Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard
Ale myślę: rok, to nie wiek, a pozbędę się piekła domowego, l byłbym pojechał na te roboty, gdyby nie żelazna dyscyplina u nas. W dzień umówiony na przyjazd do Szumska pełnomocnika z Donbasu dla podpisania kontraktu i zabrania zbiorczo na te roboty, w domu wypadło wiązanie skoszonego wcześniej jęczmienia. Już z samego rana nadchodziły chmury i ojciec kazał mi jechać na pole. Oświadczyłem ojcu, że jestem zgłoszony w Szumsku do podpisania kontraktu i muszę się tam dziś stawić. Ojciec pierwszy raz w życiu spokojnie i rzetelnie zaczął na ten temat rozmawiać. Tak samo jak narzeczona i jej koleżanki. Że tam z dala od kościoła, że wśród bezbożników grozi mi utrata wiary. Oświadczył, że u niego jeszcze chleba nie brakuje. Przy tym, jak koniecznie zechcę jechać, to jeszcze zdążę, ale teraz musimy iść wiązać jęczmień, bo się chmurzy. Słowa ojca byty dla mnie święte. Nigdy nie odmówiłem polecenia ojca, choćby to i w ogień trzeba było iść (...). Jednak wiązanie przeciągało się (...), kiedy dojeżdżaliśmy do domu, lunął ulewny deszcz (...). Do Szumska już było za późno. Postanowiłem nazajutrz, w niedzielę, dowiedzieć się o tego agenta u żydka15 w Szumsku, czy można będzie zapisać się ponownie na te roboty. Ale żydek16 powiedział, że agent odjechał z robotnikami i trzeba się dowiadywać, czy nie będzie drugiego naboru do robót. Zostałem w domu. Ci, co się ze mną rejestrowali, jak pojechali, tak 15 Zob. przypis 8, 16 Ibidem. 444 Wspomnienia _ Jan Kukurowski z Donbasu nie wrócili. Tak z Waśkowic wyjechał mój kolega Mietek Szmatkowski i ze Starej Huty stryj Tomasz Jastrzębski, który zostawił w domu żonę z dwojgiem dzieci. (...) Tymczasem rodzice wyszukali mi dziewczynę, której nigdy nie znałem, powodując od razu swaty i w ciągu jednego tygodnia ślub, bo to było na tydzień przed postem. Po wieczorze swatania wróciłem do domu i powiedziałem, że ja tam nie pójdę, bo mnie się ona nie podoba. Rodzice na to nie zważali. Pojechali do tej dziewczyny sami, uzgodnili szczegóły. Mnie macocha powiedziała, że jeśli tam nie pojadę i nie ożenię się, to nie da mi od jutra jeść i żebym sobie szukał innego miejsca i życia. Byłem zrozpaczony. Płakałem dniami i nocami. Bytem już trzecim z kolei dzieckiem żenionym przez rodziców wbrew woli. Chciałem umrzeć. Gdybym nie był mocno wierzący, byłbym sobie życie odebrał. Nikt mnie nie chciał rozumieć, tego, że ja mówię, że jest wojna i że na razie nie chcę się żenić, bo nie wiem, gdzie mnie los może rzucić. Zwracałem się do cioci Maryni, aby przemówiła do ojca i macochy, aby mnie nie zmuszali do żeniaczki z osobą niechcianą. Ale jak na złość wszyscy mi doradzali żeniaczkę, bo wiedzieli, że w domu mam piekło, a tam będę panem swego losu. Owszem, dziewczyna była spokojna, miała starego ojca i dwie siostry poza domem, choć rościły pretensje do skromnego gospodarstwa. Raziło mnie to, że choć niespecjalnie urodziwa, to jeszcze zacofanie, zabobonna wieś i rodzina prostacka w stosunku do towarzystwa, w którym ja się do tej pory obracałem. W Załużu miałem względnie dobrze. Bytem najedzony, wyspany, nie tak przepracowany, nabrałem trochę sił i choć prymitywne miałem życie, to wolne od wyzwisk, bicia i szturchań-ców, ale na całe życie w sercu została głęboka, nigdy nie zagojona rana za wymuszenie zostawienia kochanej osoby. Nie miałem innego wyjścia (...). Nieszczęsna moja żeniaczka, choć bardzo niechciana, odmieniła moje życie. Od razu z niewolnika, zależnego we wszystkim od rozkazów rodziców, zostałem samodzielnym gospodarzem 2 hektarów ziemi w 1 1 kawałeczkach w różnych stronach wsi Załuże i około 60 arów ziemi udzielonej mnie przez moich rodziców we wsi Waśkowce. Zastałem u mojej żony 1 starą klacz, 1 krowę, 2 owce, 1 świnkę, mizerny wóz, pług i brony. Ale teścio od razu powiedział: „Rządź się, jak umiesz, i traktuj to wszystko jak swoje". To już było dobrze, aż bardzo dobrze. Za drobne podarki ślubne w sowieckich rublach kupiłem na targu prosiaka. Żona, choć mało rozgarnięta kulturalnie i wielce zabobonna, kochała Moje Waśkowce _ 445 mnie i szanowała. Była bardzo pracowitą i dobrą gospodynią. Materialnie było mi o całe niebo lepiej niż w Waśkowcach. Tylko ten nowy ustrój okupacyjny straszył Sybirem, kołchozem, prześladowaniem religijnym. Zaczęły się kłopoty ekonomiczne z podatkami podwójnymi, jak podatek gruntowy i tzw