Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard
Dach werandy też ucierpiał i w dni deszczowe musieliśmy rozstawiać na podłodze pojemniki na przeciekającą wodę. W ubiegłym roku wszakże zdołałem posunąć się z robotą i gdy w zeszłym miesiącu Setsuko odwiedziła nas znowu, weranda była już mniej więcej doprowadzona do porządku. Noriko na czas wizyty siostry wzięła z pracy urlop, toteż przy utrzymującej się pięknej pogo- dzie obie spędzały na niej dużo czasu, jak za dawnych lat. Często się do nich przyłączałem i chwilami było prawie tak jak kiedyś, gdy w słoneczny dzień rodzina zbierała się tam, by odpocząć, rozmawiając o tym i o tamtym, wymieniając między sobą sło- wa często bez znaczenia. Któregoś razu - było to chyba rankiem, nazajutrz po przyjeździe Setsuko - gdy siedzieliśmy na ganku po śniadaniu, Noriko powiedziała: - Co za ulga, Setsuko, że nareszcie przyjechałaś. Uwolnisz mnie trochę od ojca. - Noriko, jak możesz... - Setsuko niespokojnie poruszyła się na poduszce. - Odkąd przeszedł na emeryturę, trzeba go bardzo pilnować - ciągnęła Noriko ze zło- śliwym uśmieszkiem. -Trzeba dbać, żeby stale był zajęty, bo inaczej popada w melancholię. - No wiesz... - Setsuko uśmiechnęła się nerwowo i z westchnieniem odwróciła się w stronę ogrodu. - Klon chyba już całkiem ozdrawiał. Wygląda okazale. - Setsuko pewnie pojęcia nie ma o tym, jak ty się zmieniłeś, tato. Pamięta ciebie z cza- sów, kiedy byłeś tyranem i chodziłyśmy przed tobą na paluszkach. Bardzo złagodniałeś ostat- nimi czasy, prawda? Zaśmiałem się, żeby Setsuko wiedziała, że to wszystko żarty, lecz wciąż miała niewy- raźną minę. Noriko znów odwróciła się do siostry i dodała: - Ale ojcem naprawdę trzeba bar- dziej się zajmować, całymi dniami snuje się po domu osowiały. - Głupstwa plecie, jak zwykle - wtrąciłem. - Gdybym cały dzień snuł się po domu osowiały, to kto by to wszystko ponaprawiał? - Właśnie - Setsuko zwróciła ku mnie twarz z uśmiechem - dom wygląda teraz prze- wspaniale. Tato musiał się dobrze napracować. - Miał pomocników do trudniejszych robót - wyjaśniła Noriko. - Zdaje się, że mi nie wierzysz. Ojciec jest już nie ten sam. Nie trzeba już się go obawiać. Jest o wiele łagodniejszy, bardziej oswojony. - Noriko, jak możesz... - Czasem nawet coś upitrasi w kuchni. Co, może mi nie wie- rzysz? Nie wierzysz, że z taty teraz dużo lepszy kucharz niż dawniej? - Noriko, myślę, że już dosyć na ten temat - ucięła łagodnie Setsuko. - Czy nie mam racji, tato? Robisz duże postępy. Znowu się uśmiechnąłem i ze znużeniem potrząsnąłem głową O ile dobrze pamiętam, to właśnie wtedy Noriko odwróciła się w stronę ogrodu i zamykając oczy przed słońcem po- wiedziała: - No, ale nie może liczyć na to, że będę przychodziła tu gotować, kiedy wyjdę za mąż. I bez ojca będę miała dość roboty. Gdy to mówiła, Setsuko, która dotychczas wstydliwie patrzyła w inną stronę, rzuciła mi szybkie, pytające spojrzenie. I natychmiast odwróciła oczy, by odwzajemnić uśmiech sio- stry. Lecz jakiś nowy, głębszy niepokój przebijał z jej zachowania i wyraźnie odetchnęła z ulgą, gdy jej mały synek zaczął się uganiać po werandzie, co dało jej sposobność do przejścia na inny temat. - Ichiro, proszę cię, uspokój się - zawołała za chłopcem. Ichiro, po nowoczesnym mieszkanku swych rodziców, był niewątpliwie zachwycony olbrzymią przestrzenią w naszym domu. W każdym ra- zie, nie podzielał widać naszego upodobania do przesiadywania na werandzie - wolał prze- mierzać ją pędem w obie strony, ślizgając się raz po raz na wypolerowanych deskach. Parę razy omal nie przewrócił naszej tacy z herbatą, ale upomnienia matki jak dotąd na nic się nie zdały. I teraz też, gdy Setsuko zaproponowała, żeby wziął poduszkę i usiadł razem z nami, przyczaił się w kącie ganku, nadąsany. - Chodź, Ichiro - zawołałem. - Nużą mnie te ciągłe rozmowy z kobietami. Usiądź przy mnie i pogadamy o męskich sprawach. Przyszedł natychmiast. Położył swoją poduszkę obok mojej i usadowił się wytwornie, prostując plecy jak należy, z rękami na udach. - Oji - rzekł z powagą - mam pytanie. - Słucham, Ichiro, o co chodzi? - Chcę się czegoś dowiedzieć o potworze. - Potworze? - Czy on jest prehistoryczny? - Prehistoryczny? To ty znasz już takie słowa? Musi być z ciebie bystry chłopak. W tym momencie dostojeństwo Ichiro gdzieś się rozpłynęło. Porzuciwszy przybraną pozę, przewrócił się na plecy i jął wymachiwać nogami. - Ichiro! - napomniała go szeptem Setsuko. - Jak ty się zachowujesz przy dziadku? Usiądź! Jedyną reakcją chłopca było powolne opuszczenie nóg, które bezwładnie opadły na podłogę. Potem zamknął oczy, złożywszy na piersiach ręce. - Oji - zapytał sennie - czy ten potwór jest prehistoryczny? - O jakim potworze mówisz, Ichiro? - Proszę mu nie mieć za złe, tato - tłumaczyła Setsuko uśmiechając się nerwowo. - Wczoraj, kiedyśmy tu przyjechali, przed dworcem wisiał jakiś plakat filmowy. Przez całą drogę w taksówce zamęczał kierowcę pytaniami. Wielka szkoda, że sama tego plakatu nie widziałam. - Oji! Więc czy ten potwór jest prehistoryczny, czy nie jest? Żądam odpowiedzi! - Ichiro! - Matka spojrzała na syna ze zgrozą. - Nie bardzo wiem, Ichiro. Myślę, że musielibyśmy wpierw zobaczyć film. - To kiedy go zobaczymy? - Hmm. Najlepiej spytaj mamę. Może w tym filmie straszą dzieci, nigdy nie wiadomo. Nie chciałem go sprowokować tą uwagą, lecz efekt jej był piorunujący. Mój wnuk przetoczył się z powrotem na poduszkę i siedząc miażdżył mnie spojrzeniem. - Jak śmiesz! - krzyknął. - Co ty mówisz! - Ichiro! - Setsuko była przerażona