Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard
.. Nie bez pod- stawy bowiem jeden z polemistów dostrzegał wówezas (1769) w Polsce pięć odłamów opinii: była partia kró- lewsko-rosyjska, królewsko-patriotyczna, sasko-polska, sasko-moskiewska i właściwa konfederacka, którym odpowiadały nazwiska: Poniatowski, Czartoryski, Kra- siński, Podoski, Pac. Wybierając kwintesencję z tej rozmaitości, odstąpi- 270 Polscy pżsarze polżtţczni my nieraz od porządku ehronologicznego, którego d ściśle przestrzegaliśmy w Koţfederacjż barskżeji. wstępie posłuchamy dwóch przyśpiewek, obu sztu nie stylizowanych, a cechujących przejśeie od Ra mia do Baru. Z jednej strony słychać "Siedem psalmów wolnţ polskiej" : Panie, wysłuchaj modlitwy moje, nakłoń ucha na ję, nie moje, a nad płaczem moim ulituj się: pokrusz kajd moje, zdejm z karku jarzmo nieznośne. Przyszłam do Po z Lechem, kwitnęłam. w Polsce tysiąc dwieście lat, a oto trzech zostałam niewolnicą; synowie moi okowali mnie płód wnętrzności moich wziął mnie w niewolę. Dzieci n w sieroctwie po Auguście III udręczyły mnie bez litości, ţ kły w sercach swoich: "Zabierzmy wolność, panujmy sţ weźmy w poddaństwo braci naszych, niewolnikami nasz uczyńmy". Wolny głos, liberum veto, źrzenicę moję do szes zgładzili i znieśli, światło oczu moiCh obrócili w ślepotę mo Któż się teraz oprze królom? Gdzie jest sposób obrony absolutności? Hetman miał kilkaset oficyjerów, miał k tysięcy kompanii szlachty osiadłej, z tych kilkadziesiąt t zawsze posłami na sejmach: mógł zasłonić się nimi, zasłi Ojezyznę od absolutności, mógł obronić swobody narodc Teraz zginęłó aequilibrium między królem a Rzplitą, tak ży teraz Ojezyzna względem króla, jak łut względem cetn Wszystko, co się stało od konwokacji, to jedna paśmo gwałtów i nadużyć, wszystko dla despotyzmu; nie dla Ojezyzny. "Spraw Panie, aby dawna Rzplita Polska, taka właśnie, jaką odumarł August Trzeei, by= ła z rozwalin swoich znowu wystawiona, wiara kato= licka ocalona, wolność przywrócona". 1 Autor nie dał przy tym rozdziale przypisów, bowiem ţţ opiera się na swej monografii: Kon,federacja barska, t. II, Warszawa 1938, rozdz. XXIX. Tam atrybucje autorstwa sze- regu pism przedstawione są w sposób bardziej hipotetyczny i podlegający kontroli. Ulotna publżcţstţka barska 29I Z przeeiwka jakiś regalista - może Franciszek Bo= homolec, może ktoś z jego braci - głosi Pţazt>dę o Po1- szeze z Izţaela. Dobrze poinformowany aţtor piętnu= je biblijnym stylem zaślepienie i prywatę tych ludzi, co z radomian przeistoczyli się raptem w barzan: Wina złego w "lewitach", zaniedbujących wychowanie młodzieniaszków. Nie będzie porządku ni szezęścia, póki nie będzie reformy na korzyść monarehii i demo- kracji szlacheckiej: "aby syny królewskie, pokąd ieh pokolenia stanie, wstępowali na majestat po ojcach swoich". Gdyby ta rada była nie w smak, to przy- najmniej uporządkować trzeba elekeje, aby każde wo- jewództwo głosowało u siebie, a królem zostawał ten; kto w całej Polsce najwięcej zdobędzie głosów. "Nieeh się rycerstwo wyzwoli spod panowania majętników"; niech ono samo wybiera na urzędy: co sześć lat nowy minister czy urzędnik, aby jak najwięcej obywateli zdobywało wiedzę i doświadezenie. Te dwa motywy: antykrólewski i królewski, prze- wijać się będą w różnych tonacjach przez całą publi-~ cystykę czasów barskich. W okresie pierwszych powstań (Bar, Kraków, Nieś- wież 1768 r:) palące pytanie brzmi: bić się czy nie bić? Zagaja dyskusję Dzieduszycki, cześnik koronny, który, uważając wybuch Józefa Pułaskiego za niewezesny, a w duchu barzan wietrząc coś nieczystego, rozrzuca na Podolu trzeźwiące "Myśli". Ktoś inny prześwietla "Cel rzeczy barskich" w sensie dla powstańców nie- pochlebnym: przez wolność. rozumieją tamci anarehię i liberum veto, a dążą właśeiwie do detronizaeji. Gdy- by nawet zwyciężyli, będzie jeszeze gorzej, bo poczną się nawzajem zagryzać. Oczywiście barzanie nie pozostali dłużni odpowie- 272 Polscy pisarze politţczńi dzi: jakaś "Glossa" przyznaje ironicznie, że wszelka władza pochodzi od Boga, ale od niego idą też wszel- kie plagi, od których przecież bronić się wolno. Pewien rzetelnie myślący obywatel" zauważył, że wojna na- rodu z królem wyjść może tylko na dobro zazdrosnym sąsiadom: "Włożone na nas nowe prawa, poddając kró- la, a co większa, tron, w dependencją mocarstwa obceţ go, są króla i tronu zniewagą; poddając naród w pod= daństwo pograniczne, są narodu tego hańbą i zgubą. Wynieśliśmy króla na tron wolny, oddaliśmy rządowi jego naród, prawom tylko i powszechnej nas samych woli podległy. Dziś samowładność Rzplitej, najwyższą zwierzchność w ręce carów moskiewskich widziemy prawem złożone". Uratować nas może jedynie zgoda króla z narodem: jeżeli królowi nie uda się pośred= nictwo między szlachtą i Rosją, to przyjdzie zasięgnąć rady od sumienia, rozumu i honoru. "Większa chwała z najcnotliwszymi wszystko azardować ţniż zażywać powagi tronu i oręża do podbicia narodu pod abcą władzę". Prawie na pewno pisał to - Zamoyski. Jakiekolwiek wątpliwości żywili eks-kanclerz i Czar- torysey co do gruntowności roboty barskiej, i bez względu na fatalne pobratymstwo broni żołnierza kró- lewskiego z rosyjskim w tłumieniu powstania, zdaniem Czartoryskich konfederaci nie powinni byli rezygno- wać z walki: wspólnym celem króla i opozycji powin- no być zrzucenie z karków obeej dependencji. Z tyzn celem doskonale harmonizują ówczesne konfederac- kie odezwy do różnych samolubów-neutralistów, co chcieliby bez nadstawiania karku odzyskać niepod- ległość za wstawiennictwem Austriaków czy Prusa- ków. Wybuch wojny tureckiej (październik 1768) wysu= Ulotna publicystyka barska 273 nął sprawę naszej niezawisłości, ale także i całości