Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard

Tylko dzięki niemu byli tym, kim byli: władzą wykonawczą enklawy Armaniaków, która wciąż była dobrym interesem. jan: Matka przysyła ci najserdeczniejsze pozdrowienia. KAROL: O tak. jan: Nie mów w ten sposób. Ona bardzo wiele o tobie myśli. karol: Jak się miewają jej zwierzęta? jan: Czy widziałeś kiedy biało-czarnego niedźwiedzia z Chin? karol: Ma takiego? jan: On ją uwielbia. Kiedyś wyciągnął łapę i wyrwał służącemu kawał mięsa z pośladków. Nosi teraz ochraniacze na łapach. karol: Rozumiem. Właściwie nie nienawidził matki. Można by może powiedzieć, sądząc nawet po drżeniu jego głowy, gdy wymieniano jej imię, że tęskni za tym, żeby być jej ukochaną małpką. Jej małym niedźwiadkiem. Od czasu śmierci Madeleine jego matką de facto była Jolanta, królowa Sycylii; od niej dostał tę zbroję, którą miał na sobie. Był zaręczony z córką Jolanty i przez ostatnie dwa lata Jolanta myślała o nich zawsze jako o parze. jan: Nie ufaj tej hiszpańskiej damie, jeśli idzie o opinię o twojej własnej matce. karol: Doskonale. jan: Już czas, żebyście byli wszyscy razem. Mówił z autentycznym współczuciem. jan: Ty, twój ojciec i matka. Chcę powiedzieć, że twój ojciec nie może podróżować. Czy pomyślałeś, jak by to wyglądało, gdyby Anglicy odebrali mi Paryż? A twój ojciec by w nim został? Joanna dArc karol: A co z moją siostrą? Czy król angielski chce ją mieć? jan: Myślę, że to byłoby dobre dla wszystkich. Delfin zaczął drżeć. Było w tym trochę gniewu, lecz więcej niepewności. karol: Jeśli będą mieli syna, to będzie dobre dla ich syna. Zrobi się go królem obu krajów, prawda? Przecież to wszystko po to, prawda? Żeby podstawić dziecko na moje miejsce? jan: Proszę cię! Ciebie się nie wciąga w nic podobnego. Pozwól, że zajmę się twoimi sprawami. Ty zwołasz Stany Generalne, a ja zbiorę dla ciebie armię, trzydzieści lub czterdzieści kompanii. Nabierzemy Gminy na pół miliona. Chłopiec uniósł obie szczupłe ręce i zaczął wymachiwać nimi przed twarzą. Sprawiły to cyfry, które Jan wyczarowywał. karol: Nic się nie stanie, dopóki nie odprawisz publicznej pokuty za zabójstwo stryja Ludwika. tanguy: Słuchajcie, słuchajcie! jan: Posłuchaj, Tanguy, to jest sprawa pomiędzy moim kuzynem i mną. karol: Chcę, żebyś odprawił teraz publiczną pokutę w katedrze w Bourges, a przy grobie stryja Ludwika w Paryżu w czasie przeze mnie oznaczonym. jan: Nie odprawię pokuty, Karolu, to była przysługa dla tego kraju. karol: Nie mów tak, nie mów tak. jan: Jedź ze mną do twego ojca. Jeżeli on powie, żebym odprawił pokutę, odprawię ją. karol: Nie, nie, nie. Wiem, co zrobiłeś. Przekupiłeś służących stryja Ludwika i sługę mego ojca. Uciąłeś jego kochaną lewą rękę, a jego mózg wdeptałeś w błoto. Diuk westchnął i zrobił mały gest lewą ręką. 18 19 Thomas Keneally jan: Zawsze tak jest, kiedy zabija się ludzi, to smutne, ale prawdziwe. Czy mówili ci, Karolu, że on tej nocy napastował twoją matkę? karol: Napastował? jan: Karolu, ta biedna kobieta urodziła właśnie martwe dziecko. Twojego brata! Nie chcę tym ranić twych uczuć. Ale twój stryj był nienasycony... tanguy: Posłuchaj no, chłopiec wie, że jego matka jest dziwką. Zacznijmy od tego. jan: Jeśli zwołasz Gminy i pojedziesz ze mną do twego ojca, odprawię publiczną pokutę przy grobie tego człowieka. Ale nie w Bourges. Przy grobie tego człowieka. Jeśli ze mną pojedziesz. tanguy: Nie możesz stawiać warunków. Najpierw odpraw pokutę w Bourges. To jest warunek absolutny. Potem pomówimy o innych sprawach. jan: Karolu, doprawdy nie mogę odprawić żadnej pokuty w Bourges. Bourges to brzmi jak żart. Już sama nazwa. karol: Doprawdy? jan: No tak, w Paryżu nazywają cię królem Bourges. To przezwisko. Słowo „Bourges" ma podteksty... Nic nie mam przeciw temu miastu, ale nie chcę tam odprawiać pokuty. Odprawię pokutę w Paryżu. Jeśli wrócisz ze mną do swego ojca. karol: Ty nie możesz mi mówić, kiedy j a mam wrócić do mego ojca... jan: A może mam taką władzę. Chłopiec zaczął piszczeć. karol: Od Boga masz władzę? Z polecenia Boga? jan: Mam władzę faktyczną. Ona też pochodzi od Boga. I zupełnie dobrze funkcjonuje. karol: Władza musi pochodzić od Boga. Nie mów mi, że Bóg się zmienia (chłopiec próbował to powiedzieć). Nie mów mi, że Bóg dał ci po kryjomu jakąś specjalną władzę. Sprzeczną z umową. 20 Joanna dArc Chłopiec wiedział, że ma szansę tylko wtedy, gdy Bóg będzie trzymał się przyjętych form. jan: Posłuchaj, Karolu, nie zapuszczajmy się w dyskusje teologiczne. Masz szesnaście lat i wiesz, co się dzieje w tym kraju i kto ma władzę. Jan spostrzegł, że jego biedny kuzyn znów zamknął oczy. karol: Mam uczonych, którzy mi mówią, że władza należy do mnie. Że ty grzeszysz... jan: O Chryste. Ja mam cały paryski fakultet w kieszeni. Mogę kazać, żeby mi powiedzieli wszystko, co mi się podoba. karol: Jest u mnie kanclerz z uniwersytetu w Paryżu. Ty go wyrzuciłeś. On mówi... jan: Ity mu wierzysz, Karolu? KAROL: Tak. jan: To kłamca. Nikt nie śmiałby nawet pomyśleć o tym, żeby tak mówić do delfina. Gdy wielu panów po obu stronach komnaty zaczęło mówić równocześnie, Jan zamilkł. jan: Zadaję ci kłam, Karolu. Celowo. Ponieważ jeśli chcesz wieść rozsądne życie, musisz zrozumieć, że mogę sprawić, abyś w końcu ze mną pojechał. Tanguy, Brabazon, de Giac wrzeszczeli delfinowi do ucha tak, jakby był biednym chłopcem, któremu opowiada się rzeczy gorszące