Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard

Mimo wieku jego twarz zachowała pełność, nie wychudła wraz z upływającymi latami - chociaż skóra miała fakturę kory drzewa - poznaczona liniami przypominającymi bardziej pęknięcia i chropowatości opierającego się czasowi z uporem prastarego drzewa. Jego chód bardziej przypominał płynięcie, zaprzeczające istocie kroków. Podszedł do przyjaciół i czekał; jego ręce, widocznie chude nawet w fałdach jego długiej, satynowej szaty, spoczywały spokojnie opuszczone wzdłuż boków. - Jesteś heroldem tej wieży? - zapytał Drizzt. - Jestem Old Night - odparł mężczyzna głosem przepełnionym smutkiem. - Witaj, Kompanio Hallu. Lady Alustriel poinformowała mnie o waszym przybyciu i o waszych poszukiwaniach. Nawet ogarnięty poważnym respektem względem otoczenia Wulfgar nie omieszkał zwrócić uwagi na wzmiankę o Alustriel. Spojrzał na Drizzta, napotykając na oczy drowa z porozumiewawczym uśmiechem. Drizzt odwrócił się i także się uśmiechnął. - To jest Pomieszczenie Ludzkości - oznajmił Old Night. - Największe w Twierdzy, oczywiście poza biblioteką. - Zauważył, że Bruenor nachmurzył się z niesmakiem. - Tradycje twojej rasy sięgają głęboko, dobry krasnoludzie, nawet głębiej niż tradycje elfów - wyjaśnił. - Lecz przełomy historii częściej są mierzone pokoleniami niż stuleciami. Krótko żyjący ludzie mogą zburzyć tysiące królestw i zbudować tysiące nowych w ciągu kilku stuleci, w ciągu których jeden król krasnoludów panuje w spokoju nad swym ludem. - Niecierpliwię się! - wybuchnął rozdrażniony Bruenor, najwidoczniej jednak ułagodzony. - Zgoda - roześmiał się Old Night. - Lecz teraz chodźcie, posilcie się. Tej nocy mamy wiele do zrobienia. Poprowadził ich przez drzwi i dalej, podobnie oświetlonym korytarzem. Drzwi po obu jego stronach oznaczały rozmaite pomieszczenia - po jednym dla każdej z dobrych ras, a kilka nawet poświęconych było historii orków, goblinów i olbrzymów. Przyjaciele i Old Night zjedli posiłek przy olbrzymim, okrągłym stole; jego prastare drewno było twarde jak kamień. Wokół brzegów stołu wyrzeźbione były runy, wiele z nich w językach od dawna zapomnianych w świecie, którego nawet Old Night nie pamiętał. Jedzenie, jak wszystko inne, sprawiało wrażenie odległej przeszłości. Jednak dalekie od czerstwości było doskonałe, o zapachu w jakiś sposób odmiennym od wszystkiego, co dotychczas jedli. Napój, którym było krystalicznie przejrzyste wino, posiadał bogaty bukiet, przewyższający nawet bukiet legendarnych eliksirów elfów. Old Night zabawiał ich w czasie posiłku, snując opowieści o starożytnych bohaterach i o wydarzeniach, które nadały Królestwom obecny kształt. Towarzysze byli uważnymi słuchaczami, choć według wszelkiego prawdopodobieństwa trop dotyczący Mithril Hall leżał o jedne lub dwoje drzwi dalej. Gdy skończyli jeść, Old Night wstał ze swego krzesła i spojrzał na nich dziwnym, zaciekawionym wzrokiem. - Nadejdzie dzień, gdy znowu będę czynił honory domu. Tego dnia, jestem pewien, jedną z opowieści jaką opowiem, będzie opowieść o Kompanii Hallu i jej chwalebnych poszukiwaniach. Przyjaciele nie odpowiedzieli na honor, jaki uczynił im starzec. Nawet Drizzt, zawsze stateczny i niewzruszony, siedział przez długą chwilę nie mrugnąwszy nawet okiem. - Chodźcie - powiedział Old Night. - Niech wasza droga rozpocznie się na nowo. - Poprowadził ich przez inne drzwi, drzwi do największej biblioteki na całej północy. Regały pod ścianami zastawione były księgami, grubymi i cienkimi i leżały w wysokich stosach na wielu stołach ustawionych w olbrzymim pomieszczeniu. Old Night wskazał na jeden z nich, mniejszy od innych, z rozłożoną na nim tylko jedną księgą. - Wiele trudu włożyłem dla was w wasze poszukiwanie - wyjaśnił Old Night. - Ze wszystkich ksiąg dotyczących krasnoludów, znalazłem tylko tę jedną, która wspomina o Mithril Hall. Bruenor ruszył do księgi, chwytając jej brzegi drżącymi rękoma. Była napisana w języku starokrasnoludzkim, języku Dumathoina, Strażnika Tajemnic Pod Górami, w języku niemal zapomnianym w Królestwach. Lecz Bruenor mógł odczytać to pismo. Przeglądał szybko strony, a potem odczytał na głos interesujące ich akapity. - Król Elmor i jego lud wzbogacili się niepomiernie pracą Garumna i Klanu Battlehammer, lecz krasnoludy z tajemniczych kopalń nie mogły zapobiec zyskom Elmora