Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard
A ta zapytała: - Nie ufasz, mężu, moim wróżbom? Błagam cię. Bądź cierpliwy i czekaj na wieści z Łęczyc. Nie powiedziała bowiem Siemowitowi jego żona o swej rozmowie z Orzy. I nikt - jak dotąd - nie zauważył, że Orzy zniknął z grodu. - Czy myślisz, że na dźwięk mego imienia rozsypią się wały obronne Łęczyc? - zadrwił Siemowit. - Olt Powała nie uląkł się nawet imienia i rozkazu Piastuna. Wszyscy już wiedzą, że Piastun choruje na Brak Woli i w Gnieździe rządzi jedynie Makedończyk. Starej Pani Kłodawie też było nie po myśli, aby Siemowit ominął Łęczyc, nie ukorzywszy Olta Powały. Dla niej najważniejszym się zdało odzyskać stracone łąki nad Nerem. - Obiecałeś, panie, zabić Olta Powałę i na jego tronie osadzić Orzy - przypomniała mu stara Pani Kłodawa. - Garbusa?... - niechętnie powiedział Siemowit, gdyż jak wielu otaczających go ludzi czuł odrobinę wstrętu dla wszelkiej ułomności. Ponuro spojrzała na niego Pani Kłodawa i gniewnie zacisnęła wargi. Bo po to przez tyle lat trzymała u siebie Orzy, aby kiedyś osadzić go w Łęczyc, upokarzając przez to cały ród Powałów. - Nie naśladuj we wszystkim Piastuna, który kazał zabić twego brata, Kira - powiedziała Walaszką. - I ty możesz kiedyś zachorować na Brak Woli. Błagam cię, uwierz moim wróżbom. Uwierz mojemu wężowi. I posłuchał Walaszki jej mąż Siemowit. Dopiero później pojął, że rady kobiety bywają zimne i gorące. Słuchać zaś kobiet może tylko ten, kto potrafi odróżnić radę zimną od rady gorącej. Tymczasem w grodzie Łęczyc nie przestawał skrzypieć żuraw studzienny. Orzy widział, że wraz ze zbliżaniem się wieczoru coraz więcej kobiet i dziewek przychodziło po wodę, aby przygotować wieczerzę, napoić świnie w chlewach dworskich i drób. Również i kilkunastu żołnierzy, stanowiących stróże grodu, przyprowadziło do studni swoje konie i napełniło wodą poidło wyciosane w grubym pniu drzewa. Dziewczęta przy studni przekomarzały się z żołnierzami, przekazywały sobie jakieś plotki, słychać było wesołe śmiechy i nawet śpiewy. Senność zaczęła ogarniać Orzy, gdy nagle drgnął i przybliżył oczy do szpary w deskach. Raptem umilkły śmiechy. Do studni z wiadrem w ręce podchodziła wolno wysoka, smukła kobieta w nędznej odzieży. Była siwa i chyba przedwcześnie postarzała. Jej sposób chodzenia i ruchy mówiły, że nie jest kimś zwykłym, jedną z wielu służebnic dworskich, ale nawykłą kiedyś do rozkazywania. Jakiś żołnierz pochylił dla niej ciężki żuraw i potem napełnił wodą jej wiadro. Kobieta milcząco podziękowała mu skinieniem głowy i dźwigając ciężkie drewniane wiadro wolno zaczęła odchodzić od studni. Wtedy Orzy wysunął się z szopy i zauważył, że zniknęła za drzwiami do małej komórki przylegającej do wielkiego dworzyszcza, gdzie zamieszkiwał Olt Powała, jego służba i kilkunastu żołnierzy. Zapadł zmrok. Z łoskotem zamknięto wierzeje w wieży bramnej. Podwórzec skąpo oświetlały tylko trzy żagwie oraz jasno świeciło się we dworze kilka okien zasłoniętych zwierzęcymi pęcherzami. Już dawno zaniesiono tam upieczone cielaki i gęsi, wtoczono beczki z piwem. Olt Powała zapewne rozpoczął swoją wieczorną ucztę. Wykorzystując ciemności zalegające w pobliżu szop i stajni dla koni, Orzy podkradł się ostrożnie do drzwi komórki, za którymi zniknęła siwa kobieta. Uchylił je lekko i zobaczył nędzne pomieszczenie oświetlone małym kagankiem. W kącie komórki leżało trochę starej słomy i kilka owczych skór, stanowiące barłóg do spania. Pod ścianą stała ława i niski stół, przy którym siwa kobieta jadła placek z prosa i popijała jedzenie surową wodą, którą przyniosła ze studni. Nie drgnęła, gdy zaskrzypiały drzwi jej komórki. Dopiero po szeptem wypowiedzianym słowie: "matko" - zerwała się z ławy i spojrzała na garbatego młodzieńca. Jej usta otworzyły się jak do krzyku, nie wydała jednak z siebie żadnego głosu. - Matko - powtórzył cicho Orzy. - To ja. Twój syn. Zowią mnie teraz Orzy, ale będę nosił imię Olt, jak ten, który kazał mnie zabić. Zdjął lichy płaszcz, którym okrył misterną kolczugę i ozdobny pas z mieczem. - Wiedziałam, że żyjesz. Wiedziałam, że jesteś u Kłodawy - wyszeptała, a potem z płaczem objęła go i zaczęła całować po pięknej twarzy. Lecz zaraz tknięta obawą o jego życie, oderwała się od syna, zgasiła kaganek i zawarła mocno drzwi komórki. Przytuleni do siebie usiedli na ławie i wtedy krótko opowiedział jej o sobie, o swoim życiu, o pragnieniu zemsty. Od niej zaś dowiedział się, jak poniżaną była i jest najmłodsza córka Łęczyca Białego, jak odepchnął ją od siebie Olt Powała, gdy stwierdził, że urodziła mu kalekę. Odtąd brał sobie za żony coraz młodsze kobiety z ludu, miał z nimi czterech synów i sześć córek, ją zaś, księżnę, skazał na nieustanne upokorzenia i ciężką pracę. Gdy była młodszą, musiała usługiwać jego nowym żonom, a kiedy się postarzała, kazano jej pracować w kuchni i karmić drób. Dziś także prawie cały dzień spędziła w kuchni dworskiej, szykując potrawy na kolejną ucztę Olta Powały, aż wreszcie, słaniającej się na nogach ze zmęczenia, pozwolono odpocząć i posilić się w swej komórce. - Za chwilę przyjdą po mnie, abym pomagała podawać do stołu - ostrzegła. Wcisnął jej w ręce woreczek, który otrzymał od Walaszki. - Dosypiesz tych okruszyn do miodu, piwa lub wina, które będzie pił Olt Powała. Rozchoruje się i zemrze. Na tę chwilę czeka syn Piastuna, Siemowit z Kruszwic, który przebywa u Pani Kłodawy. Dzięki niemu zasiądę na tronie w Łęczyc, a ty będziesz u mego boku. Szeptali ze sobą jeszcze długo aż przybyła jakaś służka z dworu, załomotała pięścią w zamknięte drzwi komórki i kazała córce Łęczyca Białego, aby poszła usługiwać Oltowi Powale i jego gościom. Orzy wymknął się potem z komórki i aż do świtu przesiedział w szopie z sianem. Rano opuścił gród, tocząc przed sobą puste beczki po piwie. U piwowara na podgrodziu odebrał swego konia i popędził do Kłodawy. Następnego dnia pokłonił się do nóg Walaszki i opowiedział o wszystkim, co przeżył. Ale chyba nie tak łatwo było najmłodszej córce Łęczyca Białego dosypać trucizny do wina lub miodu dla ucztujących. Dopiero trzeciego dnia po powrocie Orzy, do Kłodawy przybył ktoś z wieścią, że w Łęczyc w strasznych męczarniach skonał Olt Powała, jego żona, jego trzej synowie, dwie córki, a także i pierwsza żona Olta, córka Łęczyca. Albowiem jak opowiadano, gruby jak beczka Olt Powała polecił swej pierwszej żonie podać sobie na uczcie dzban wina. A że -jak mówiono - należał do ludzi bardzo przebiegłych, kazał najpierw z owego dzbana napić się tej, która podawała. Bez słowa napełniła sobie kubek najmłodsza córka Łęczyca i wypiła go z myślą, że syn jej, którego nazwano Orzy, zasiądzie na tronie wojewody z Łęczyc. Trucizna działała wolno