Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard
Mikuœ gruŸlicy nie mia³, natomiast pad³ ofiar¹ ostrej awitaminozy w naszym klimacie. Równie niesprawiedliwie by³oby obwiniaæ Jankê, zmuszon¹ jechaæ przed kilku laty do Zakopanego dla podratowania p³uc. 81 Utratê Basi ciê¿ko odchorowa³em, a gdy zacz¹³em przychodziæ do równowagi, têsknota za tropikami odezwa³a siê we mnie gwa³towniej ni¿ kiedykolwiek. To by³o chyba opêtanie. Amazonka, o której z ojcem tak ¿arliwie kiedyœ marzyliœmy, ros³a teraz w oczach jak ¿ywa, konkretna zjawa, stawa³a siê nieodpart¹ pokus¹; nawiedza³y mnie wizje gor¹cej bajki tropikalnej; myœl o przepychu przyrody w wodzie i w puszczy amazoñskiej nie opuszcza³a mnie dniem i noc¹. UL POZNAÑ: UROK POZNAÑSKICH KABARETÓW 13. Kuku³ki i szydercy Mocno wbi³y mi siê w pamiêæ owe lata 1929 do 1933, miêdzy moj¹ pierwsz¹ wypraw¹ do Ameryki Po³udniowej a drug¹, nad Amazonkê i Ucayali. Chocia¿ to by³y lata nêkane nie³ask¹ ³osu, bo utrat¹ Janki i œmierci¹ Basi, lata szargane koszmarnym kryzysem œwiatowym i k³opotami w zak³adzie chemigra-ficznym, to jednak czasy te, na dobr¹ sprawê, nie by³y bez uœmiechu. Gdy póŸniej ów okres od¿ywa³ w pamiêci, widzia³em w nim moc blasku i promieni. Przecie¿ wtedy p³onê³a we mnie têsknota za puszcz¹ tropikaln¹ i by³a obok mnie ponêtna An-dra, i by³ to bujny okres kabaretów literackich w Poznaniu. Bi³y z tych kabaretów dziwaczne Ÿród³a kastylskie, chodzi³o siê do nich jak po nektar o¿ywczy i po serdeczny uœcisk d³oni z przyjació³mi. Wœród nich chyba najwspanialszy by³ Ludwik Puget, œwietny rzeŸbiarz, przeze mnie szczególnie ulubiony za kapitalne rzeŸby zwierz¹t, a przy tym ujmuj¹cy kompan o szalonym uroku osobistym, o przedziwnej subtelnoœci i nieprawdopodobnej skromnoœci. Rzetelny znawca historii sztuki, mia³ Puget ponoæ doktorat z tej dziedziny, ale dopiero po jego œmierci wysz³o to na jaw. Ktokolwiek przebywa³ w jego towarzystwie, s³ysz¹c jego przyciszony g³os, widz¹c jego ciep³y uœmiech i dobre, m¹dre oczy za rogowymi okularami, zawsze stawa³ siê sam odrobinê lepszy i odczuwa³ przyp³yw radoœci ¿ycia. Dostojny pan, starszy od nas o dwadzieœcia lat, ³agodzi³ w kabarecie atmosferê zjadliwych ¿¹de³ Swinarsikiego i Ger¿abka, a jeœli zdobywa³ siê na frywoln¹ fraszkê, to jakby w Pugeto-wym tiulu podan¹. Da³a mu wiarê i mi³oœæ da³a, A iprzy nadziei sama zosta³a. 85 Na szumne wieczory „Ró¿owej Kuku³ki" i nieco póŸniej Klubu Szyderców „Pod Kaktusem" przychodzi³a ca³a artys-tyczno-intelektualna œmietanka ówczesnego Poznania. Rej wodzi³ w wystêpach i pod 'ka¿dym innym wzglêdem Artur Maria Swinarski, w jednej osobie rajski ptak i jadowita ¿mija. By³ b³yskotliw¹ fontann¹ satyry i szyderstwa, wulkanem sarkazmu i groteski, gejzerem pamfletu i ironii i — zabitym endekiem. W owym czasie Artur nie mia³ chyba równego sobie satyryka w ca³ej Polsce, jak d³uga i szeroka, i by³ to bujny okres jego twórczego szczytu. „Demoniczny Arturek", jak go nazywa³a Magdalena Samozwaniec, sam* wyg³asza³ swe przeboje, a czyni³ to z takim wdziêkiem i wirtuozeri¹, ¿e s³uchacze wpadali w frenetyczny sza³. Celowa³ zw³aszcza w makabrycznej grotesce, a gdy wywodzi³ sw¹ s³ynn¹ „Pieœñ o kacie" i dochodzi³ do s³ów: ...niech pan skosztuje, panie Braun, jak to smakuje, panie Braun... za ka¿dym razem by³a to boimba, od której ciarki przechodzi³y, i ca³a salka kawiarni „Pod Kaktusem" trzês³a siê aplauzem. Równie urzekaj¹cym wykonawc¹ swych figlarnych piosenek by³ Jerzy Ger¿abek, drugi po Swinarskim filar Klubu Szyderców, i gdy on ¿artobliwie, choæ na pograniczu ryzykownego, poœlizgu, narzeka³ na ¿onê, zawsze wywo³ywa³ salwy œmiechu: Ja mam ju¿ dosyæ swojej ¿ony, Jak mam to nazwaæ, przesyt, spleen, Ja chodzê smutny i znudzony, Pij pan przez szeœæ lat ten sam p³yn... Pi³, pi³ Ger¿abek do samego koñca, mniej k¹œliwy ni¿ Swinarski, magik pogodniejszy, cygan radosny. A gdy mia³ trzydzieœci szeœæ lat i wci¹¿ jeszcze rozwija³ siê w najlepsze, budz¹c piêkne nadzieje, wybuch³a wojna 1939 roku. Poszed³ zaraz w pierwszych dniach jako podporucznik rezerwy i, ciê¿ko ranio- 86 ny pod Kutnem, zgin¹³. Dosta³ poœmiertnie Virtuti Militari, ale Polska straci³a wyœmienitego satyryka. Wojna zabra³a nam tak¿e Ludwika Pugeta, rozstrzelanego przez hitlerowców w Oœwiêcimiu. Nie darowali mu, choæ mia³ szeœædziesi¹t piêæ lat. Gestapo zamordowa³o jeszcze innego uczestnika „szyderczych" wieczorów, Stefana Balickiego. Ten wyj¹tkowo sympatyczny, m³ody nauczyciel gimnazjalny umia³ piêknie opowiadaæ o swych doœwiadczeniach w szkole, a gdy wkrótce wysz³a z druku jego znakomita ksi¹¿ka o „Ch³opcach", wiedzieliœmy, ¿e powstawa³ wœród nas wielki, oryginalny talent. Niestety i jemu los nie da³ siê rozwin¹æ; ³apa okupanta zada³a mu w 1943 œmieræ w wiêzieniu w Poznaniu. Pomimo ¿e Stefan Balicki zgin¹³ na pocz¹tku swej kariery literackiej, ju¿ wszed³ do Wielkiej Encyklopedii Powszechnej. W owe czasy zaprzyjaŸni³em siê z Kazimierzem Pluciñskim, synem by³ego komisarza generalnego w Gdañsku, w³aœciciela maj¹tku Swadzim pod Poznaniem. Kazimierz by³ m³odym adwokatem, maj¹cym ju¿ w³asn¹ kancelariê, ale pewnego dnia, œladem Paula Gauguina, puœci³ to wszystko w tr¹bê, i adwokaturê, i ziemiañskie ognisko, i pod mianem Szymona Pigwy zosta³ jednym z zagorzalszych cyganów literackich na bruku poznañskim. By³ zdolny