Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard
Ale ma rację. Nasza taktyka się sprawdza. Nie ryzykuję tak samo jak mój przeciwnik, ale moje uderzenia są silniejsze. To p°' winno rozbić obronę Rocky'ego, krok po kroku, z rundy na rundę. W ósmej trafiam go prostym w korpus. Rocky leci na liny, odbij się z powrotem i potrząsa głową. To ma być znak, że nawet go m zabolało. Ale ta runda jest zdecydowanie dla mnie. 222 wątrobę. Dla praworęcznego jak ja jest to dość trudna operac' ale miałem już ten cios w swoim arsenale podczas walki z Mont i' lem Griffinem i od tego czasu jeszcze go udoskonaliłem. Tego dn' byłem tak świetnie wytrenowany i nastawiony, że nawet do" oschły Fritz mnie chwalił: „Dariusz nigdy jeszcze nie wkraczał na ring tak dobrze przygotowany, jak przeciwko Rocky'ernu" Naszą taktyką było pokonać Rocky'ego jego własną bronią. Mja łem koncentrować się na dobrej obronie i dobrze wymierzonych ciosach. Nie patrzyliśmy sobie w oczy, gdy Rudy Battle, sędzia ringowy wyjaśniał nam nerwowo, drżącym głosem reguły. Być może znaczenie tej walki denerwowało nas obu. Rozległ się gong. Rozpoczęliśmy od krótkich i sierpowych. Nie oszczędzamy się, ale pozostaiemv Trenerzy stoją przed swoim zawoaniKiem. aęuzia imguw^ \,nuUi,x tam i z powrotem. Nagły niepokój, a potem łatwy do odróżnienia głos Klausa-Petera Kohla, krzyczącego głośno i z triumfem „Tak!". Co się dzieje? Wstaję, wszyscy kierują się ku środkowi ringu. Rocky się poddał. Techniczny k.o. w dziewiątej rundzie. „Miałem dość", mówi Graciano, pytany, dlaczego się poddał. Jak można być tak leniwym?! Najpierw obraża swoich przeciwników, mówiąc: „Przegrani i mięczaki". A potem sam się poddaje, choć mógłby walczyć dalej. Tak właśnie można odwrócić się od swoich fanów. W hali nie słychać żadnych gwizdów, gdy dziękuję moim kibicom w każdym z czterech narożników, krzycząc głośno i podnosząc ręce. Ci, którzy kibicowali Rocky'emu, mieli nadzieję, że wreszcie pokaże mi, który z nas jest lepszy, ale teraz milczą. Nie tak to sobie wyobrażali. Wydawało mi się nawet, że wielu tych, którzy gwizdali na początku, teraz było po mojej stronie. Przyjaciele, którzy znajdowali się w hali, opowiadali mi, że odnieśli takie samo wrażenie. Moja zasada, aby nie zajmować się specjalnie kreowaniem wizerunku i koncentrować się bardziej na tym, aby wyniki mówiły za mnie, okazała się zwycięska. Podczas konferencji prasowej świadomie nie rozwodziłem się nad walką. Sytuacja na ringu tyła tym razem jednoznaczna - co miałbym jeszcze dodać? W jed-neJ z najbardziej interesujących walk wagi półciężkiej ostatnich łt (choć ze sportowego punktu widzenia walki z Hillem i Griffi-em °yły znacznie ważniejsze) okazałem się wyraźnie lepszy. Zła-aiem wolę mojego przeciwnika. O tym, kto przegrał, nie zadecy-°wał jakiś werdykt albo jakaś nieprzejrzysta dla laików reguła - 223 ^ dziewiątej robi się ciekawie: spokojnie wychodzę z narożni-Uderzam mocno. Trafiam kilkoma pojedynczymi ciosami. Le-prawy sierpowy. Rocky trafia mnie kombinacją, odpowiadam ównież prawym-lewym. I trafiam. Zaraz potem Rocky zaczyna się mnie opierać i blokuje. Sędzia ringowy nas rozdziela. Robię krok do przodu i trafiam w korpus, wyprowadzając jeszcze podczas ruchu lewy sierpowy na wątrobę Graciana. Natychmiast pada na deski. Po raz pierwszy w jego osiemnastoletniej karierze zawodowej. Wstaje i obraca się. Rudy Battle pyta go, czy wszystko w porządku. Walczy dalej. Około minuty dzieli nas od gongu kończącego dziewiątą rundę. Rocky niespodziewanie zaczyna mocno atakować. Prawie równo z gongiem trafiam go jeszcze raz silnym krótkim ciosem. W przerwie nie widzę przeciwnego narożnika. to przegrany przegrał walkę. Rocky zniósł to jak zwykle ze sw ¦ bezczelnością, ale widział to tak samo. I ponieważ jego wizerun l „szczerego chłopaka" nie dał mu żadnego wyboru, również musi uznać moją wyższość: „To co prawda wciąż ten sam głupi Polak al dzisiaj boksował lepiej". I: „Dariusz walczył dzisiaj świetnie. Spra wa jest dla mnie załatwiona". Być może rozumiał też przez to „sprawę" przy Millerntor. Tego dnia jednoznacznie udowodniłem to, w co wcześniej wierzyli tylko nieliczni: że moja forma, technika i moje nastawienie do boksu są lepsze od jego. I dla mnie to też było dobre. Horror z 10 sierp-nia 1996 roku był dla mnie ostatecznie zakończony. Nie potrzebuje już nigdy więcej walczyć z Graciano Rocchigianim, choć Emanuel Steward, który lubi, gdy się go słucha, opowiadał coś o trzeciej walce między nami. Nie musiałem też nigdy więcej zadawać sobie pytania, dlaczego tak wielu fanów boksu we mnie wątpi. Ponieważ od 15 kwietnia 2000 roku nikt już we mnie nie wątpił. To uczucie, że pokonałem już wszystkie przeszkody, że nie muszę już walczyć o uznanie, a tylko o sportowe sukcesy, to uczucie właśnie spowodowało, że podczas wywiadu dla Sat 1 przed niemal 6 milionami widzów miałem łzy w oczach. Nieprzypadkowo zdarzyło się to w momencie, kiedy dołączył do mnie człowiek, który nie tylko stał za mną w bardzo ciężkich czasach, ale któremu w ogóle zawdzięczam, że wyszedłem cało z tego szaleństwa: Fritz Sdunek. Również on był bardzo wzruszony. Po zwycięstwie, w kabinie, nie mógł powstrzymać się od płaczu. Powiedziałem do niego: „Fritz, już po wszystkim". Wigilia w Polsce- nieliczne wspomnienia z dzieciństwa * „Dyscyplina" - Dariusz na drodze do dorosłości „Koleżeństwo" - Dariusz w kręgu kolegów Lato 2003 - wspólnie z synami - Michałem i Nicolasem Zamyślony Tygrys - nieczęsty obraz tego wielkiego boksera I *U i I iv:** jg" Jj Bruno Bruni - przyjacie i artysta - mistrz również w I Darka kuchni Wciąż jeszcze temat rozmów: kontrowersyjne zwycięstwo nad odwiecznym rywalem, Graciano Rocchigianim 10 sierpnia 1996 w St. Pauli i Jfc ^ 8 Virgil Hill - który pokonał Maskego - ulega Tygrysowi 13 czerwca 1997