X


Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard

A trzeci po prostu znikn��. Nikt nie wie, co si� z nim sta�o, ale kr��y plotka, �e nie da�o si� wyleczy� jego rany i teraz bez przerwy za�ywa laudanum na u�mierzenie b�lu. - To prawda. Tiles zdoby� sobie reputacj� doskona�ego strzelca. - S�ysza�em, �e codziennie �wiczy w strzelnicy Mantona, Nikt przy zdrowych zmys�ach by go nie wyzywa�. - No w�a�nie. Wi�c Norris te� nie post�pi�by tak nierozs�dnie. Hamilton zachmurzy� si� jeszcze bardziej. - Ale w�a�nie to zrobi�. Baxter, to takie niepodobne do niego. Nigdy nie wpada w z�o��. To naj�agodniejszy z ludzi, jakich znam. Jest moim najlepszym przyjacielem, a obawiam si�, �e podpisa� na siebie wyrok �mierci. - Zmu�cie swojego maga, by odwo�a� rozkaz dany Norrisowi. - Nie mo�emy go znale�� - odpar� z rozpacz� Hamilton. - Nie wiemy, gdzie mieszka ani jak si� z nim skomunikowa�. - A jak go poznali�cie? - spyta� Baxter marszcz�c czo�o. - Sam si� do nas zg�osi�. Zaproponowa�, �e nauczy nas, jak wchodzi� w bezpo�redni kontakt z si�ami nadprzyrodzonymi. To by�o bardzo interesuj�ce i �wietnie si� bawili�my. Ale teraz co� posz�o �le. - Rzeczywi�cie - powiedzia� cicho Baxter. - Sprawy wymkn�y nam si� z r�k. Boj� si�, �e o �wicie Norris da si� zabi�. - M�wimy o dzisiejszym �wicie? - spyta� przezornie Baxter. - Tak, pojedynek odb�dzie si� dzi� rano. Wszystko to sta�o si� tak szybko. - Zmu� Norrisa, by przeprosi� Tilesa. S�dz�, �e Tiles przyjmie przeprosiny. - Pr�bowa�em przekona� Norrisa do z�o�enia wyraz�w ubolewania, ale on nawet nie chce o tym s�ysze�. Baxter, on nie jest sob�. Kilka minut temu ta�czy� z pann� Ariel tak, jakby nie mia� najmniejszych powod�w do zmartwienia. A przecie� o �wicie stanie oko w oko z Tilesem. To jakie� szale�stwo. Baxter wpatrywa� si� w �wiat�a sali balowej. - Baxter! - szepn�� gro�nie Hamilton. - S�ysza�e�, co m�wi�em? Dzi� o �wicie Norris b�dzie ryzykowa� �ycie. Musimy go powstrzyma�. - Kogo poprosi� na sekundant�w? - Powiedzia�, �e skoro jestem jego najlepszym przyjacielem, wi�c musz� by� jednym z nich. Kaza� mi wybra� drugiego. M�wi, �e sam nie b�dzie si� tym k�opota�. - I wybra�e� ju� kogo�? - Nie. Na mi�o�� bosk�, planowanie pojedynku to ostatnia rzecz, na jak� mam ochot�. Przyszed�em prosto do ciebie. Baxter, musisz mi pom�c. - To, �e nie masz jeszcze drugiego sekundanta, u�atwia spraw� - powiedzia� spokojnie Baxter. - Ja nim b�d�. Hamilton by� przera�ony. - Ale� ja zamierzam nie dopu�ci� do tego pojedynku. - To mo�e si� nie uda�. Mesmeryzm waszego maga okaza� si� ca�kiem skuteczny. - Wi�c co zrobimy? Nie mo�emy pozwoli�, �eby Norris da� si� zabi�. - Mo�e znajdzie si� spos�b na utrzymanie efekt�w tego eksperymentu pod kontrol�. O wp� do czwartej nad ranem rozleg�o si� pukanie do frontowych drzwi. Charlotte siedzia�a sama w swoim gabinecie, bazgrz�c jakie� notatki, by si� uspokoi�. Ariel jeszcze nie wr�ci�a, a pani Witty spa�a jak suse� w swoim pokoju na g�rze. Charlotte nie mog�a si� zmusi� do odpoczynku. Od powrotu z balu maskowego trapi� j� jaki� niepok�j. Nie wiedzia�a, czy bardziej j� martwi rozmowa z nieznajomym w czarnym dominie, czy te� rozpacz maluj�ca si� na twarzy Hamiltona. Najpewniej by�a tak zdenerwowana z obu tych powod�w. S�ysz�c ko�atk� wsta�a i pobieg�a do okna w holu. Zobaczy�a rysuj�c� si� w ciemno�ci posta� Baxtera. Jednym szarpni�ciem otworzy�a drzwi i u�miechn�a si� dr��cymi ustami. - Mia�am nadziej�, �e wst�pisz w drodze do domu. Koniecznie chcia�am z tob� porozmawia�. - Nie wiedzia�em, czy ju� nie �pisz. Charlotte odst�pi�a o krok wpuszczaj�c go do domu. Baxter bezmy�lnie rzuci� kapelusz na stolik. Charlotte wyda� si� dziwnie odleg�y, jakby z�era�a go jaka� troska- Wiedzia�a, �e ca�� swoj� inteligencj� skupi� na rozwi�zaniu tego nie znanego jej k�opotu, z jakim zwr�ci� si� do niego Hamilton. - Sta�o si� co� z�ego? - spyta�a zamykaj�c drzwi. Baxter poszed� do gabinetu. - Dzi� o �wicie Norris ma spotkanie z jednym z najbardziej os�awionych pojedynkowicz�w. - Och, nie! - Pobieg�a za nim. - Jak ten nieszcz�sny Norris wpakowa� si� w tak� sytuacj�? Wyda� mi si� taki mi�y, przyjacielski i spokojny. Nie nale�y do ludzi, kt�rzy wpl�tuj� si� w pojedynki. - To prawda. - Baxter podszed� do stolika z koniakiem i podni�s� karafk�. - Udzielono mu drobnej pomocy. - Co chcesz przez to powiedzie�? - Pami�tasz tego maga, kt�ry zabawia� Hamiltona i jego przyjaci� w �Zielonym Stoliku"? - Oczywi�cie. Co on ma z tym wsp�lnego? - Wygl�da na to, �e gdy wyszli�my, za pomoc� mesmeryzmu zmusi� Norrisa do wyzwania na pojedynek cz�owieka o nazwisku Anthony Tiles. - Co� okropnego! - Hamilton i reszta nie potrafili powstrzyma� Norrisa. Gdy ju� dosz�o do wyzwania, nie zdo�ali go zmusi�, by przeprosi�. Pr�bowali znale�� maga i kaza� mu przerwa� trans, ale nie wiedz�, gdzie go szuka�. - O m�j Bo�e! - Charlotte osun�a si� na fotel przed kominkiem. - Wi�c Hamilton poprosi� ci� o pomoc. - Tak. - Oczy Baxtera zab�ys�y na kr�tk� chwil� ponad szklaneczk� koniaku. - Doszed� do kra�ca swoich mo�liwo�ci i nie wiedzia�, do kogo si� zwr�ci�. Jeszcze nigdy do tej pory nie prosi� mnie o pomoc. - I co zrobisz? Baxter wzruszy� ramionami.' - U�o�y�em pewien plan. Je�eli mi si� powiedzie, zako�czymy spraw� bez rozlewu krwi. - A je�eli nie? - Wtedy kto� zginie. - Tw�j plan si� powiedzie - powiedzia�a Charlotte zaciskaj�c r�ce. - Dzi�kuj� ci za zaufanie. Hamilton na pewno ma wielkie w�tpliwo�ci. - A co zaplanowa�e�? Baxter cierpko si� u�miechn��. - Nic nadzwyczajnego ani podniecaj�cego. Pos�u�y�em si� moj� znajomo�ci� chemii. - Wi�c jestem pewna, �e to b�dzie nadzwyczajne i podniecaj�ce, wprost b�yskotliwe. - Zamilk�a na chwil�. - Chcia�abym by� przy tym i na w�asne oczy zobaczy� rezultat

Drogi uĚźytkowniku!

W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

 Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

 Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.