Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard

– Nie myśli jednak, abym był Furią. – Wewnętrzny ból sprawił, że jego głos zagrzmiał chrapliwie. – Mhoram uważa, że Foul brał udział w przywołaniu mnie. Przeszkodził w jakiś sposób Atiaran, tak że pojawiłem się ja zamiast kogoś innego, kto mógł wyglądać mniej przyjaźnie. – Podkreślił słowo „wyglądać”. – Foul chciał, aby Lordowie mi zawierzyli, ponieważ wiedział, jakim jestem człowiekiem. Dobry Boże! Nie miało znaczenia, jak bardzo go nienawidzę. Wiedział, że jestem człowiekiem, którego można zapędzić w ślepy zaułek, a bycie omylnym oznacza dla mnie to samo co zdrada. Jednak to już nie zależy ode mnie. Ja swoją część wykonałem. Doprowadziłem was tam, gdzie nie macie żadnych szans. Teraz Mhoram musi was ocalić. Quaan zdawał się rozdarty pomiędzy przerażeniem o losy grupy bojowej i niepokojem o Troya. – Nawet Lorda można pokonać – burknął. – Nie mówiłem o Lordzie – odciął Troy. – Mówię o Mhoramie. Znużony Lord Mhoram pragnął temu zaprzeczyć, odmówić przyjęcia tego ciężaru. – Dowódco – powiedział – oczywiście uczynię wszystko, co w moich siłach, ale jeśli Lord Foul wybrał ciebie do dzieła zniszczenia, w takim razie, przyjacielu, cała pomoc będzie daremna. Brzemię tego planu i tak w końcu spadnie na ciebie. – Nie. – Troy trzymał twarz zwróconą do ognia, jakby łagodził poparzenia, które go oślepiły. – Całe swe życie poświęcałeś się dla Krainy i teraz też się poświęcisz. – Wzgardliwy dobrze mnie zna – szepnął Mhoram. – Naśmiewa się ze mnie w mych snach. Nie zrozum mnie źle, dowódco. Nie uchylam się od tego ciężaru. Przyjmuję go. Na Wartowni Kevina złożyłem obietnicę, a ty z jej powodu ośmieliłeś się na ten plan. Nie wyrządziłeś zła, ale muszę powiedzieć, co leży mi na sercu. Jesteś dowódcą. Wierzę, że wykonanie tak brzemiennego w skutkach rozkazu musi w końcu spaść na ciebie. – Jestem ślepy. Nic więcej nie mogę zrobić. Nawet Foul nie może prosić mnie o nic więcej. – W żarze bijącym od ogniska ślady po oparzeniach na jego twarzy wyglądały niesamowicie. Strapiony Quaan spojrzał na Mhorama, jakby pytał, czy pomylił się, zawierzając Troyowi. – Nie – odpowiedział Mhoram. – Nie osądzaj tej tajemnicy, dopóki się nie dopełni. Do tego czasu musimy zachować wiarę. – Dobrze – westchnął ciężko Quaan. – Jeśli zostaliśmy zdradzeni, to i tak teraz nie ma dla nas odwrotu. Ucieczka na pustynię oznaczałaby jedynie śmierć. A Cravenhaw jest równie dobrym miejscem do tego, by walczyć i zginąć, jak każde inne. Grupa bojowa nie może zwracać się przeciwko sobie, gdy ostatnia bitwa jest blisko. Przyłączę się do dowódcy Troya – dodał, po czym oddalił się do swego posłania, aby szukać ukojenia swych obaw we śnie. Amorine poszła za nim bez słowa, pozostawiając Callindrilla i Mhorama z Troyem. Callindrill wkrótce zapadł w drzemkę. Mhoram także był zbyt zmęczony, aby czuwać. Ale Troy siedział dalej przy żarzącym się ognisku. Najwyraźniej dowódca znalazł odpowiedź na swoje strapienia w czasie długiego czuwania. Gdy Lord Mhoram obudził się następnego ranka, stwierdził, że Troy stoi wyprostowany z rękoma skrzyżowanymi na swym napierśniku. Lord przyjrzał mu się uważnie, ale nie potrafił domyślić się, jakiego rodzaju rozwiązanie znalazł Troy. Pozdrowił ostrożnie ślepca. Na dźwięk głosu Mhorama dowódca odwrócił się. Trzymał głowę lekko przechyloną na bok, tak jakby ta pozycja pozwalała mu lepiej słyszeć. Uśmieszek, który zwykle miał na twarzy, zniknął, jakby został wymazany z jego ust. – Zawołaj Quaana – powiedział obojętnym tonem. – Chcę z nim porozmawiać. Ponieważ Quaan był w pobliżu, usłyszał Troya i natychmiast do niego podszedł. – Prowadź mnie – rozkazał dowódca. – Mam zamiar zrobić przegląd grupy bojowej. – Troyu, przyjacielu – odezwał się półgłosem Quaan – nie zamęczaj się. Troy stał sztywno wyprostowany, nieustępliwy. – Jestem dowódcą. Chcę pokazać wojownikom, że ślepota mnie nie powstrzyma. Mhoram poczuł, że zbiera mu się na płacz, ale powstrzymał je. Uśmiechnął się krzywo do Quaana i skinął głową w odpowiedzi na nieme pytanie starego wiarusa. Quaan zasalutował Troyowi, nie zważając na jego ślepotę, po czym ujął go pod ramię i poprowadził do eowardu. Lord Mhoram obserwował, jak wchodzą pomiędzy wojowników – widział pełen szacunku ból Quaana, z jakim prowadził bezsilnie wyprostowanego Troya od eomanu do eomanu. Zniósł ten widok najlepiej, jak potrafił, tłumiąc własny ból serca. Na szczęście, nie był zbyt długo wystawiony na tę ciężką próbę. Pogoń Dręczyciela Ciał nie pozwoliła Troyowi na pełną inspekcję grupy bojowej. Wkrótce Mhoram dosiadł swego ranyhyn i pojechał w kierunku Cravenhaw. Większość tego dnia spędził na doglądaniu dowódcy, ale następnego ranka, gdy grupa bojowa pokonywała ostatni odcinek drogi do Szubienicznej Głębi, zmuszony był skupić się na swym zadaniu. Musiał zaplanować jakiś sposób dotrzymania swej obietnicy. Połączył się w myślach z Lordem Callindrillem i wspólnie przeszukiwali zakamarki swej połączonej wiedzy i intuicji, aby znaleźć jakiś klucz do rozwiązania tego problemu. Trawiony strachem Mhoram miał nadzieję zdobyć dzięki temu połączeniu odwagę, ale niewiara Callindrilla w siebie udaremniła to. Miast zdobyć siłę, Mhoram oddał ją. Z pomocą Callindrilla przygotowywał wykonanie swego zadania; ułożył wiele możliwych rozwiązań w zależności od związanego z nimi niebezpieczeństwa i prawdopodobieństwa sukcesu. Jednak do południa nie znalazł definitywnego rozwiązania, a potem zabrakło mu czasu. Grupa bojowa niepewnym krokiem zbliżała się do postoju na samym skraju Szubienicznej Głębi. Lord Mhoram stanął przed tym, co pozostało po Jedynej Puszczy. Czuł się bezsilny wobec tej ciemnej, atawistycznej Głębi. Pierwsze drzewa były o kilkanaście jardów od niego