Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard
Wszystkie kobiety/_którejnia³y.dzieci, czuwaj¹ nad tamtymi na œlizgawce, niepos³usznymi, szalonymi, jak wszystkie dzieci. Ale jaki to strach, za ka¿dym razem, ten najgorszy. I jaka mi³oœæ. Samotnoœci siê nie znajduje, j¹ siê tworzy. W³aœciwie samotnoœæ tworzy siê sama. Ja j¹ stworzy³am. Poniewa¿ podjê³am decyzjê, ¿e w³aœnie tu powinnam byæ samotna, ¿e bêdê samotna, ¿eby pisaæ ksi¹¿ki. To by³o tak. By³am w tym domu sama. Zamknê³am siê w nim - oczywiœcie, te¿ siê tego ba³am. Ale potem go polubi³am. Ten dom sta³ siê domem pisania. Moje ksi¹¿ki wychodz¹ z tego domu. Tak¿e z te- 12 go œwiat³a, z parku. Z tego œwiat³a, które odbija siê w stawie. Potrzeba mi by³o dwudziestu lat, ¿eby napisaæ to, co przed chwil¹ powiedzia³am. Ten dom mo¿na ca³y przemierzyæ wzd³u¿. Tak. Mo¿na te¿ wchodziæ i wychodziæ. Poza tym jest park. A w nim drzewa tysi¹cletnie i drzewa jeszcze m³ode. I s¹ modrzewie, jab³onie, orzech, grusze, czereœnia. Morela usch³a. Przed moim pokojem roœnie ta s³ynna ró¿a z Cz³owieka atlantyckiego. Wierzba. Poza tym wiœnie japoñskie, irysy. A pod oknem salonu muzycznego jest kamelia, któr¹- zasadzi³ dla mnie Dionys Mascolo. Najpierw ten dom umeblowa³am, a póŸniej go odnowi³am. No i po jakichœ dwóch latach rozpoczêliœmy wspólne ¿ycie. Skoñczy³am tu Lol V. Stein, zakoñczenie pisa³am tutaj i w Trouville, nad morzem. Sama, nie, nie by³am sama, w tamtym okresie by³ ze mn¹ mê¿czyzna. Ale nie rozmawialiœmy ze sob¹. Poniewa¿ pisa³am, trzeba by³o unikaæ mówienia o ksi¹¿kach. Mê¿czyŸni tego nie znosz¹: kobiety, która pisze. To dla mê¿czyzny okrutne. To trudne dla wszystkich. Z wyj¹tkiem Roberta A. Tymczasem w Trouville by³a pla¿a, morze, ogromy nieba, piasku. A tutaj w³aœnie to, samotnoœæ. W³aœnie w Trouvillc patrzy³am na morze a¿ do za- 13 tracenia. Trouville to samotnoœæ ca³ego mojego ¿ycia. Ta niezwyciê¿ona samotnoœæ wci¹¿ mnie jeszcze spowija. Czasami zamykam drzwi, wy³¹czam telefon, milknê, niczego wiêcej nie chcê. Mogê mówiæ, co chcê, ale nigdy nie odkryjê, dlaczego cz³owiek pisze i jak mo¿na nie pisaæ. Zdarza siê, ¿e kiedy jestem tu, w Neauphle, sama, przypominam sobie pewne przedmioty, na przyk³ad kaloryfer. Pamiêtam, ¿e nad kaloryferem by³a du¿a pó³ka i ¿e czêsto siedzia³am na tej pó³ce, ¿eby patrzeæ na przeje¿d¿aj¹ce samochody. Tutaj, kiedy jestem sama, nie siadam do pianina. Gram nieŸle, ale bardzo ma³o, bo s¹dzê, ¿e nie mogê graæ, kiedy jestem sama, kiedy oprócz mnie w domu nie ma nikogo. To jest bardzo trudne do zniesienia. Gdy¿ nagle nabiera sensu. A~TV niektórych indywidualnych przypadkach sens ma jedynie pisanie. Poniewa¿ opanowa³am to - tym siê zajmujê. Natomiast pianino jest przedmiotem dalekim, wci¹¿ niedostêpnym, jeœli o mnie chodzi - na zawsze. S¹dzê, ¿e gdybym dawniej gra³a na pianinie zawodowo, nie pisa³abym ksi¹¿ek. Ale nie jestem tego pewna. Myœlê nawet, ze to nieprawda. Myœlê, ¿e pisa³abym ksi¹¿ki w ka¿dym przypadku, nawet gdybym równolegle zajmowa³a siê muzyk¹. Ksi¹¿ki nieczytelne, ale pe³ne. Równie dalekie wszelkiemu s³owu, jak to, co nieznane - mi³oœci bez przedmiotu. Jak w przypadku Chrystusa albo J. S. Bacha - obu zawrotnej równorzêdnoœci. 14 Samotnoœæ znaczy tak¿e: albo œmieræ, albo ksi¹¿ka. Ale przede wszystkim znaczy „alkohol". Whisky. Nigdy dot¹d nie mog³am, ale to nigdy, naprawdê, chyba ¿e... musia³abym bardzo daleko szukaæ... nigdy nie mog³am rozpocz¹æ ksi¹¿ki, nie koñcz¹c jej. Nigdy nie stworzy³am ksi¹¿ki, która nie by³aby sama w sobie racj¹ istnienia ju¿ wtedy, kiedy jest pisana, i to niezale¿nie od tego, jaka by to by³a ksi¹¿ka. I to wszêdzie. O ka¿dej porze roku. Tê pasjê odkry³am tutaj, w Yyelines, w³aœnie w tym domu. W koñcu mia³am dom, w którym mog³am siê ukryæ, ¿eby pisaæ ksi¹¿ki. Chcia³am ¿yæ w tym domu. Po co? To siê zaczê³o ot tak, jak ¿art. Mo¿e by tak pisaæ, pomyœla³am sobie, chyba potrafiê. Kiedyœ zaczyna³am ju¿ ksi¹¿ki, które porzuci³am. Nawet umknê³y mi tytu³y. Co do Wicekonsula - nie. Nigdy go nie porzuci³am, czêsto o nim myœlê. O Lol V. Stcin ju¿ przesta³am myœleæ. Nikt nie mo¿e jej poznaæ, L. V. S., ani pan, ani ja. I nigdy nawet nie zrozumia³am do koñca tego, co powiedzia³ o niej Lancan. Lancan mnie oszo³omi³. A to jego zdanie: „Ona nie powinna wiedzieæ, ¿e pisze to, co pisze. Poniewa¿ by siê pogubi³a. I to by by³a katastrofa"