Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard
Ale kiedy okrucieństwo dotyczy twoich czasów, twojej okolicy, twoich najbliższych, ciebie, wtedy przerażenie odejmuje ci nawet możliwość uśmiechu. Kiedy wracasz z innego Imperium, to długo jeszcze słyszysz melodię tamtego języka. Kiedy przejmiesz się jakąś lekturą, odbiorem, myślą, to długo jeszcze będziesz widział powidoki, słyszał poszumy, długo jeszcze będziesz miał poczucie. Kiedy wyruszasz do jakiegoś Imperium, to już słyszysz, widzisz, czujesz jego odległe istnienie. Nie możesz się tylko w tych sygnałach rozpoznać, mówią ci one coś, czego nie rozumiesz, a tylko przewidujesz, przeczuwasz. To, co dla ciebie jest wyrazistością bytu, dla Innego może być już pamięcią o nim albo dopiero przeczuciem. Każdy byt ma inną dla każdego, dla każdego momentu i intencji wyrazistość. Granice bytu rozmywają się w przewidzeniu, w przed-słuchu, w prze-czuciu oraz w po-widoku, po-słuchu, poczuciu. Byt ma różne stany intensywności. Bywa, że Inny jest ci najbardziej bliski, kiedy go oczekujesz, bywa, że nie możesz się uwolnić od jego wyrazistości, kiedy już cię opuści. Bywa, że prze-czucie jakiejś myśli jest dla ciebie najpiękniejszym stanem ducha, a bywa też, że myśl dawno zaistniała i oswojona tkwi w tobie i weryfikuje wszystkie inne byty. Rzadko, bardzo rzadko, zdarza się sytuacja, którą wymarzył sobie poeta wyklęty w wierszu Nauka języków obcych: Czy twój ojciec pali fajkę? Tak mój ojciec pali fajkę Yes, my father smokes the pipe powtórz to zdanie otworzy ci ono oknonaświat Gdy będziesz siedział na Broadwayu 120 w barze piękniejszym niż oczy szatana spytają cię niezawodnie czy twój ojciec pali fajkę wtedy odpowiedz uśmiechem Yes, my father smokes the pipe widzisz jak to będzie cudownie 121 94. Filogeneza jest powtórzeniem ontogenezy – czy jesteśmy klonami Bytu, Rodzaju. Kosmos jako odbicie człowieka i na odwrót; makrokosmos i mikrokosmos przeglądają się w sobie. Gdzie jest początek i koniec indywiduum. Narodziny i śmierć rozciągają swe ramy w nieskończonym wertykalizmie niebiańsko-ziemsko-piekielnym. Wiedza rozciąga się w prenatologię i tanatologię. A granice mojego cielesnego i psychicznego ego, gdzie są. Co znaczy hic et nunc. Gdzie są granice hic: czy przy biurku, czy to dom – rodzina, czy ilość benzyny w baku mojego samochodu, czy fakt posiadania paszportu w kieszeni nie rozszerza mojego hic do rozmiarów całego świata... Ten, który wrócił z dalekiego świata, swoje hic widzi wszędzie. Ten, który zawsze trwał w miejscu, wpisuje cały wszechświat w swoje hic. „Nie wychodząc za drzwi domu, można poznać cały świat” . A granice mojego nunc: czy rozmywają się w konfabulacji, czy ustanawiane są przez retroafirmację, czy wyznacza je odwaga moich planów i marzeń. Ten, który doświadczył, inaczej widzi swoje nunc, niż wędrowiec, który spotyka wszystko na nowo. Linia jest nieskończona i punkt jest nieskończony. Axis mundi przechodzi w perspektywę pan-egzystencji. Na pytanie o preegzystencjalną genesis i postegzystencjalne telos nakłada się pytanie o kres ego. A ciało i dusza gdzie spotykają się – może w szyszynce, jak znajdował Kartezjusz. Może w ogóle się nie rozstawały i jest to tylko teologiczna hipostaza. Starożytni jej prawie nie znali, ideałem dla nich był puer senex, łączący piękno młodzieńczesgo ciała z mądrością umysłu starca. Z biologicznego punktu widzenia rozdzielenie sfery somatycznej i psychicznej jest fikcją. Gilga znaczy starzec, mesz znaczy mąż w sile wieku. „To zioło, Urszanabi, to kwiat niezwykły, który leczy z niepokoju, człowiek może dzięki niemu życia dostąpić. Do Uruku warownego wezmę to sioło, lud nim nakarmię i mocy doświadczę. To zioło zwie się starzec znowu młody, jak ja. Jeżeli to się spełni, sam go zażyję i młodość odzyskam”. Ja to wszystko. 122 95. – „Kto ratuje jednego człowieka, zbawia świat.” „Coście uczynili dla jednego z tych najmniejszych moich braci, uczyniliście dla Mnie”. – Komu obojętny jest Inny, temu obojętny jest cały świat. „Czegoście nie zrobili dla jednego z tych najmniejszych, nie zrobiliście dla Mnie”. – Kto z pogardą odsunie się od jednego człowieka, odsuwa się od świata. „Gałąź odcięta od gałęzi zrosłej z drzewem nie może nie być odcięta od całego drzewa. Tak i człowiek, który zerwał zupełnie z jednym człowiekiem, zerwał z całym społeczeństwem. Ale gałąź odcina kto inny; człowiek zaś sam przez nienawiść i wstręt do bliźniego się usuwa, a nie wie, że zarazem sam się oderwał od całej społeczności.” – Kto niszczy jednego człowieka, niszczy świat. „A kto by doprowadził do złego jednego z tych maluczkich, którzy we Mnie wierzą, lepiej dla niego, aby zawieszono mu na szyi kamień młyński i utopiono w głębokościach morza.” – Kto miłuje jednego człowieka, miłuje świat. „There is no world without Verona walls”. Zakochani odrzucają świat, ale nie dlatego, że nim gardzą. Uosobiają go tylko w oblubieńcu. To są ci, którzy Sartrowskie przekonanie, iż człowiek jest bytem, którego pojawienie się sprawia, że istnieje świat, zastosowali do Innego. W ukochanym człowieku widzą cały świat i jako takiemu oddają Wszystko. Ty to Wszystko. 123 96. Byt, kiedy powstaje, sam nie wie, ile zajmuje przestrzeni. Dziecko, które się narodziło, odkrywa powoli siebie – wyrywa się z jedni ontycznej, wyłania się (scil. wychodzi z łona, ex gremio). Otwiera oczy, odkrywa swoje rączki, swoje palce u nóg, nóżki, powoli wpisując się jako nowy, podmiotowy byt w IO Wszystkiego, Co Świadome Siebie. Proces wpisywania się w przestrzeń IO nie ustaje. Im doroślejszy jest byt, tym więcej zagarnia przestrzeni; kołyska i pokój zabaw przestają wystarczać. Byt domaga się wyjścia z kojca. Potrzebne są piwnica, strych i garaż. Potrzebny jest port morski i port lotniczy. Potrzebny jest cały świat i wszechświat. A każde istnienie, którym zawładnął, byt traktuje jako część siebie. Podobnie jest z czasem: dojrzewanie bytu to eksploracja przeszłości i przyszłości. „Jeg er tre tusinde ar gammel” (Mam trzy tysiące lat) – mówi doświadczona Karen Blixen wpisując w siebie dzieje Afryki i Europy. „Kiedy zbliża się koniec, nie pozostają już obrazy wspomnień; pozostają jedynie słowa. Nic dziwnego, że czas przemieszał te, które kiedyś reprezentowały mnie, ze słowami, będącymi symbolem losu kogoś, będącymi symbolem losu kogoś, kto towarzyszył mi przez tyle wieków. To ja byłem Homerem; w niedługim czasie będę Nikim, jak Odyseusz; w niedługim czasie będę wszystkimi: umrę”