Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard

Do następnej próby doszło w kilka dni później. Tym razem rzucający wyzwanie miał na zewnątrz kolegę, który czekał, by mu pomóc. Obaj dołączyli do Kranderbada w szpitalu. Jeden z nich na zawsze utracił zdolność chodzenia. Miał on brata, który był golibrodą. Tego samego wieczoru słyszano, jak poprzysiągł Andorowi zemstę. Zanim nastał ranek, znaleziono go w zaułku bez brzytwy oraz języka albo, powiek. Od tej pory Andorowi pozwolono na spokojne zalecanie się, do kogo tylko zechciał. Zatrzymał się na stałe w domu bogatej wdowy. Jej przyjaciele ganili to, byli jednak zbyt zaintrygowani, by wykluczyć ją ze swego towarzystwa. Szeptano, że nagle wypiękniała, jakby ubyło jej dziesięć lat. Wkrótce Andor znał wszystkich i wszyscy znali jego. Z nielicznymi wyjątkami również mężczyźni z zadowoleniem zwali go przyjacielem. Trudniej było ustalić, jak nazywały go kobiety, najwyraźniej jednak żadna nie żywiła do niego pretensji, co miałoby miejsce, gdyby czuły się porzucone lub oszukane. Był dyskretny - z jego winy nie zerwano żadnych zaręczyn czy małżeństwa. Zaznajomił Foronoda z doskonalszym systemem księgowości. Udzielał zbrojnym Thosolina poufnych wskazówek w sprawach sztuki szermierczej, kanclerzowi Yaltauriemu zaś informacji o aktualnej sytuacji politycznej w Imperium. Potrafił znakomicie tańczyć oraz dobrze grać na lutni. Miał niezły głos i jak z rękawa sypał anegdotami - od literackich aż po skatologiczne. Cały Krasnegar leżał u jego stóp. Jednak nawet Andor nie mógł być wszędzie jednocześnie. Odrzucał usiłowania swych wielbicieli, którzy pragnęli mu towarzyszyć niczym świta. Wałęsał się po Krasnegarze od pałacu aż po port, lecz żaden z setek ludzi, którzy zwali go przyjacielem, nie mógł powiedzieć, że zna go dobrze lub widuje często... z jednym tylko wyjątkiem. Dlaczego wykształcony, światowy, bogaty człowiek z towarzystwa miałby się interesować prowadzącym samotne życie, niezdarnym młodzieńcem, mało ważnym pachołkiem, któremu brakowało wychowania, rodziny i wykształcenia, było tajemnicą. Dla Rapa jednak - jak się zdawało - Andor zawsze miał czas. Tysiąc przyjaciół: Kto ma tysiąc przyjaciół; zbyt wielu to nie będzie. Kto ma jednego wroga, ten go napotka wszędzie. Emerson - Tłumaczenia z Omara Chajjama Rozdział V KOCHANEK DEMON 1 W życiu towarzyskim całego Północno-zachodniego Sektora Prowincji Julgistro nie było wydarzenia ważniejszego niż Kinvalski Bal. W sezonie w Kinvale odbywało się wiele balów, właściwym Kinvalskim Balem był jednak ten, który urządzano rokrocznie na dwa dni przed Świętem Zimowym. Impreza ta była źródłem połowy popytu na stroje i biżuterie w całym regionie. Znano przypadki, gdy znalezienie się na liście gości doprowadzało pomniejszą szlachtę do bankructwa. Fakt skreślenia z niej uważano za wystarczający powód do samobójstwa. Pomiędzy kryształowymi łzami świeczników lśniły tysiące świec. Setki gości tańczyły w blasku opalizujących ozdób - jedwabi i klejnotów, atłasów i koronek - lśniących różnymi barwami niczym poszarpane na strzępy tęcze. Wino, jadło i muzyka nie miały sobie równych w całym Imperium. Wśród mroku i chłodu najsroższej zimy można tam było znaleźć wesołość i szczęście. Ekka, diuszesa wdowa Kinvale, od dawna już nie oddawała się tańcom. Chodziła teraz o lasce. Bal z okazji Święta Zimowego był jednak kinvalskim zwyczajem, którego strzegła i który pielęgnowała. Zapewne była obecna już na siedemdziesięciu takich balach - nie pamiętała, ile miała lat, gdy zobaczyła go po raz pierwszy - i nie pozwalała, by cokolwiek zagroziło tej tradycji. Nie mogła wprowadzić ulepszeń, gdyż odkąd tylko sięgała pamięcią nie szczędzono żadnych wydatków i wystawności, by uczynić bal tak wspaniałym i radosnym, jak to tylko możliwe. Każdego roku obserwowała młodych, jak wirowali w kadrylach i gawotach. Uważała, że powinni się bawić równie dobrze, jak ona w dniach swej odległej młodości. Ekka była wysoką, kościstą kobietą. Nigdy nie olśniewała urodą, choć zawsze posiadała prezencję. Nadal jej nie straciła. Nos miała zbyt wielki, zęby zaś za wydatne, a ponadto wiek zwiększył jej podobieństwo do konia w takim stopniu, że za każdym razem, gdy spoglądała w lustro, bała się, iż usłyszy rżenie. Poruszała się chwiejnym krokiem o lasce. Wątła, białowłosa, lecz rządziła Kinvale po tyrańsku. Wiedziała, że budzi paniczny strach i w skrytości ducha bawiło ją to. Nie dysponowała żadną władzą poza możliwością odesłania ich stąd, czego więc się obawiali? Siedziała tak prosto, jak tylko na to pozwalały jej kruche już kości, na krześle o wysokim oparciu, które stało na małym podium w rogu sali balowej. Z tego punktu obserwacyjnego sprawowała nadzór nad całością, wpatrując się w obecnych jak jadowity wąż. Gdy tylko dostrzegła jakieś dziewczę ze zbyt głębokim dekoltem, jak uważała, lub młodzieńca pociągającego z kielicha ze zbytnim zapamiętaniem, uderzała w parkiet swą laską o złotym czubku, by wezwać posłańca - jednego z paziów stojących tuż obok. Winny musiał odtąd być na usługi Jej Miłości. Od czasu do czasu przyjaciele i goście zatrzymywali się, by życzyć jej wesołego Święta Zimowego, podziękować za gościnność albo po prostu powspominać. Szczególnie interesującym osobom pozwalała usiąść na chwilę na stojących obok krzesłach, by zamienić z nimi kilka przelotnych słów, niewielu jednak gości dostąpiło tego zaszczytu. Orkiestra grała teraz taniec wirowy. Kolory błyszczały i falowały w całej sali balowej, gdy tancerze kreślili, podskakując, skomplikowane figury na posadzce. Ekka patrzyła na rozdzielające się i łączące na nowo pary. Kinvale było zarówno szkołą dla przygotowujących się do życia towarzyskiego dziewcząt, jak i swoistym biurem matrymonialnym. Swatanie stanowiło przez całe życie rozrywkę Ekki. Do Kinvale przybywały z połowy Imperium młode damy na wydaniu w towarzystwie matek, ciotek lub babek i doprawdy niewiele było takich, które w chwili odjazdu nie posiadały zadowalającego ich opiekunki narzeczonego. Ranga i bogactwo, wygląd i wychowanie - trudno zliczyć możliwości i wymagania. Tylko rzadko spotkany talent dyplomatyczny mógł sprawić, że młode osoby, o które chodziło, wierzyły, iż łącząc się w pary dobrane przez Ekke kierowały się wyłącznie własnymi życzeniami