Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard

Ponadto zaś taki rząd postępowałby oczywiście wbrew głęboko przeżywanym uczuciom religijnym szerokich mas ludności swojego państwa. W rezultacie zauważamy w ówczesnym bizantyńskim życiu intelektualnym pewną dwoistość. Z jednej strony wróciła tradycja pisania filozoficznych komentarzy 184 do dzieł Arystotelesa, zarzucona we wczesnym wieku VII. Podjęła ją i rozwijała grupa uczonych cieszących się — przynajmniej niektórzy — osobistą opieką córki Aleksego I, Anny Komneny. Również twórczość Proklosa, ostatniego wielkiego neoplatonika pogańskiego, budziła żywe zainteresowanie i była w Konstantynopolu przedmiotem studiów, jak można sądzić na podstawie liczby rękopisów jego dzieł sporządzonych w późnym XI i w XII wieku. Z drugiej jednak strony mamy nierzadko do czynienia z osobliwą niechęcią do bycia postrzeganym jako człowiek poważnie interesujący się filozofią grecką. Michał z Anchialos, późniejszy patriarcha konstantynopolitański, otrzymał katedrę filozofii od Manuela I w roku 1165 czy 1167. Wygłaszając inauguracyjny wykład, oświadczył on, że w swojej pracy nauczycielskiej będzie ograniczał się do Arystotelesa, i dał do zrozumienia, że od Platona należy się raczej trzymać z daleka, ponieważ jego nauka jest sprzeczna z dogmatem chrześcijańskim. Również około połowy XII wieku Mikołaj z Methone, jeden z najwybitniejszych teologów tego okresu, napisał długą rozprawę obalającą poglądy Proklosa, w której wykazał się zadziwiającym opanowaniem środków technicznych dysputy filozoficznej. Skarżył się tam, że wielu jego współczesnych zostało sprowadzonych na manowce herezji wskutek studiowania Proklosa. Traktat Mikołaja jest jednak pod względem jakości dziełem całkowicie różnym od nihilistycznych, antyintelektual-nych ataków na naukę świecką, jakie od czasu do czasu wychodziły z kręgów monastycznych przez całe dzieje Bizancjum. O jego doniosłości merytorycznej świadczy zaś fakt, że kopiowano go i studiowano jeszcze cztery wieki później w związku z soborem trydenckim. Chociaż nie powtórzył się przypadek Jana Italosa, kiedy to wybitna postać bizantyńskiego życia intelektualnego została postawiona przed sądem i skazana za poglądy heretyckie, przez cały XII wiek ciągle toczyły się jakieś dochodzenia w sprawie podejrzeń o herezję, w które zamieszani byli nauczyciele. Dotyczyły one nie tyle tradycyjnych sekciarskich herezji, takich jak sięgający pierwszych wieków chrześcijaństwa montanizm, czy nowych herezji „ludowych", jak dualistyczny, uznający za zasadę bytu walkę między dobrem a złem, bogomilizm, które w oczywisty sposób odwoływały się do ludzi niezadowolonych z ustalonego porządku politycznego i społecznego, ile zajmowały się herezjami „intelektualnymi", które miały mocną podstawę filozoficzną, lecz słabo przemawiały do szerszych kręgów społeczeństwa. W tych śledztwach należy prawdopodobnie widzieć oznakę nieustannego napięcia, jakie w owej epoce wytwarzało śmiałe, odkrywcze czerpanie z tradycji myśli helleńskiej w konfrontacji z potrzebą utrzymania się w ramach syntezy helleńsko-chrześcij ańskiej. Warto również zauważyć, że wyższe wykształcenie znalazło się w tym stuleciu pod bardziej bezpośrednią kontrolą władz kościelnych, niż to było w poprzednim wieku. Szkoły filozofii i prawa ufundowane przez Konstantyna IX w połowie XI wieku mogły istnieć w dalszym ciągu, czy też mogły odradzać się od czasu do czasu, ale rangę głównego ośrodka edukacyjnego zyskała teraz Szkoła Patriarsza, 185 z którą było związanych wielu pisarzy i uczonych XII wieku. W sposób zinstytucjonalizowany wykonywała ona obowiązek nauczania, który nakładał na wszystkich biskupów ich urząd duchowny