Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard
- Chwileczkę, - Tsavong Lah zdjął rękę z bloku do cięcia kości. Harrar nie posiadał się ze zdumienia. Jego oczy omal nie wyszły z orbit. - Zamierzasz prosić bogów, żeby zaczekali? - zapytał. - Bogowie zrozumieją. - Tsavong Lah znów zwrócił się w stronę podobizny twarzy Maala Laha i zapytał: - Czy to pierwsza taka wiadomość przesłana przez nieprzyjaciół za pośrednictwem impulsów siły ciążenia? Maal Lah kiwnął głową. - O ile mi wiadomo, tak - powiedział. - A zatem dlaczego powinniśmy przypuszczać, że niewierni starają się porozumieć z obrońcami Borleias? - zapytał. Spojrzał na Seef. -Sprawdź, co się stało z yammoskiem biorącym udział w bitwie o Talfaglio, i wydaj wszystkim najwyższym dowódcom rozkaz zniszczenia wojennych koordynatorów, gdyby groziło im wzięcie do niewoli. Seef kiwnęła głową. Podobnie jak kapłan Harrar, nie posiadała się ze zdumienia. - Stanie się, jak rozkazałeś - powiedziała. - Wydzielę grupę specjalną i wydam rozkaz, aby pochwycili tamten okręt Jeedai -zaproponował Maal Lah. - Lepiej byłoby zignorować okręt, niż poinformować Jeedai o ich sukcesie - przerwał mu Harrar. Wyciągnął rękę i wskazał blok do cięcia kości. - Bądź uprzejmy, wojenny mistrzu - dodał. - Bogowie się niecierpliwią. - Jeszcze chwilę. - Tsavong Lah przekazał słowa kapłana najwyższemu dowódcy, ale nadał im postać rozkazu. - Nie życzę już sobie, żeby nasze zadanie wykonywał dovin basal umieszczony na powierzchni ciemnego księżyca - dodał po chwili. - Wydaj rozkaz, aby oddziały szturmowe zaczęły zastawiać grawitacyjne pułapki. - A co z ujawnieniem naszego planu obrońcom planety Coruscant? - Na twarzy Maala Laha malowało się teraz zdumienie nie mniejsze niż na obliczach Harrara i Seef. - Jeżeli twoje podejrzenia na temat yammosków okażą się uzasadnione, nie musimy ujawniać w tej chwili naszej taktyki walki. - Może nie, ale czasami ognisty robaczek ma rację, a supernowa się myli. - Tsavong Lah opuścił rękę na blok do cięcia kości, popatrzył na otaczające planetę Borleias obronne platformy i przesunął ramię do przodu, aż pod piłą mistrza przemian znalazł się łokieć. - Pragniemy, żeby dzisiaj bogowie jeszcze bardziej nam sprzyjali - powiedział. - Dlatego dajemy im całe przedramię. ROZDZIAŁ 33 Jaina wysunęła głowę nad krawędź wydmy podobnej do pagórka kredowego pyłu i spojrzała przed siebie. Za wierzchołkiem następnego wzgórza ujrzała imperialnego robota kroczącego, zwanego oficjalnie uniwersalnym terenowym transporterem opancerzonym typu AT-AT. Na tle następnej szarej wydmy wyraźnie odcinała się biała kabina i opancerzony garb przedziału dla pasażerów. Młoda kobieta odwróciła głowę i zasyczała, aby ostrzec podążających za nią członków oddziału specjalnego, a potem odpięła od pasa rękojeść świetlnego miecza. Przestarzały robot kroczący typu AT-AT był ostatnią rzeczą, jakiej mogła się spodziewać wewnątrz yuuzhańskiego światostatku, ale jako pilotka Eskadry Łobuzów brała udział w setkach akcji i już dawno przestała się dziwić czemukolwiek. Zapaliła jarzeniowy pręt i ujrzała błysk światła odbitego od iluminatora kabiny robota. Postanowiła zawierzyć wyostrzonym przez udział w wielu walkach bitewnym instynktom i zaczęła się staczać ze wzgórza. Tocząc się i uskakując to w jedną, to znów w drugą stronę, poczuła, że ogarnia ją to samo dziwne odrętwienie, jakie towarzyszyło jej podczas każdej walki. Inni piloci twierdzili, że czują się wyobcowani albo mają wrażenie, jakby patrzyli na siebie oczami kogoś innego. Zazwyczaj po dwóch albo trzech walkach przy takim samopoczuciu popełniali idiotyczny błąd i pozwalali, żeby bliznogłowi zamienili ich w supernowe. Jaina wiedziała jednak, że w jej przypadku chodzi o jakiś rodzaj rezygnacji i pogodzenia się z losem, a przede wszystkim z okropnościami, jakie niosła ze sobą każda walka. Bardzo chciałaby przypisać te uczucia wierze w potęgę Mocy, ale wiedziała, że chodzi o coś innego. Jej reakcja była czymś w rodzaju emocjonalnego pancerza, sposobem uni-i kania udręki wywołanej widokiem straszliwej śmierci przyjaciela albo skrzydłowego. Pomagała także utrzymywać na wodzy przerażenie wywołane świadomością, że może być następna. Wznosząc tumany kredowego pyłu, Jaina znieruchomiała u stóp wydmy