Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard

Zdaje się jednak nie ulegać wątpliwości, że był tojeden z braci Gurowskich, należących do "partii kaliskiej" i związanych już w owym czasie ze spiskiem podchorążych - M.B.). Zaraz po skończeniu prelekcyi chciał inspektor wydziałowy wszystko ustnie W-mu Inspektorowi Jeneralnemu opowiedzieć, lecz nie zastawszy go w domu, ma za obowiązek uskutecznienie tego na piśmie. Dan w Warszawie 20 marca 1829 r. Honoryusz Carre". Tego samego dnia - pod bezpośrednim wpływem zajść na uniwersytecie - generał Tomasz Łubieński napisał długi list do patriarchy klanu, rezydującego od roku w Guzowie - głównym majątku rodowym w województwie warszawskim. "Warszawa, 20 marca 1829 Drogi Ojcze. Ja tutaj teraz innego gatunku mam kłopoty. Nieszczęśliwy ten patryotyzm kaliski, czyli raczej Wielkopolski, który tylko na miłości własnej, na próżniactwie się opiera, a bierze swoje źródło w najmniej szlachetnych uczuciach, przybierając jednak płaszczyk miłości Ojczyzny, coraz więcej się rozszerza w Akademyi, zapominając powołania, dla którego Rodzice ich odesłali, zamiast pracować, uczyć się, kształcić się na obywateli, nic nie robią, tylko się schodzą, żeby dyskutować, naganiać wszystko, co drudzy robią i przemyślać o sposobach, jakby na przekorę władzy działając, dogodzić miłości własnej, nadając sobie znaczenia, którego mieć nie powinni i które im tylko niejako nadaje słabość władzy i nierozsądne ich prowadzenie. Nieszczęściem żywy, bystry charakter Leona, pełnego miłości własnej a nie mającego dosyć zasad religijnych, robi go niejako szefem wszystkich podobnych wichrzycieli, bo ich inaczej nazwać nie mogę, nic się więc nie robi w Akademyi, żeby albo istotnie on do tego nie należał, albo żeby nie uważano go za herszta, choćby nawet istotnie nim nie był. Ja nieraz przemyśliwałem, czyby nie lepiej było wywieźć go za granicę do jakiej Akademii obcej, oddalając go od stosunków, które go utrzymując w tej błędnej drodze, nie dozwolą mu nawet z niej wyjść, a z nierozsądkiem i żywością, która ich wiekowi towarzyszy, mogą doprowadzić do najzgubniejszych czynności. Już zamyślałem udać się do W. Księcia, wyznając mu prawdziwą przyczynę mojej obawy, prosić o pozwolenie oddania go do innej Akademii zagranicznej. Oburzony niektóremi zbyt lekkomyślnemi rozmowami, które mnie doszły, przywołałem go i powiedziałem mu, żeby wybrał między mną i moją familią a drogą, jaką zamyśla przedsięwziąść, albowiem oparci na zasadach religijnych, byliśmy i jesteśmy pewno dobrymi Polakami, ale pewno się odwrócimy od tego, który by inną jaką drogą mógł zamyślać do tegoż dążyć celu; niechaj się nie myli, jeżeli widząc, jakim sposobem wszyscy się do nieszczęśliwych aresztowanych interesowali, sądzi, żeśmy mogli ich czyny, ich zamiary aprobować. Już chciałem go wieźć do Ojca, żeby mu to w Jego oczach powtórzyć, powtarzając że nie chcę znać syna, tylko cnotliwego, bogobojnego, opartego na zasadach świętej naszej religyi, a nie szukającego wymyślonego tylko patriotyzmu, który tylko do zbrodni doprowadzić może. Uprosił się Leon i przyrzekł, że zmieni swoje postępowanie, zaczekam więc i jeżeli zobaczę zmianę, to nie oddalę go od siebie, od swoich, ale w razie najmniejszej wątpliwości wywiozę natychmiast". Jeżeli nawet założyć, że niektóre fragmenty tego listu były pisane z myślą o "dozieraczach" pocztowych księcia Konstantego - to trzeba jednak stwierdzić, iż istniały także inne powody, uzasadniające oburzenie generała dyrektora na "nierozsądny" patriotyzm syna. Awantura na uniwersytecie - mogąca ściągnąć nieprzewidziane kłopoty na cały klan rodziny - wypadła w przededniu nowego poważnego przedsięwzięcia przemysłowego Łubieńskich. W tym właśnie czasie rozpoczynano pertraktacje z francuskim wynalazcą maszyny do przędzenia lnu Filipem Girardem, zmierzające do uruchomienia na terenie jednego z folwarków guzowskich wielkich zakładów przemysłu lnianego. Patriotyczne "wybryki" Leona mogły w decydującym stopniu zaważyć na losach przyszłego Żyrardowa. Nie liczyła się natomiast z takimi przyziemnymi względami matka Leona - piękna i romantyczna pani Konstancja. Tego samego 20 marca 1829 roku Henryk Mackrott donosił wielkiemu księciu-cesarzewiczowi: "Hrabina Tomaszowa Łubieńska (zakochana w pułkowniku Sewerynie Krzyżanowskim) pochwala ogromnie syna swego akademika Leona Łubieńskiego i unosi się nad jego patriotyzmem. Nie zganiła też jego postępowania w stosunku do Zygmunta Krasińskiego. Leon Łubieński otrzymuje często od matki pieniądze na zabawy z kolegami"