Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard

Jednym z tysiąca, ale przy tym jednym z niewielkiej garstki bezpośrednich współpracowników von Tiebolta. Helden uniosła się na łokciu, marszcząc brwi. - Te akta. Akta Beaumonta. Nie było w nich konsekwencji. - Co za akta? Opowiedziała zdenerwowanemu lekarzowi o niejasnych i sprzecznych ze sobą informacjach, jakie znalazła w aktach Beaumonta przechowywanych przez służby personalne marynarki wojennej. I o podobnym dossier należącym do zastępcy Beaumonta, Iana Llewellena. Litvak zapisał sobie to ostatnie nazwisko w notesie. - Co za komfortowa sytuacja! Dwaj ludzie Wolfsschanze dowodzący jednostką zajmującą się szpiegostwem elektronicznym. Ilu jeszcze jest takich, jak oni? W ilu miejscach? - Wypowiedź Llewellena cytowano w gazetach nazajutrz po tym, jak Beaumont i Gretchen... - nie zdołała dokończyć. - Nie wnikajmy w to - powiedział lekarz. - Sonnenkinder rządzą się swoimi własnymi prawami. Nazwisko Llewellena trzeba dołączyć do listy, którą mamy odszukać w Genewie. Gerhardt miał rację: tę listę trzeba znaleźć przede wszystkim. To tak samo ważne, jak niedopuszczenie do wypływu pieniędzy. W pewnym sensie nawet ważniejsze. - Dlaczego? - Te fundusze są środkiem do utworzenia Czwartej Rzeszy, a ci ludzie są tą Rzeszą. Będą istnieć bez względu na to, co się stanie z pieniędzmi. Musimy się dowiedzieć, kim są. Helden opadła na oparcie. - Można zabić mojego... Johanna von Tiebolta. Można też zabić Kesslera i... jeśli okaże się konieczne... nawet Noela. Wypływ pieniędzy można powstrzymać. Ale czy możemy mieć pewność, że znajdziemy tę listę? - Człowiek z Har Sha’alav mieszkający w Londynie już coś wymyśli. Jest wszechstronnie utalentowany. - Litvak spuścił na moment wzrok. - Powinnaś się o tym dowiedzieć, bo będziesz musiała z nim pracować. Nazywają go zabójcą i terrorystą. Sam nie uważa się ani za jednego, ani za drugiego, ale prawa, które złamał, i przestępstwa, jakie popełnił, świadczyłyby raczej przeciwko niemu. - Lekarz zerknął na zegarek. - Trzy minuty po dziewiątej; mieszka niecałą milę od Heathrow. Jeśli zdołam się z nim skontaktować, może być w Genewie około północy. Wiesz, gdzie zatrzymał się Holcroft? - Wiem. W hotelu d’Accord. Widzi pan, on niczego nie podejrzewa. Wierzy głęboko w słuszność tego, co robi. Sądzi, że działa w dobrej sprawie. - Rozumiem. Tak się jednak nieszczęśliwie składa, że może to nie mieć żadnego wpływu na decyzję o jego losie. Ale najpierw trzeba się z nim skontaktować. - Obiecałam, że zadzwonię do niego dziś wieczorem. - To dobrze. Pozwolisz, że pomogę ci się połączyć. Ale uważaj na słowa. Będzie pod obserwacją, jego linia znajdzie się na podsłuchu. - Litvak pomógł jej podejść do stołu, na którym stał telefon. - Hotel d’Accord. Bonsoir - odezwała się telefonistka z hotelowej centralki. - Dobry wieczór. Czy mogę rozmawiać z panem Noelem Holcroftem? - Monsieur Holcroft?... - Telefonistka zawahała się. - Jedną chwileczkę, madame. Zapadła cisza, potem coś trzasnęło i w słuchawce rozległ się głos mężczyzny: - Pani Holcroft? - Słucham? - Czy to pani Holcroft? Helden była zaskoczona. Coś tu się nie zgadzało; centralka nie próbowała nawet przełączyć rozmowy do pokoju Noela. - Spodziewaliście się mojego telefonu? - zapytała. - Ależ oczywiście, madame - przytaknął poufale recepcjonista. - Pani syn był bardzo hojny. Prosił, aby pani przekazać, że sprawą najwyższej wagi jest, żeby się pani nadal nie ujawniała, ale ma pani zostawić numer telefonu, pod którym będzie mógł panią zastać. - Rozumiem. Proszę chwilkę zaczekać. - Helden przykryła dłonią mikrofon słuchawki i zwróciła się do Litvaka. - Biorą mnie za panią Holcroft. Noel zapłacił im za to, żeby wzięli od niej numer telefonu, pod którym mógłby się z nią skontaktować. Lekarz skinął głową i podszedł szybko do biurka. - Rozmawiaj dalej. Powiedz, że chcesz się upewnić, czy ten numer nie zostanie ujawniony komuś innemu. Zaproponuj pieniądze. Rób cokolwiek, żeby tylko przeciągać rozmowę. - Litvak wziął do ręki sfatygowaną książkę adresową. - Zanim podam panu swój numer, chciałabym się upewnić, czy... - Helden urwała, a recepcjonista poprzysiągł na grób własnej matki, że przekaże ten numer tylko i wyłącznie Holcroftowi. Lekarz wrócił szybkim krokiem do stołu i podsunął Helden cyfry zapisane na świstku papieru. Powtórzyła je recepcjoniście i odłożyła słuchawkę. - Gdzie to jest? - spytała Litvaka. - To numer aparatu zainstalowanego w pustym mieszkaniu przy ulicy de la Paix, ale to mieszkanie nie znajduje się pod adresem podanym w książce telefonicznej. Właściwy adres jest inny. - Litvak zapisał go pod numerem telefonu. - Zapamiętaj to wszystko. - Zapamiętam. - A teraz spróbuję się połączyć z naszym człowiekiem z Londynu - powiedział lekarz, ruszając ku schodom. - Mam tu sprzęt radiowy. Za jego pośrednictwem łączę się z siecią telefonii bezprzewodowej. - Przystanął na pierwszym stopniu. - Wyprawię cię do Genewy. Będziesz miała trudności z poruszaniem się, ale rana nie jest głęboka. Szwy są przytrzymywane bandażem i nie puszczą. Będziesz mogła podjąć próbę dotarcia do Holcrofta. Mam nadzieję, że sobie poradzisz. Noel Holcroft musi się rozstać z von Tieboltem i Kesslerem. Jeśli cię nie posłucha, jeśli okaże chociaż cień wahania, trzeba będzie go zabić. - Wiem. - Sama wiedza może nie wystarczyć