Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard
Była zadowolona, że koncert zacznie się za chwilę i nie będzie musiała rozmawiać na temat Michała. Myślała o nim tak często, że nagle doszła do wniosku, iż za nim tęskni. Przemyśliwała, jak pojechać do Berlina i spotkać się z nim, nie budząc podejrzeń, ale świadomość, że taka wycieczka mogłaby narazić go na niebezpieczeństwo, odstraszała ją od realizacji podobnych zamiarów. Usiedli na krzesłach wybitych czerwonym rypsem, wpatrując się w estradę, na którą wyszedł chór. Wszyscy podnieśli się z miejsc, 141 co Urszula przyjęła z ulgą, gdyż odnosiła wrażenie, że Kodar zauważył jej dziwny nastrój. Na szczęście przypisał go zupełnie innemu powodowi. - Wiem, że twoja matka jest ciężko chora. Współczuję - szepnął, pochylając się do niej. Skinęła głową. Co to znaczy, że zniknął? Czyżby podejrzenia, że postanowił oszukać wywiad, zagarnąć pieniądze i znaleźć dla siebie bezpieczny kraj, okazały się słuszne? Nie! Odrzucała je. Nie słuchała głosów chóru. Była zbyt pogrążona w swoich myślach. Z trudem doczekała do przerwy. - Przepraszam, źle się czuję. Czy może mnie pan odprowadzić? - powiedziała do Kodara. Skłonił się i idąc pierwszy, torował jej drogę wśród tłumu spieszącego do drzwi. - Odprowadzę cię do taksówki - wskazał ręką kierunek. Dookoła nich nie było nikogo, kto mógłby podsłuchiwać. - Nie mamy żadnej wątpliwości, że zdradził. - Dowody? - W naszym fachu dowodami są podejrzenia. W przeciwnym wypadku skończymy na szafocie. Ale jeśli chcesz wiedzieć, związał się z tancerką kabaretową Leą Niako. Ona jest agentką Sicherheits-dienst. - To jeszcze nic nie znaczy... Zatrzymał się. - Posłuchaj. Pojawia się tancerka z SD. „Kardynał" przesyła wiadomość, że może kupić plany za sto tysięcy marek. Pierwsze dokumenty były autentyczne. Drugie prawdopodobnie nie. Nie zgadzamy się zapłacić tak wielkich pieniędzy, więc okazuje się, że cena spadła o połowę. A na końcu „Kardynał" znika jak sen złoty. W dodatku w tym samym czasie w kabarecie „Bilbao" odwołano występy Lei Niako. Chcesz więcej dowodów? - A może został porwany? - starała się powiedzieć to tak lekko, żeby nie wyczuł, że los Michała interesuje ją nie tylko ze względów zawodowych. - Jego ordynans też zniknął. Myślisz, że porwano ich obu? Urszula widząc taksówkę, podniosła rękę. Była zadowolona, że nie musi już dłużej rozmawiać z Kodarem. Nie miała żadnych 142 argumentów, ale nie wierzyła, że Michał byłby zdolny do zdrady i oszustwa. Czuła, że znalazł się w niebezpieczeństwie, ale nie potrafiła określić, skąd bierze się takie przekonanie. Tym samym dalsza rozmowa z Kodarem nie miała sensu. Wsiadła szybko do taksówki. - Zajmuj się teraz matką - powiedział Kodar. - I nie myśl o niczym innym. W takich sytuacjach najczęściej popełnia się błędy, których nie można naprawić. Do widzenia. Uśmiechnęła się blado. - Dam ci znak, gdy coś nowego się wydarzy - usłyszała jeszcze, zanim zatrzasnęła drzwi. 29. Cela To straszne światło. Cały czas silna żarówka świeciła na suficie. Początkowo denerwowało go to. Nie mógł spać, a każde przebudzenie zamieniało się w długi bezsenny czas. Nawet gdy zamykał powieki, widział światło. Bezsenność stawała się coraz bardziej dolegliwa. Ile czasu spędził w jasnej celi? Opracował nową metodę obliczania dni. Po liczbie posiłków, jakie otrzymywał, ustalił, że raz na siedem dni zabierają go do łaźni. Z reguły było to po śniadaniu. Strażnik wyprowadzał go z celi. Szli kilka kroków po pustym korytarzu i skręcali w prawo, do pierwszych drzwi. Potem znowu korytarz, już krótszy, i znowu drzwi, pomalowane na biało. Za nimi znajdowała się niewielka łazienka z jednym tylko prysznicem. Zauważył, że drewniana krata, leżąca na cementowej posadzce, zawsze była mokra. Oczywiście to nic nie znaczyło, gdyż strażnicy mogli tam brać prysznic. Uznał jednak, że nie jest jedynym więźniem w tym dziwnym domu bez okien. Do łaźni przychodził fryzjer, który pod okiem strażnika strzygł mu włosy i golił go. Potem Michał wracał do celi. Tak obliczył, że trzymają go w zamknięciu co najmniej od dwóch miesięcy. Nikt, poza strażnikami, wciąż tymi samymi, go nie odwiedzał. Nikt nie zadawał pytań ani nie starał się zmusić do ujawnienia 143 szczegółów jego działalności. To wydawało mu się najbardziej dziwne i niepokojące. Był częścią jakiegoś planu, ale nie potrafił zrozumieć, jakiego. Odłożył książkę, którą czytał już po raz piętnasty, i przewrócił się na bok. Jak długo tu jeszcze pozostanie? I po co? 30. Granica Chmury niesione wiosennym wiatrem napłynęły niespodziewanie i zaczął padać ulewny, choć krótki deszcz. Bazaltowa kostka wąskiej drogi błysnęła w świetle księżyca, gdy tylko chmury go odsłoniły. Kodar, który schronił się przed ulewą w autobusie Fiat, zdjął z półki wojskową pelerynę i narzucił ją na ramiona. Stanął znowu przed samochodem. Po chwili podszedł do niego kapitan Jazdoń, dowodzący oddziałem, który miał ochraniać całą operację. - Żołnierze na stanowiskach - zameldował. Kodar podciągnął mankiet i spojrzał na zegarek. Dochodziła dwudziesta trzecia. - Powinni być za godzinę - stwierdził. Droga, którą dalej przegradzała masywna zapora graniczna, była całkowicie pusta. Tylko w oddali widać było światła pobliskiej wsi. Szczekanie psów, jakie stamtąd dolatywało, było jedynym dźwiękiem, który zakłócał ciszę marcowej nocy. Obejrzał się. W przydrożnym rowie przykryci pelerynami leżeli dwaj żołnierze z karabinem maszynowym. Drugi ustawiono dalej, na skraju drzew, gdzie teren lekko się wznosił, dając lepszy wgląd w stronę niemiecką. Kodar zastanawiał się, czy Niemcy równie dobrze przygotowali się do operacji, ale doszedł do wniosku, że nie musieli. Za szlabanem widział masywną bryłę bunkra, w którego strzelnicach od czasu do czasu błyskało światło. - Trzymają nas na muszce - pomyślał. - Ale my ich też. Tyle, że oni są w bunkrze. 144 W nocnej ciszy rozległ się odległy warkot. - Nadjeżdżają. - Kodar odwrócił się do Jazdonia. - Dajcie znać ambulansowi, żeby podjechał, gdy tylko Niemcy zbliżą się do szlabanu. I pełna gotowość. Mogą uderzyć. Z daleka widać było rozlewające się w kroplach deszczu światła nadjeżdżających samochodów. - Nie mogą mnie tu widzieć - powiedział Kodar i wszedł do autobusu. Nie zdejmował peleryny ani nie odrzucił kaptura, uważając, że dobrze ukryje go przed spojrzeniami niemieckich oficerów. Zza zakrętu po niemieckiej stronie dostrzegł światła dwóch samochodów osobowych. Wolno podjechały i zatrzymały się tuż przy zaporze