Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard

Zamek się nie poddawał. - Do licha - powiedziała. - To nie ta. To dr Smile. - Psychiatra? - spytał z nagłym zainteresowaniem Leo. -2 jednej z tych wielkich mieszkalni? Czy to działa? Włącz go. Dziewczynka posłusznie włączyła psychiatrę. - Cześć, Monika - powiedziała metalicznym głosem walizka. - Witam, panie Bulero. Źle wymawiała jego nazwisko kładąc akcent na ostatniej sylabie. - Co pan tu robi, proszę pana? Jest pan o wiele za stary, aby tu być. Hi-hi! Czy też może uległ pan regresowi w wyniku niewłaściwie przeprowadzonej, tak zwanej Terapii E... phr-ghrr! Mechanizm szumiał chwilę. - ... w Monachium? - dokończył. - Czuję się świetnie - zapewnił go Leo. - Słuchaj, Smile, czy znasz kogoś, kto mógłby mnie stąd wydostać? Podaj jakieś nazwisko. Nie mogę tu dłużej zostać, rozumiesz? - Pan Bayerson - powiedział dr Smile. - Prawdę mówiąc, właśnie u niego jestem, w jego biurze, oczywiście w postaci przenośnego terminalu. - Nie znam nikogo nazwiskiem Bayerson - powiedział Leo. - Co to za miejsce? Zdaje się, że to jakiś obóz dla chorych dzieci albo sierot czy coś takiego. Podejrzewałem, że to może być w układzie Proximy, ale skoro ty tu jesteś, to musi być gdzie indziej. Bayerson! - Uświadomił sobie nagle. - Do diabła, masz na myśli Mayersona. Barneya. Z P. P. Layouts. - Tak, zgadza się - rzekł dr Smile. - Skontaktuj się z nim - powiedział Leo. - Powiedz mu, żeby natychmiast porozmawiał z Felixem Blau z Trójplanetarnej Agencji Policyjnej, czy jak się tam oni nazywają. Niech Blau zajmie się tym i dowie się, gdzie właściwie jestem, po czym przyśle tu statek. Zapamiętałeś? - W porządku - powiedział dr Smile. - Zaraz zwrócę się do pana Mayersona. Właśnie konferuje z panną Fugate, swoją asystentką, która jest także jego kochanką i ma dziś na sobie... hmm. Właśnie w tej chwili o panu mówią. Jednak, rzecz jasna, nie mogę panu powiedzieć co. Obowiązuje mnie tajemnica lekarska, pan rozumie. Ona ma na sobie... - No dobrze, kogo to obchodzi? - przerwał zirytowany Leo. - Proszę mi wybaczyć - powiedziała walizka. - Muszę się na moment wyłączyć. Wydawała się obrażona. Zapadła cisza. - Mam dla ciebie złe wiadomości - powiedziało dziecko. - Jakie? - Żartowałam. To nie jest naprawdę dr Smile. Tylko tak udaje, żebyśmy nie czuli się samotni. Działa, lecz nie jest połączony z nikim i niczym. Nazywają to obwodem wewnętrznym. Wiedział, co to oznaczało: urządzenie było autonomiczne. Ale w jaki sposób mogło wiedzieć o Barneyu i pannie Fugate, znać szczegóły ich życia osobistego? Wiedzieć nawet, co ona ma na sobie? Dzieciak najwidoczniej nie mówił prawdy. - Kim jesteś? - spytał ostro. - Monika... a jak dalej? Chcę znać twoje nazwisko. Wydawało mu się, że ją zna. - Wróciłem - oznajmiła nagle walizka. - No, panie Bulero... Znów źle wymówił nazwisko. - Omówiłem pański dylemat z panem Mayersonem, który skontaktuje się z Felixem Blau, tak jak pan żądał. Pan Mayerson sądzi, że przypomina sobie jakiś artykuł z prasy ONZ mówiący o obozie bardzo podobnym do tego, gdzieś w pobliżu Saturna, dla dzieci opóźnionych w rozwoju. Może... - Do diabła - rzekł Leo - ta dziewczynka nie jest opóźniona w rozwoju. Jeżeli już, to raczej przedwcześnie rozwinięta. Nie miało to sensu. Jedyna sensowna rzecz w tym wszystkim to to, że Palmer Eldritch chciał coś od niego i nie chodziło tylko o to, by usunąć Leo z drogi. Chciał go upokorzyć. Na horyzoncie pojawił się jakiś ogromny, szary kształt; pędził na nich z rykiem. Miał paskudnie nastroszone wąsy. - To szczur - powiedziała spokojnie Monika. - Taki wielki? - spytał Leo. Na żadnej planecie Układu Słonecznego, na żadnym z księżyców nie istniało tak ogromne dzikie zwierzę. - Czego on od nas chce? - spytał, zastanawiając się, dlaczego ona się nie boi. - Och - odparła - myślę, że chce nas zabić. - I to cię nie przeraża? - Usłyszał swój głos wznoszący się do krzyku. - To znaczy, że chcesz umrzeć w taki sposób i to teraz? Pożarta przez szczura wielkości... Jedną ręką chwycił dziewczynkę, a drugą złapał walizkę z doktorem Smile'em i zaczął umykać przed szczurem. Ten dopadł ich, przeleciał nad nimi i umknął; szary cień szybko zniknął w oddali. - Przestraszył cię - zachichotała nieprzyjemnie dziewczynka. - Wiedziałam, że nas nie zobaczy. One nas nie widzą. Są ślepe na naszą obecność. - Ach, tak? Teraz już wiedział, gdzie się znajduje. Felix Blau go nie odnajdzie. Nikt go nie odnajdzie, nawet gdyby szukali całą wieczność. Eldritch wstrzyknął mu dożylnie narkotyk przenoszący, na pewno Chew-Z