Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard
Wreszcie niczym prawdziwy hazardzista postawił na biel jako symbol czystości. Przegrał. Postanowił zapomnieć o czystości. Znów przegrał. Tuż obok zabraniał donośny śmiech kobiety, a po chwili dobiegły go słowa: - Mam nadzieję, panie Gonish, że lepiej poradzi pan sobie z tym gigantem. Ale tymczasem zapraszam do prywatnych pomieszczeń. Gonish odwrócił się i ujrzał kobietę w towarzystwie trzech mężczyzn. Rozpoznał księcia del Curtina. Kobieca twarz skryta za maską wydawała się szczupła, usta wykazywały niezbicie cechy rodu Isher, oczy połyskiwały zielenią, a znajomy złoty głos dopełniał obrazu. Nie-Człowiek skłonił się nisko, mówiąc: - Jestem o tym przekonany. W milczeniu przeszli do luksusowo umeblowanego apartamentu i usiedli. Gonish nie spieszył się z rozpoczęciem rozmowy. Nurtowało go kilka pytań. Zdziwił go fakt, że reakcją na luźne odniesienia do osoby Hedrocka była jedynie cisza. Po chwili czuł się naprawdę zdezorientowany. Odchylił się do tyłu i szczerze zaniepokojony przypatrywał się twarzom mężczyzn i kobiety. Wreszcie powiedział ostrożnie: - Odnoszę wrażenie, że ukrywacie jakieś informacje. Po wypowiedzeniu tych słów pomyślał, że mogli to robić nieświadomie. Nie miał najmniejszych wątpliwości co do szczerości ich intencji. Prawdopodobnie nie podejrzewali, że chodzi o Hedrocka. Mimo to Gonish odniósł wrażenie, że łączy ich milcząca zgoda, aby nie wspominać ani słowem o tym człowieku. - Zapewniam, panie Gonish, że jest pan w błędzie - zaprzeczył książę del Curtin. - Nie ukrywamy niczego, co dotyczy tego giganta. I, oczywiście, wszelkie przypuszczenia co do tożsamości potwora tkwią najprawdopodobniej gdzieś w naszych umysłach. Wystarczy zadać właściwe pytanie, aby usłyszeć szczerą odpowiedź. Brzmiało to całkiem przekonująco. Zanosiło się na trudniejszą przeprawę, niż przypuszczał. - Mylicie się zakładając, ze to wy stanowicie jedyne rzetelne źródło informacji -powiedział w końcu Gonish. - Jest pewien człowiek, prawdopodobnie największy z żyjących obecnie, którego niezwykłe umiejętności dopiero teraz zaczynamy doceniać my, ludzie ze Sklepów z Bronią. Chodzi mi o Roberta Hedrocka, który służy w randze kapitana w armii Waszej Wysokości. Ku zdumieniu Gonisha, cesarzowa pochyliła się ku niemu z rozchylonymi ustami, z trudem łapiąc oddech. Jej zielone oczy płonęły. - Chce pan powiedzieć - wyszeptała - że Sklepy z Bronią uważają Roberta, kapitana Hedrocka, za jednego z wielkich tego świata? - Nie czekając na odpowiedź, zwróciła się do księcia del Curtina. - A widzisz! - syknęła, - A widzisz! Książę uśmiechnął się. - Wasza Miłość - odezwał się spokojnie - zawsze miałem dobre mniemanie o kapitanie Hedrocku. Kobieta spojrzała na Gonisha przez stół i odezwała się oficjalnym tonem: - Dopilnuję, aby kapitan Hedrock dowiedział się, że pilnie pragniecie z nim rozmawiać. Wiedziała! Tyle przynajmniej zyskał. Gonish odchylił się w tył na krześle. A więc poinformuje Hedrocka. Mógł sobie wyobrazić sardoniczny uśmiech, z jakim kapitan przyjmie tę informację. Gonish wyprostował się powoli. Zaczynał się czuć jak desperat Istnienie Sklepów z Bronią zależało od rezultatów dzisiejszego spotkania. A on wciąż nie uzyskał informacji, po którą przyszedł. Nie ulegało wątpliwości, że ci ludzie równie mocno chcieli się pozbyć giganta, jak Producenci Broni chcieli dostać w swoje ręce Hedrocka; na ironię zakrawał fakt, że jego śmierć rozwiązywała oba problemy jednocześnie. Z pewnym wysiłkiem Gonish zdobył się na uśmiech. - Zdaje się, że trzymacie w zanadrzu jakiś mały sekrecik dotyczący kapitana Hedrocka. Czy mogę poznać tę tajemnicą? O dziwo pytanie sprowokowało zdumione spojrzenie księcia del Curtina. - Sądziłem - odezwał się w końcu uprzejmie - że już dawno temu dodał pan dwa do dwóch. Czy to możliwe, żeby nie zdawał pan sobie sprawy z tego, co się zdarzyło dzisiejszego wieczoru? Odzie się pan podziewał od siódmej czterdzieści pięć? Gonish był zbity z tropu. Pragnąc zachować czysty umysł, przybył wcześnie do Cesarskiego Miasta. O siódmej trzydzieści wszedł do spokojnej, małej restauracyjki. Półtorej godziny później obejrzał jakieś przedstawienie, które skończyło się, o jedenastej pięćdziesiąt trzy. Od tamtej pory wałęsał się zwiedzając miasto. Zignorował wiadomości. Niczego nie był świadomy. Niewiarygodne, lecz pół świata mogło w tym czasie ulec zniszczeniu, a on nawet by o tym nie wiedział. - To prawda - kontynuował del Curtin - że w tym przypadku tożsamości tego człowieka, zgodnie z tradycją, nie podano do wiadomości publicznej, ale... - Książę! - Cesarzowa przerwała mu stanowczo. Mężczyźni patrzyli na nią zaskoczeni, kiedy ciągnęła dalej, jeszcze bardziej posępnym głosem - Ani słowa więcej. Coś tu nie gra. Ten cały wywiad na temat kapitana Hedrocka ma jakiś cel. Oni tylko częściowo są zainteresowani tym gigantem. Zdała sobie sprawę, że ostrzeżenie padło za późno. Urwała i spojrzała na Gonisha, a to, co on zobaczył w jej oczach, wzbudziło w nim żałość. Do tej chwili nigdy nie traktował cesarzowej Isher jak istoty ludzkiej i nie mogło być mowy o jakimkolwiek współczuciu. Gonish podniósł rękę do ust i odezwał się dźwięcznym głosem do maleńkiego mikrofonu: - Kapitan Hedrock przebywa w apartamentach cesarzowej... Trzej mężczyźni działali szybko. W jednej chwili powalili Gonisha na ziemię. Nie stawiał oporu. Poczuł nawet ulgę, że on sam, którego bezlitosny obowiązek zmusił do zdrady przyjaciela, również zginie. 15 Wyłom w ruinach otwierał drogę na główny korytarz pałacu, a w miejscu, gdzie toczyła się walka, ziało wiele dziur. Stojący obok cesarzowej książę del Curtin odezwał się zatroskanym głosem: - Nie byłoby lepiej, gdyby Wasza Wysokość się trochę zdrzemnęła? Już po czwartej. A skoro Producenci Broni jeszcze nie odpowiedzieli na nasze ponawiane wezwania, nic już nie można zaradzić w sprawie twego męża... kapitana Hedrocka. Odprawiła go machnięciem ręki. W jej głowie kołatała się myśl tak ostra, że zdawało się, iż posiada jakieś fizyczne cechy, tak bolesna, że każda chwila wydawała się piekłem. Musi go odzyskać. Bez względu na cenę musi odzyskać kapitana Hedrocka