Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard

- Czas płynie, a my stoimy w miejscu. Smażony, gorący karp z patelni już na stole. Smakuje wybornie. Walizki spakowane, bilet w kieszeni. Odjeżdżam o północy. Zima. Czekamy na peronie, pociąg spóźnia się pół godziny. Norman drży, ale myślę, że to pewnie z zimna. Za lekko się ubrał. - Przyjedź w najbliższą sobotę. Stąd do Berlina niecałe dwieście kilometrów. Zobaczysz, jak się urządziłam. Pada śnieg, wokół biało. Mróz szczypie w nos i policzki. Norman ma śmiesznie oszronione wąsy. Zimne, łaskoczące przy pocałunku. I nie wiadomo dlaczego łzy w oczach. Pewnie też z zimna. Pociąg rusza. Z okna wagonu na pustym peronie widzę nieruchomą, oddalającą się postać. 225 Polonista Heinz 226 Berlińskie mieszkanie służbowe jest przestrzenne, trzy duże pokoje, jasna kuchnia, łazienka, dwa korytarze i skrytka na sprzęt domowy - szczotki, odkurzacze. W Polsce zazdrościmy enerdow-com takich luksusowych mieszkań. U nas są dziuple z kuchniami bez okien. Zewnętrzne ściany bloku wyłożone jasną glazurą. Wszędzie czysto, porządek. Zastanawiam się tylko, dlaczego pani dozorczyni z parteru zawsze wychyla głowę z mieszkania, gdy Andrzej, Hipcio i ja wchodzimy do windy. Notuje godziny naszych powrotów? Komu to potrzebne? Już po kilku dniach wiem, że pani dozorczyni nie jest zwykłą dozorczynią. Ma jeszcze inne obowiązki. I etat w bezpiece. Mieszkamy we trójkę, każdy ma swój pokój. Andrzej jest artystą plastykiem na stażu, a Hipcio dziennikarzem z doktoratem. Ja zajmuję salon, gdzie stoi telewizor. Tu będziemy jeść wspólne kolacje, oglądać dzienniki i opowiadać, co się komu przydarzyło w ciągu dnia. W naszym bloku międzynarodowe towarzystwo. Pod nami Węgrzy, dwa piętra niżej Jugosławianie. Berlin Wschodni robi wrażenie. Jest dużym, nowoczesnym miastem, z metrem i kolejką miejską. Muszę się rozejrzeć w środowisku dziennikarskim, poznać obcych i polskich korespondentów oraz zaanonsować się w naszej ambasadzie. To obowiązek. Na chwilę zapominam o własnym wizerunku. Boleśnie przypomni mi o tym wizyta w polskiej ambasadzie. Attache prasowy, osoba odpowiedzialna za kontakty z dziennikarzami, to prymitywny towarzysz z Konina. Z dnia na dzień został dyplomatą. - Kto panią tak pięknie pogryzł? - pyta przy powitaniu. - Proszę? Może pan powtórzyć pytanie? Chyba od niedawna pracuje pan w ambasadzie? Dyplomata z Konina już rozumie, że popełnił nietakt. Nie wie, jak się zachować. Wskazuje palcem na młodego chłopaka za biurkiem, który stoi na baczność pąsowy jak róża. Wzrok wbił w podłogę. Wstyd mu za brak kultury i chamstwo zwierzchnika. - Kolega poinformuje panią o wszystkim - mówi dyplomata. Jest speszony. Wychodzi. Oboje oddychamy z ulgą. Chłopak za biurkiem to stażysta z biegłą znajomością niemieckiego i nienagannymi manierami. - Ależ go pani zgasiła. On naprawdę jest tu zaledwie kilka dni. Od stanowiska i pozycji dyplomaty przewróciło mu się w głowie. Pomogę pani przy zbieraniu materiałów i w czym tylko będę mógł. Po kilku dniach towarzysza z Konina spotykam na bankiecie w polskim ośrodku kultury. Już sporo wypił. Z kieliszkiem w ręku, chwiejnym krokiem, idzie przez salę w moim kierunku. - Chciałbym panią przeprosić... - Za co? Za zachowanie? Nie trzeba. Od takich dyplomatów jak pan nie oczekuję ani kultury, ani taktu, ani tym bardziej przeprosin. To jest na szczęście jedyny przykry incydent w Berlinie. Tu mam się rozluźnić, rozejrzeć po świecie, znaleźć ciekawych rozmówców i ciekawe tematy. Moim szefem i opiekunem jest doświadczony dziennikarz, Ślązak z pochodzenia, ze znakomitą znajomością niemieckiego i złożonych, skomplikowanych spraw Niemiec. Były minister Ziem Odzyskanych. Podobno w czasach stalinowskich siedział w więzieniu. Nie pytam, za co. Jest popularny i lubiany w Berlinie. Niemcy mówią 0 nim „Papa". W kraju strajki i napięcia. Podobno w sklepach nie ma już żadnego towaru. Został ocet i liście laurowe. Już wiem, że telefon w służbowym mieszkaniu jest na podsłuchu. Z Normanem rozmawiam więc krótko, bez zbędnej wylewności, czego on nie może zrozumieć. - Dlaczego jesteś taka obcesowa i zasadnicza? Już cię nic a nic nie obchodzę? Poznałaś kogoś? - Nikogo nie poznałam. Wytłumaczę ci, gdy przyjedziesz. Jeśli wspomnę o podsłuchu, rozmowa natychmiast zostanie przerwana. Wczoraj Hipcio omal nie dostał zawału. Dzień wcześniej telefonował do domu. Chciał znów zadzwonić. Podniósł słuchawkę 1 usłyszał w niej swój głos, a potem całą rozmowę z poprzedniego dnia