Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard

.. - popatrzy³ w k¹t na maszynê -... nie jesteœmy w stanie tego uruchomiæ. Ale przypomnia³em sobie, ¿e istnieje coœ takiego w³aœnie. Od lat nieu¿ywane, niepotrzebne. Wyczu³em w jego g³osie jakby nutkê ¿alu, ale powstrzyma³em siê od pytañ. Niech sam siê wypowie, pomyœla³em, ale Krycz opanowa³ siê i wiêcej nie sypn¹³. - Na tym mo¿esz pisaæ - pokaza³ rêk¹ stolik. - Zobacz... Podeszliœmy obaj do stolika. M³odzian najwyraŸniej znudzony nasz¹ rozmow¹ przest¹pi³ z nogi na nogê i zapyta³: - Mogê ju¿ iœæ? Krycz zacisn¹³ wargi i popatrzy³ spod oka na Soyeftie. - Tak, dziêkujê ci za pomoc - odwróci³ siê do mnie i dotkn¹³ czubkiem wskazuj¹cego palca szerokiej wypuk³oœci, przebiegaj¹cej przez ca³¹ szerokoœæ prostok¹tnego blatu. - Na tym siê pisze - umyœlnie zawiesi³ g³os. Postanowi³em mu sprawiæ przyjemnoœæ i zapyta³em: - Na tym? Jak? Czym? - wiêcej pytañ nie uda³o mi siê na poczekaniu wymyœleæ, u³o¿y³em tylko rysy twarzy w znak zapytania. - Na tym, czymkolwiek - odpowiedzia³ zadowolony z efektu. Pochyli³em siê nad stolikiem. Blat by³ niew¹tpliwie drewniany, pó³torej stopy na dwie, ozdobiony, standardowym w Nat-Conal-Le, geometrycznym - "peruwiañskim", tak go nazywa³em na w³asny u¿ytek - wzorem. W poprzek blatu wystawa³a z drewna wypuk³oœæ z innego materia³u, za³o¿y³bym siê o wszystko, ¿e z tego samego magicznego piaskowca co i niemal wszystko w oazie. Dotkn¹³em palcem wypuk³oœci, przesunê³a siê jakby by³a zamocowana na osi i wtedy zrozumia³em wszystko - gruboœæ blatu, wypuk³oœæ, jej wirowanie: walec! Pchn¹³em mocniej grzbiet walca i popatrzy³em na Krycza. - Pisze siê na tym, czy raczej po tym, prawda? - skin¹³ g³ow¹. - I co dalej? - Spróbuj - wyj¹³ z kieszeni piêciocalowy patyczek i poda³ mi. Szybko nakreœli³em na powierzchni walca swój autograf i pokiwa³em g³ow¹. Na powierzchni, w niewyjaœniony sposób, pojawi³ siê wspania³y, dopracowany podpis Gregory Burnsa, z pseudogotyckimi zawijasami, niedba³y, nonszalancki. Zerkn¹³em na Krycza i dopisa³em: "Jestem zaskoczony, zdziwiony, obezw³adniony!!!" i popatrzy³em na Krycza. Podniós³ do góry wskazuj¹cy palec i pokrêci³ nim we wszystkie strony, a kiedy obejrza³em go dok³adnie, pchn¹³ nim walec i moje bazgro³y zniknê³y za krawêdzi¹ blatu. Krycz chwilê krêci³ walcem, potem zmieni³ kierunek na przeciwny i natychmiast na jego powierzchni pokaza³y siê znowu litery, uk³adaj¹ce siê w autograf i g³upiutki tekst. - Ah-haa! - powiedzia³em. - Walec z pamiêci¹, tak? Krycz pokiwa³ g³ow¹ na boki niczym chiñski mandaryn z porcelany. - Jasne... - pokrêci³em walcem w obie strony. Dzia³a³o. Przysun¹³em krzes³o i napisa³em olbrzymimi literami: "Walec z pamiêci¹, prosty odpowiednik ziemskiej pamiêci bêbnowej stosowanej onegdaj w komputerach, czy¿ nie tak?", zerkn¹³em na Krycza i uœwiadomi³em sobie, ¿e - o ile nie myli³em siê - nie powinien potrafiæ czytaæ po angielsku. Przekrêci³em walec kilka razy, a potem cofn¹³em, tekst pojawi³ siê natychmiast, chocia¿ powinien byæ gdzieœ na trzecim czy czwartym "zwoju" walca. - Fajne - mrukn¹³em. - Mo¿na pisaæ byle czym? Skin¹³ g³ow¹. - Fajnie - powtórzy³em. - Czy to ma s³u¿yæ tylko mnie, czy te¿ ma jakiœ dodatkowy cel? Tym razem pokrêci³ g³ow¹ przecz¹co. Lakoniczny Kryczny. Ale nie wytrzyma³ i doda³: - Chyba tego ci brakowa³o? - Mo¿e. W ka¿dym razie dziêkujê. Ile tego jest w oazie? NajwyraŸniej siê zdziwi³. - Tylko jedna zeo, ta jedna. - Zeo... W nocy œwieci? - Sk¹d wiesz? Wzruszy³em ramionami: - Domyœli³em siê. - Bez trudu nakreœli³em patyczkiem kilka kó³ek, narysowa³em pyszczek zaj¹czka i nagle ogarnê³o mnie podniecenie. Odsun¹³em siê od zeo i zapyta³em niedba³ym tonem: - Przypadkiem nie t³umaczy na crasa? Krycz parskn¹³ œmiechem. - Co w tym œmiesznego? - Zapyta³em. - Przekona³em siê, ¿e sprego wci¹¿ sprawia mi niespodzianki. - W zeo nie kryj¹ siê ¿adne niespodzianki, po prostu zapisuje - powiedzia³ chichocz¹c. - A tak, po prostu pisze - zu¿y³em na tych kilka s³ów ca³y dzienny zapas ironii, ale Krycz na takie sprawy nie by³ specjalnie wyczulony. Dotkn¹³ d³oni¹ mojego ramienia i wci¹¿ cicho œmiej¹c siê skierowa³ do wyjœcia. - A musi byæ ta drzazga? - Kiedy odwróci³ siê, pokaza³em mu patyczek. Zastanawia³ siê chwilê. - Na razie u¿ywaj tego. Wiesz, nie jesteœ najlepszy w korzystaniu ze sprego. Ale wymyœl coœ wygodniejszego, to spróbujemy. - Dobrze - podrzuci³em patyczek, zawirowa³ w powietrzu jak s³ynny gnat w filmie Kubricka. - A mo¿esz mi powiedzieæ dlaczego wczeœniej nie da³eœ mi tej zabawki? Plasn¹³ wierzchem d³oni w drug¹. Przest¹pi³ z nogi na nogê. - Mo¿e mi nie uwierzysz, ale po prostu nie przysz³o mi to do g³owy. To znaczy - kiedyœ ju¿ chcia³em ci to pokazaæ, ale wtedy - pamiêtasz - zagin¹³ Uw-Wadfer, a potem zapomnia³em i dopiero dzisiaj sobie przypomnia³em. Przepraszam. Odwróci³ siê i wyszed³. Okr¹¿y³em stolik, przygl¹daj¹c mu siê ze wszystkich stron, a potem odsun¹³em krzes³o i usiad³em, nie odrywaj¹c wzroku od powierzchni bêbna. By³em sam w pokoju, wiêc nie musia³em ukrywaæ radoœci i niepokoju, jaki zawsze ogarnia³ mnie tu¿ przed rozpoczêciem kolejnej powieœci. Co prawda tym razem nie mia³em jeszcze - jak to siê dzia³o w "normalnych" warunkach - przemyœlanego konspektu, ale samo moje po³o¿enie dyktowa³o kolejny ruch. Postanowi³em nie odk³adaæ pisania na póŸniej i zacz¹æ od opisu wszystkiego tego, co mnie w Ultene zadziwia³o. Usiad³em przy stoliku i wolno (brak nawyku rêcznego pisania), dla uzyskania jakiej takiej wprawy, opisa³em scenê przejmowania zeo. Teraz postanowi³em porobiæ notatki, potem konspekty, które nastêpnie rozwinê w powieœæ o Nat-Conal-Le. Bez zw³oki. Czterdziesta szósta doba; ranek Frachtwo³y pas³y siê spokojnie, porusza³y siê tylko ich pyski, natomiast same zwierzêta wykonywa³y ruchy z czêstotliwoœci¹, jeden na kilka minut, pozwalaj¹c Jonathanowi dok³adnie przyjrzeæ siê sobie, w naturalnym œrodowisku. Siedzia³ pod drzewem pal¹c cygaretkê, bawi¹c siê futrem Farmi i zastanawiaj¹c, na ile poznali te zwierzêta Soyeftie i czy jemu uda siê znaleŸæ klucz do któregoœ z nich. Jak dot¹d uda³o mu siê rozpoznaæ frachtwo³u, na którym podró¿owa³ dwa tygodnie temu i zastanawia³ siê, czy spróbowaæ z tym w³aœnie wierzchowcem, niew¹tpliwie spokojnym i zapewne rokuj¹cym ma³o szans w wyœcigach, czy wyszukaæ inne, bardziej krn¹brne, ale szybsze zwierzê