Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard
.. napełnić kieszenie? Na pewno zgodzisz się ze mną, że to najbardziej zachęcająca perspektywa; i jestem pewien, że zasłużysz sobie na nią. - Chyba zostanę optymistą - burknął Dayin. - Nie zanosi się na to - ciągnął Jon - aby coś się tu zmieniło na lepsze. Jeśli już, to na gorsze. Wszystko jest grą. Czy nie mam racji? Dayin pokiwał powoli głową. - Zajmę się skompletowaniem załogi. - Spodziewałem się, że wyrazisz zgodą. - Jesteś zbyt ufny, Jon. - Tylko w stosunku do tej gałęzi rodziny. Nigdy nie ufam Konstantinom. Angelo nie powinien ściągać mnie tu z Podspodzia. Prawdopodobnie wcale tego nie chciał. Ale rada głosowała inaczej; i być może wyjdzie im to na dobre. Być może. następny C. J. Cherryh Ludzie z Gwiazdy Pella Księga I . 8 . PELL: 23/5/52 Podsunęli mu krzesło. Zawsze byli uprzejmi, zawsze zwracali się do niego "panie Talley" zamiast tytułować go jego stopniem wojskowym - typowe u cywilów; a może dawali w ten sposób do zrozumienia, że Uniowcy są traktowani jako buntownicy i nie mają prawa do używania stopni wojskowych, Być może nienawidzili go, ale odnosili się do niego z uprzejmością i taktem i pod tym względem nie mógł im nic zarzucić. Ale to go przerażało, bo podejrzewał, że owa kurtuazja nie jest szczera. Dali mu jeszcze jakieś formularze do wypełnienia. Naprzeciw niego, przy stole, usiadł lekarz i usiłował wyjaśnić mu szczegółowo przebieg zabiegu. - Nie chcę tego słuchać - powiedział. - Chcę tylko podpisywać co trzeba. Tyle dni. Czy to nie wystarczy? - Wyniki pańskich badań nie dają nam rzetelnego obrazu. Kłamał pan podczas wywiadu i udzielał fałszywych odpowiedzi. Przyrządy wykazały, że mówił pan nieprawdę. Być może było to zdenerwowanie. Spytałem, czy działa pan pod przymusem i kiedy odpowiedział pan, że nie, przyrządy zasygnalizowały, że to kłamstwo. - Poproszę o pióro. - Czy ktoś pana do tego zmusza? Pańskie odpowiedzi są rejestrowane. - Nikt mnie nie zmusza. - To również kłamstwo, panie Talley. - Nie. - Pomimo wysiłków nie potrafił opanować drżenia głosu. - Zazwyczaj mamy do czynienia z kryminalistami, którzy również mają tendencje do rozmijania się z prawdą. - Lekarz trzymał pióro w górze, poza zasięgiem ręki Talleya. - Czasami zdarzają się samooskarżenia, ale bardzo rzadko. To forma samobójstwa. Ma pan do tego prawo z punktu widzenia medycyny, w ramach pewnych ograniczeń prawnych i pod warunkiem, że został pan szczegółowo poinstruowany i zrozumiał wszystkie konsekwencje swej decyzji. Zakładając, że zabieg przebiegałby zgodnie z harmonogramem, zacząłby pan funkcjonować ponownie za jakiś miesiąc. Niezależność prawną uzyskałby pan po upływie sześciu miesięcy. Co do odzyskania pełni sił... rozumie pan, że istnieje niebezpieczeństwo trwałego upośledzenia pańskich zdolności do funkcjonowania w społeczeństwie; trzeba też się liczyć z możliwością wystąpienia innych psychicznych bądź fizycznych odchyleń od normy... Pochwycił pióro i złożył podpisy pod dokumentami. Lekarz wziął je i przejrzał. Potem wyciągnął z kieszeni jakąś karteczkę, wygnieciony, złożony kilkakrotnie kawałek papieru, i popchnął ją po stole w jego kierunku. Rozprostował kartkę i przeczytał tekst opatrzony kilkoma podpisami. Twoje konto w komputerze stacji opiewa na 5O kredytów. Na drobne wydatki. Pod spodem widniały podpisy sześciu strażników z aresztu - mężczyzn i kobiet, z którymi grywał w karty. Złożyli się na niego ze swoich pieniędzy. Oczy zaszły mu łzami. - Czy chce pan odwołać swoją decyzję? - spytał lekarz. Potrząsnął głową i złożył kartkę. - Czy mogę to zatrzymać? - Zostanie oddana w depozyt wraz z innymi pańskimi rzeczami osobistymi. Po zwolnieniu dostanie pan wszystko z powrotem. - Wtedy nie będę wiedział o co chodzi, prawda? - Nie od razu - przyznał lekarz. - To trochę potrwa. Oddał karteczkę lekarzowi. - Dam panu środek uspokajający - powiedział lekarz i zawołał pielęgniarza, który podszedł ze szklanką błękitnego płynu. Wziął od niego szklankę, wypił lek, ale nie poczuł żadnej reakcji. Lekarz podsunął mu czystą kartkę papieru i położył obok pióro. - Proszę opisać swoje wrażenia z Pell, dobrze? Skinął głową. W ciągu trwających wiele dni badań spotykał się z dziwniejszymi poleceniami. Opisał przesłuchiwanie przez strażników i swoje odczucia co do sposobu w jaki go traktowano. Wyrazy zaczęły wybiegać poza kartkę. Nie pisał już na papierze. Wyjechał poza jego krawędź na blat stołu i nie wiedział jak wrócić. Litery zachodziły jedna na drugą i plątały się w supły. Lekarz wyciągnął rękę i wyjął mu pióro z palców i tym samym ograbił go z życiowego celu. następny C. J. Cherryh Ludzie z Gwiazdy Pella Księga I . 9 . PELL: 28/5/52 Damon przejrzał meldunek na biurku. Nie przywykł jeszcze do procedury prawa wojennego obowiązującego w strefie Q. Raport był suchy i zwięzły i znalazł się na jego biurku wraz z trzema kasetami filmowymi i stosem formularzy skazujących pięciu mężczyzn na przystosowanie. Oglądał film z zaciśniętymi szczękami. Przez wielki ekran ścienny przewijały się sceny z zamieszek. Drgnął rozpoznawszy mordercę. Nie było wątpliwości co do popełnionej zbrodni ani co do identyfikacji. Natłok spraw zalewających biuro Radcy Prawnego nie pozwalał na zastanawianie się i ceregiele. Mieli do czynienia z sytuacją, która mogła zagrozić istnieniu całej stacji, doprowadzić do tego, co wydarzyło się na pokładzie Hansforda