy radziec- kiej na tym terenie, za mobilizację ludności, przemysłu i transportu w razie wojny. Ponadto sztab okręgu kie- ruje działaniami czterech armii: powietrznej, pancernej i dwóch ogólnowojskowych. Podczas wojny przekształca się w sztab frontu i dowodzi ich operacjami bojowymi. Organizacja sztabu okręgu odpowiada strukturze sztabu armii, z tą różnicą, że każda jednostka jest o sto- pień wyżej. Sztab składa się z zarządów, a nie z wydzia- łów, z kolei zarządy dzielą się na wydziały, a wydziały na grupy. Znając organizację sztabu armii można się tu orientować bez większych trudności. Wszystko jest jasne, proste i logiczne. Nasza grupa nowo przybyłych stara się sprawdzić wyniesione wiado- mości i wszędzie wścibia nosy: - Co to jest? Dlaczego tak, a nie Inaczej? Po co? Generał-major Bierestow został odwołany ze stanowis- ka szefa wywiadu Karpackiego Okręgu Wojskowego, wraz z nim wyniosła się cała jego ekipa: starcy na emeryturę, młodzi na Syberię, na Nową Ziemię, do Turkiestanu. Na szefa wywiadu wyznaczono pułkownika Krawcowa, i te- raz my -jego ludzie - przechadzamy się bezceremonialnie szerokimi korytarzami lwowskiego Pentagonu. Wybudo- wano go stosunkowo niedawno l specjalnie z przeznacze- niem na kwaterę sztabu okręgu. Całość przemyślano co do najmniejszych szczegółów. Nasz II Zarząd zajmuje całe piętro w wewnętrznym bloku kolosalnego kompleksu bu- dynków. Jedyny feler - wszystkie okna wychodzą na wiel- ki, pusty, wybetonowany dziedziniec. Pewnie ze względów 107 WIKTOR SUWOROW bezpieczeństwa. Brak ładnego widoku za oknami to chyba jedyna wada, poza tym wszystko się nam podoba. Odpo- wiada nam sensowne rozplanowanie pomieszczeń, wielkie okna, przestronne gabinety. Ale najbardziej odpowiada nam odejście naszych poprzedników, którzy do niedawna kontrolowali wywiad w całym okręgu, łącznie z 13. Armią. A teraz zrządzeniem losu rozrzuciło ich po najdalszych za- kątkach imperium. Władza to rzecz wielce delikatna, kru- cha. Władzę należy trzymać mocno. I zarazem ostrożnie. II C. 'ała nasza ekipa, ja również, bardzo szybko zadoma- wiamy się w nowym miejscu. Robota ta sama, tyle że z większym rozmachem. Ciekawsza. Zdążyli mnie tutaj poznać i nawet uśmiechają się do mnie w sztabie. Mam dobre stosunki z chłopcami z "Inkwizycji", to jest z gru- py tłumaczy; szyfranci z węzła łączności i operatorzy z centrum nasłuchu radiowego sypią dowcipami. Znają mnie już także poza samym II Zarządem. Przede wszys- tkim w planowaniu bojowym - w I Zarządzie. Planowa- nie bojowe bez naszych prognoz nie może istnieć. Ale nie mają wstępu do II Zarządu, więc wołają nas do siebie: - Witia, co też nieprzyjaciel knuje w tym tygodniu w Bitburgu? Bitburg to amerykańska baza lotnicza w RFN. Żeby odpowiedzieć na to pytanie, muszę pogrzebać w moich papierach. Dziesięć minut później jestem z powrotem. - Aktywność na lotnisku w granicach normy, z jed- nym wyjątkiem: w środę przylatują z USA trzy trans- portowce C-141. Z takich prognoz operatorzy są zadowoleni: "Udał nam się facet!" Operatorzy nie mają prawa wiedzieć, kto nam za- pewnia świeże "dostawy". Ale operator też człowiek, też czyta powieści szpiegowskie, dlatego każdy domyśla się z pewnością, że Krawców ma swojego agenta w którymś ze sztabów NATO. Rzeczonego superszpiega nazywają w rozmowach "ten facet". "Tego faceta" wychwalają i są AKWARIUM zeń bardzo zadowoleni oficerowie planowania bojowego. Rzeczywiście, ma Krawców kilku zwerbowanych ludzi. Każdy okręg wojskowy werbuje cudzoziemców dla otrzy- mywania informacji i dla dywersji. Tyle że w tym przy- padku "ten facet" nie ma z tym nic wspólnego. Wszystko co dociera od tajnej agentury, Krawców przechowuje w sejfie i udostępnia bardzo nielicznym. Dane, którymi karmimy planowanie bojowe pochodzą z dużo bardziej prozaicznych źródeł. Te źródła to tak zwane harmono- gramy aktywności. Ów sposób zdobywania informacji sprowadza się do uważnego śledzenia aktywności nadaj- ników i radarów przeciwnika. Każda radiostacja, każdy radar ma swoje dosster: typ, przeznaczenie, dyslokacja, przyporządkowanie, częstotliwość robocza. Bardzo wiele komunikatów potrafi rozszyfrować nasz V Zarząd. Ale są też nadajniki, których kody przez całe lata pozostają dla nas zagadką. Na nich właśnie koncentrujemy uwagę, to są bowiem kluczowe radiostacje. Rozumiemy treść ko- munikatów czy nie rozumiemy - tak czy owak zakłada się harmonogram aktywności danej stacji, w którym od- notowujemy każdy seans łączności. Każdy nadajnik ma swoje własne, niepowtarzalne cechy, szczególną "melo- dię". Jedne stacje nadają w dzień, drugie w nocy, inne mają przerwy w pracy, jeszcze inne nie mają. Systematy- czne śledzenie i analiza każdego wyjścia w eter pozwala dosyć dokładnie przewidzieć ich zachowanie. Ponadto aktywność radiostacji bezustannie konfrontuje się z działaniem wojsk przeciwnika. Bezcenne są dla nas informacje dostarczane przez kierowców radzieckich cię- żarówek jeżdżących za granicę, konduktorów pociągów, załogi Aeroflotu, sportowców i, naturalnie, pochodzące od naszej agentury. Są to najczęściej wiadomości wyrywkowe i oderwane: "Alarmowy wymarsz dywizji", "Bateria rakie- towa wybyła w nieznanym kierunku", "Zmasowany start wszystkich samolotów"