Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard
Świat posuwa się ku przyszłości o wysoko rozwiniętej technice, nie zważając na to, że w tym samym czasie Stany Zjednoczone cofają się ku wtórnemu analfabetyzmowi. Kurczące się elity naukowe będą czyniły starania, by Stany Zjednoczone nie wypadły z tego wyścigu technologii, w miarę jak inne kraje będą je wyprzedzać. Co mamy robić? Upadku nauki nie da się odwrócić z dnia na dzień. Może udałoby się rozwiązać pewne problemy (takie jak niedostateczne wyposażenie szkół), wykładając na to dodatkowe pieniądze, ale naród nie jest w nastroju do wydawania pieniędzy na cokolwiek innego niż na „obronę” i nie chce dostrzec, że wykształcone społeczeństwo stanowi zasadniczą część tego systemu obrony. Możemy zmienić to nastawienie ludzi, wyjaśnić potrzebę podjęcia kluczowych decyzji, jeśli będzie powszechne zrozumienie zagadnień naukowych, które mają wpływ na rozwój energetyki, produkcję żywności, poziom zanieczyszczeń, równowagę ekologiczną itp. Wymaga to czasu, lecz bez względu na to, ile czasu miałoby to zająć, środowisko naukowe Ameryki musi uczynić wszystko w tym kierunku. Musimy nauczyć się, jak rozmawiać z ludźmi, jak przedstawiać problemy, jak uwydatnić znaczenia nauki dla każdej dziedziny życia narodu. Musimy uświadomić prywatnym przedsiębiorcom jaką wagę ma wykształcenie, jeśli rząd jest zbyt ślepy, żeby to dostrzec, musimy szukać dróg ścisłej kooperacji pomiędzy laboratoriami przemysłowymi i akademickimi, musimy sami docierać zarówno do szkół wyższych, jak i do szkół powszechnych. Dokonawszy tego, co możemy jeszcze uczynić? Możemy zaproponować nową ideę. Ponad trzydzieści lat temu ustanowiliśmy „Korpus Pokoju”*, zrzeszający ludzi skłonnych pracować dla polepszenia warunków życia w krajach rozwijających się. Czy nie moglibyśmy teraz wystąpić z pomysłem utworzenia „Korpusu Nauki”, zrzeszającego ludzi, którzy ofiarowaliby swoje mózgi i ręce, pomagając nauce? Co najmniej jedna dziedzina nauki, astronomia, ma już długą tradycję współpracy z amatorami. To oni właśnie omiatają swoimi teleskopami gwiazdy w poszukiwaniu komet i asteroid, to ich zdjęcia mają czasem największą wartość i to oni pracują w nudnych, niższych obszarach nauki, pozwalając profesjonalistom zajmować się obszarami leżącymi na skraju nieznanego. Czy nie byłoby możliwości, aby tego typu działania podjąć również w dziedzinie fizyki, chemii, biologii czy geologii? W szkołach średnich, a nawet podstawowych, można znaleźć mnóstwo młodych ludzi, samouków posiadających wiedzę wykraczającą znacznie poza program szkolny, którzy z radością powitaliby szansę pracy na jakimkolwiek z setek pól nauki, gdzie pracując pod kierunkiem doświadczonych naukowców uzyskaliby w zamian dodatkowe wykształcenie i dostąpiliby zaszczytu uczestniczenia w tego typu przedsięwzięciach. Jest wielu ludzi w średnim wieku pracujących w jednym z tysięcy nienaukowych zawodów a posiadających w tej lub innej dziedzinie ogromną wiedzę naukową, osiągniętą na drodze samokształcenia. Wiedza ta może być niekompletna, lecz czy nie zechcieliby oni zainwestować jej w coś, co dałoby im dreszczyk emocji z samego tylko uczestnictwa w prawdziwych badaniach naukowych? Członkowie „Korpusu Nauki” nie tylko wykonywaliby bardzo użyteczną pracę, umożliwiając tym samym formalnie wykształconym członkom społeczności naukowej skoncentrowanie się na trudniejszych zadaniach i na podejmowaniu zasadniczych decyzji, ale staliby się również znaczącą siłą szerzącą wiedzę w szerokich kręgach społeczeństwa. Nie byliby częścią jakiejś podejrzanej klasy niedostępnych „kapłanów”; byliby zwykłymi członkami społeczeństwa i sama ich obecność przybliżyłaby naukę ludziom. Ich własny entuzjazm, świeższy i mniej jeszcze wyeksploatowany niż u profesjonalnych naukowców, byłby zaraźliwy dla innych. W czasie wizyt w szkołach zachowywaliby się mniej protekcjonalnie wykazywaliby więcej zaangażowania, dlatego byliby słuchani z większą ochotą