Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard

- Nie będę jednak marnować pańskiego czasu i wyliczać, co nas łączy, a co nie z różnymi filozofami klasycznej Grecji, wczesnym islamem, siedemnasto- wieczną Francją czy osiemnastowiecznymi Niemcami... jeżeli bardzo panu na tym zależy, może pan sam pogrzebać w historii. Zacznę od człowieka, o którym na pewno pan słyszał: od dwu- dziestowiecznego fizyka, Johna Wheelera. Skinąłem na potwierdzenie głową, choć na poczekaniu umia- łem sobie jedynie przypomnieć, że grał ważną rolę w stworzeniu teorii czarnych dziur. - Wheeler był zwolennikiem teorii uczestniczącego wszech- świata, czyli kształtowanego przez mieszkańców, którzy go ob- I serwują i wyjaśniają - kontynuowała Conroy. - Miał ulubioną metaforę tej koncepcji... zna pan grę w dwadzieścia pytań? Jedna osoba myśli o jakimś przedmiocie, a druga zadaje pytania, na które można odpowiadać jedynie "tak" lub "nie", by zgadnąć, o co chodzi. Jest inny sposób grania w tę grę. Na początek nie wymyśla się żadnego przedmiotu, jedynie raczej przypadkowo odpowiada "tak" lub "nie" - choć spójnie z dotychczasowymi stwierdzeniami. Jeżeli powiedziało się na przykład, że "to" jest niebieskie, nie wolno potem twierdzić, że jest czerwone, nawet jeśli nie ma się określonego zdania, co "to" jest. Im więcej pada pytań, tym jaśniejsze staje się jednak, co "to" może być. Wheeler zasugerował, że wszechświat zachowuje się jak niezdefiniowany przedmiot i zaistniał tylko dlatego jako coś określonego, bo po- stawiono w jego przypadku szereg podobnych pytań. Prowadzi- my obserwacje, dokonujemy eksperymentów - czyli zadajemy pytania o "to". Otrzymujemy odpowiedzi - część jest dość przy- padkowa - ale nigdy nie są całkowicie sprzeczne. Im więcej zadajemy pytań, tym wyraźniejszych kształtów nabiera wszech- świat. - Ma pani na myśli... pomiary mikroskopijnych obiektów? Niektóre cechy cząstek subatomowych nie istnieją, dopóki nie zostaną zmierzone - a uzyskany pomiar ma przypadkową kom- ponentę - ale jeżeli dokonamy ponownego pomiaru, wynik jest przecież taki sam. - Był to stary, bardzo stary argument, dobrze uzasadniony i niekontrowersyjny. - Coś takiego Wheeler miał na myśli? Conroy potaknęła. - To ostateczny przykład, datowany oczywiście na czasy Nielsa Bohra, u którego Wheeler studiował w Kopenhadze w la- tach trzydziestych XX wieku. Pomiary kwantowe były oczywi- ście inspiracją tego modelu, ale Wheeler i jego następcy znacznie je rozwinęli. Pomiar kwantowy dotyczy pojedynczych, mikro- skopowych zdarzeń, które zachodzą - albo i nie - przypad- kowo, ale zgodnie z prawdopodobieństwami determinowanymi przez zestaw preegzystujących zasad. Dotyczą pojedynczych "or- łów" i "reszek" przy serii rzutów, a nie kształtu monety ani sumy poszczególnych wydarzeń. Nietrudno dostrzec, że wirująca w po- wietrzu moneta nie jest ani "orłem", ani "reszką", co jednak, jeśli nie jest nawet konkretną monetą? Jeżeli nie istnieją pre- egzystujące zasady rządzące systemem, który zamierzamy mie- rzyć? Tak jak nie istnieją preegzystujące odpowiedzi na każdy pomiar? . - Niech mi pani powie. Przyszedłem tu, spodziewając się od samego początku zwy- kłej kwiecistej kultowej gadki: paplania o archetypowych wo- jownikach i czarownicach albo konieczności jak najszybszego odkrycia na nowo utraconej wiedzy alchemików. Znacznie trud- niej było określić, na ile kultowej filozofii służy strategia powo- ływania się na mechanikę kwantową i wypaczania ograniczeń jej antyintuicyjnej dziwaczności. Wygadany szarlatan mógł zro- bić z mechaniki kwantowej absolutnie wszystko - od uznania jej za "naukową" podstawę telepatii, po uczynienie z niej "do- wodu" na nieomylność buddyzmu. Mimo wszystko nie miało większego znaczenia, czy dostrzegę dokładną granicę, kiedy Con- roy opuściła obszar uznanej nauki i przeszła do antrokosmolo- gicznej fantazji - będę mógł określić to potem, gdy odzyskam elektroniczny smoczek, który dostarczy mi wiedzy fachowej. Conroy zauważyła moją irytację i kontynuowała - w języku nauki: - Historycznie biorąc, fizyka zlała się z teorią informacji. Przynajmniej sporo ludzi przez jakiś czas badało to połączenie. Próbowano odkryć, czy jest sens mówić o tworzeniu nie tylko czasoprzestrzeni pojedynczych mikroskopijnych zdarzeń, ale tak- że leżącej u podstaw mechaniki kwantowej i różnych - wtedy jeszcze nie zunifikowanych - równań pola... ze strumienia od- powiedzi "tak" i "nie". Jak ujął to Wheeler: "o tworzeniu bytu z bitu". - Brzmi to jak jeden z tych wielu eleganckich pomysłów, które okazały się pudłem. Nikt na konferencji nie mówi o czym- kolwiek to przypominającym. Conroy przytaknęła. - Fizyka informacji w zasadzie zniknęła z poważnych roz- ważań, kiedy z popiołów teorii superstrun wyrosła Standardowa Zunifikowana Teoria Pola. Co geometria dziesięciowymiarowej totalnej przestrzeni ma wspólnego z sekwencją bitów? Niewiele. Geometria wygrała i od tego czasu jest najproduktywniejszym podejściem. - Więc gdzie tu miejsce na antrokosmologów? Macie włas- ną, konkurencyjną, opartą na "fizyce informacji" TW, którą es- tablishment mógłby potraktować poważnie? Conroy roześmiała się