Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard

WydawaBo mu si, |e jeszcze tylko chwila i bdzie staB, ale koBa znowu ze[lizgnBy si z szyn. Robotnik odskoczyB, wagonik upadB. - Chwyc z tej strony, spróbujcie podeprze z drugiej - usByszaB spokojny gBos za plecami. OdwróciB si zaskoczony. Obok niego staB student. Na czoBo opadaB mu kosmyk wBosów, ciemne oczy patrzyBy przyjaznie. ZBapali we dwóch. Kilkana[cie sekund pózniej wagonik staB na torach. - On chyba na ksidza pójdzie, taki miBosierny - mruknB pod nosem jeden z robotników do stojcego obok majstra. Na skutek wybuchu wojny zostaBem oderwany od studiów i od [rodowiska uniwersyteckiego. StraciBem w tym czasie mojego Ojca, ostatniego czBowieka z mojej najbBi|szej rodziny. Wszystko to stanowiBo tak|e w znaczeniu obiektywnym jaki[ proces odrywania od poprzednich wBasnych zamierzeD, poniekd wyrywania z gleby, na której dotychczas rosBo moje czBowieczeDstwo. Jan PaweB II,  Dar i Tajemnica" Karol WojtyBa w okresie okupacji. 12. ByBo jeszcze jasno, gdy wyszli z kamienioBomów. DzieD wyraznie si wydBu|yB, ale to byB jedyny znak zbli|ajcej si do koDca zimy. Mróz wci| dokuczaB, temperatura nieraz spadaBa do minus trzydziestu stopni. W tych warunkach wielogodzinna praca na otwartym powietrzu nie nale|aBa do przyjemno[ci, ale Lolek przypominaB sobie wtedy opowie[ci karmelitów z Wadowic o ojcu Rafale Kalinowskim, który po powstaniu styczniowym spdziB dziesi lat katorgi na Syberii. Jemu na pewno byBo zimniej, my[laB. - Chodzmy troch szybciej, to si rozgrzejemy - zaproponowaB Julek KydryDski. Dzisiaj wracali razem, do mieszkania KydryDskich na Felicjanek, po drugiej stronie WisBy. Par dni temu tata Lolka zachorowaB, a matka Julka zaproponowaBa, |e bdzie szykowaBa dla niego obiad. W drodze powrotnej Lolek zabieraB wic jedzenie na Tynieck. ZajmowaBo mu to troch wicej czasu (na ulic Felicjanek, gdzie mieszkali KydryDscy, szBo si jakie[ dwadzie[cia minut dBu|ej), ale za to tata miaB codziennie posiBek przygotowany wprawn rk pani KydryDskiej. Przeszli przez most Dbnicki i po paru minutach byli ju| przed domem. - Skocz jeszcze na Batorego, do przychodni, po lekarstwo dla taty - powiedziaB Lolek. - Zobaczymy si za chwil. WróciB póB godziny pózniej. - Marysia z tob pójdzie, pomo|e podgrza obiad - powitaBa go pani KydryDska. - Taki mróz, |e wszystko bdzie zimne, nim dojdziecie. - Nie wiem, jak si wam odwdziczymy za tyle serca - powiedziaB. - Oj, Lolku, co te| opowiadasz. Trzeba sobie pomaga, szczególnie w takich ci|kich czasach. - KydryDska ju| nakBadaBa jedzenie do mena|ek. - Marysiu, tylko ubierz si ciepBo - zawoBaBa jeszcze do córki