Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard

Na trawniku spotkała Kaylina spoglądającego ponurawo na wóz pełen zwierzaków. Nowy doradca Gaborna, Jureem, który jeszcze niedawno służył Rajowi Ahtenowi, stał obok chłopca, plecami do Myrrimy, i udzielał Kaylinowi nauk. Z powodu ujadania psów musiał mówić dość głośno. - Przyjdzie ci służyć z całych sił, bez wytchnienia - perorował. - Psy muszą być silne, a to będzie zależeć od tego, jak będziesz karmił je i poił, jak często będziesz je kąpał. Chłopiec energicznie kiwał głową. Myrrima zatrzymała się za Jureemem. Już wcześniej widziała, jak pouczał służbę domową, naprzykrzając się a to pokojówce, a to stajennemu, i ciekawa była, cóż właściwie były niewolnik z odległego kraju może mieć do powiedzenia. - Dobry sługa poświęca się bez reszty dla swojego pana - ciągnął dobitnie Jureem z wyraźnym taifańskim akcentem. - Nigdy nie poddaje się zmęczeniu, nigdy nie zaniedbuje swoich obowiązków. Zawsze wykonuje co do niego należy najlepiej jak potrafi. Służy swemu panu myślą i uczynkiem, odgaduje jego życzenia, zanim jeszcze zostaną wypowiedziane. Poświęca swe życie, swe marzenia i przyjemności dla jego dobra. Potrafisz to uczynić? - Ale ja chcę tylko opiekować się psami - powiedział chłopiec. - Opiekując się nimi, będziesz służył swemu panu. Takie zadanie zostało ci wyznaczone. Ale jeśli znajdzie dla ciebie inne zajęcie, wówczas musisz być gotowy wypełnić jego rozkaz. Rozumiesz? - Znaczy, że może zabrać mnie od psów? - jęknął Kaylin. - Pewnego dnia może i tak. Jeśli będziesz się dobrze sprawiał, przyda ci nowych obowiązków. Może kazać ci pracować i poza psiarnią, w stajni na przykład, albo przeznaczyć do tresowania brytanów bojowych. Może cię nawet wcielić do gwardii i dać broń. Przecież psy darczyńcy to też dogodny cel dla zabójców Raja Ahtena. Przydasz się królowi. On całe dnie i noce pracuje dla swego ludu. Ucz się od niego oddania. Wszyscy służymy sobie nawzajem. Człowiek jest niczym bez swego pana. Pan jest niczym bez swoich sług - zakończył Jureem i odszedł szybkim krokiem do jakichś kolejnych powinności. Chłopiec przez dłuższą chwilę rozważał jego słowa, a potem spojrzał na Myrrimę i odetchnął głęboko. Uśmiechnął się do niej, podobnie jak wszyscy mężczyźni od czasu, gdy otrzymała dar urody. Postawiła oba szczeniaki u swoich stóp, obok talerza. Zaraz zajęły się kiełbaskami. Pogłaskała psiaki. Aż do tej chwili nie wiedziała, co robić. Teraz pojęła, że musi przygotować się na najgorsze, a słowa Jureema tylko ją w tym utwierdziły. - One cię lubią - mruknął Kaylin. - Dobrze je znasz? Wiesz, który jest z jakiej suki? Kaylin skinął głową. Jasne, że wiedział. Właśnie dlatego Groverman odesłał go na służbę do króla Ordena. - Chcę cztery - powiedziała Myrrima, cicho, żeby nikt nie podsłuchał. Dobrze rozumiała, że biorąc sobie szczeniaki bez wiedzy króla, popełnia kradzież, ale chłopiec nie mógł o tym wiedzieć. Przecież widział dopiero co, jak zasiadała przy jednym stole z królem i królową i mógł przypuszczać, że ta szlachetnie urodzona kobieta ma prawo do szczeniaków. Myrrima miała nadzieję, że jeśli bardzo się postara, naprawdę sobie na nie zasłuży. - Od dwóch będę chciała wziąć siły życiowe, od jednego powonienie i od ostatniego metabolizm. Możesz wybrać mi najlepsze? Kaylin pokiwał energicznie głową. Po śniadaniu Ioma i Gaborn wrócili na chwilę do sypialni i zamknęli za sobą drzwi, zostawiając oboje Dzienników w przedpokoju. Ioma nie czuła się tu najlepiej. Wielkie łoże z płaskorzeźbami przedstawiającymi błaznów i królów w nogach i ananasy w głowach jeszcze tydzień wcześniej należało do jej rodziców. Na szafce przy wykuszowym oknie, gdzie rankiem było najlepsze światło, stały wciąż perfumy i kosmetyki jej matki, rzeczy jej ojca ciągle jeszcze wisiały w szafach. Gaborn nie przywiózł wiele własnych ubrań, zresztą stroje starego króla całkiem dobrze na niego pasowały. Jednak to nie przedmioty były najgorsze, ale budzący wspomnienia zapach. Ioma wciąż czuła na poduszce woń włosów matki, ślady jej maści do ciała i perfum. Czy powinnam mu powiedzieć? zastanawiała się. Była pewna, że nosi w sobie dziecko Gaborna. Pobrali się wprawdzie ledwie cztery dni wcześniej, nie miała żadnych mdłości i zostało jeszcze trochę czasu do jej zwykłej, comiesięcznej pory, ale czuła się dziwnie, jakby jakiś obcy element pojawił się w głębi jej ciała. Na dodatek Myrrima powiedziała jej dzisiaj: „Rozkwitłaś”. Ale czy to dowód czegokolwiek? Niekoniecznie. Nie śmiała zdradzać się z tymi nadziejami przed Gabornem. Siadła na brzegu łóżka, niepewna, czy Gaborn pragnie jej w tej chwili, czy nie, on jednak stanął zamyślony przy oknie i przez dłuższą chwilę patrzył gdzieś na południe. - Zdecydowałeś już, co czynić? - spytała. Przed ślubem myślał tylko o tym, jak pokonać Raja Ahtena, usiłował odgadnąć, gdzie Wilk uderzy w następnej kolejności