Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard

Powiedz Matthew, żeby kazał ojcu i wujkowi Leonowi ruszyć spasione dupska i przyjść na obiad. - Odwróciła się do Audrey i z miną pełną obrzydzenia odparła: - Znów jestem na wirażu. - Jak to? - Z tymi cholernymi zamiennikami. Nie podejrzewałam, że ludzie z Fenwick są aż tak zacofani i bojaźliwi - oznaj miła posępnym głosem. - Nawet nie chcą spróbować czegoś nowego. - To znaczy, że zostałaś na lodzie z tym całym towarem? - Jeśli myślą, że sama za niego zapłacę, to się grubo mylą. 241 . Właśnie chciałam cię poprosić, żebyś mi przeczytała to, co jest wydrukowane maczkiem w mojej umowie, bo sama nie jestem w stanie tego odcyfrować. - Z przyjemnością - odparła Audrey bez entuzjazmu. Nie miała najmniejszej ochoty mieszać się do tego bałaganu, jakiego szwagierka narobiła z kolejnym swoim złotym interesem. -Wiesz, nie chodzi tylko o pieniądze - dodała, wracając do wcześniejszego tematu. - To fakt, że trochę ich brakuje, ale jakoś dajemy sobie radę. - Nie mając dzieci -jak zwykle wytknęła LaTonya. - No właśnie. Najgorsze są dyskusje z Leonem. - Co on, do cholery, robi po całych dniach?! - huknęła gospodyni, opierając jedną rękę na biodrze, a drugą wymachując w powietrzu, żeby ostudzić oparzone miejsce. - Ogląda telewizję i coraz więcej pije. - A nie mówiłam, że tak się to skończy? Za bardzo go rozpieściłyśmy. Był oczkiem w głowie całej rodziny. Dostawał wszystko, czego zapragnął. I matka, i ja, byłyśmy na każde jego skinienie. I teraz się to mści. Czy ty słyszysz to samo, co ja? - Nie, nic nie słyszę. - No właśnie. - Odwróciła się i wrzasnęła ogłuszająco: -Camille! Zostało ci jeszcze dwadzieścia minut do końca lekcji! Więc lepiej ćwicz! Z przyległego pokoju doleciał głośny, piskliwy, acz nieartykułowany protest. - I nie masz co marzyć o obiedzie, dopóki nie skończysz! Bierz się do roboty! - i dodała z uśmiechem: - Szczerze mówiąc, nie wiem, co się z nią ostatnio dzieje. W ogóle mnie nie słucha. Na obiad była rzymska pieczeń, makaron z tartym serem, jarmuż i zapiekanka ze słodkich ziemniaków, wszystko tłuste i ciężkostrawne, ale bardzo smaczne. Leon siedział obok siostry po jednej stronie stołu, a gospodarz naprzeciwko nich. Obok Audrey, mającej przed sobą dwóch niespokojnych urwisów, stało puste krzesło dla Camille. 242 Z saloniku dolatywały urywane, rozbrzmiewające niemal desperacko dźwięki jednego z drobnych utworów Brahmsa, bodajże walca, z którym dziewczynka miała wyraźne kłopoty. Thomas wybuchnął nagle gromkim śmiechem, a Matthew syknął do niego: . - Pieprz się! " -LaTonya nagle wybuchnęła: - Żebyś mi się więcej nie ważył używać w tym domu takiego słownictwa! Słyszałeś?! Obaj chłopcy natychmiast się uspokoili. Matthew popatrzył na matkę z miną zbitego psa i bąknął: - Tak, proszę pani. - No właśnie! - skwitowała LaTonya. .....:'" Audrey pochwyciła wzrok młodszego z braci i posłała mu karcące spojrzenie, choć i tak przepełnione ciotczyną miłością. Leon nałożył sobie dokładkę zapiekanki i mruknął: - Szkoda, że nie mogę codziennie przychodzić do ciebie na obiad, LaTonya. Siostra uśmiechnęła się z dumą, ale szybko się opanowała. - Właściwie z jakiego powodu nie możesz sobie znaleźć pracy? - Niby jakiej? - Leon ostentacyjnie odłożył widelec. -Myślisz, że potrzebują technika od napylania powłok elektrostatycznych w barze McDonalda albo w Seven Eleven? - Mówię o każdej pracy. - i co miałbym robić? - syknął Leon. - Komu jest potrzebny taki fachowiec jak ja? - Fachowiec - powtórzyła ironicznie LaTonya. - Co ty możesz wiedzieć o tym, jak się czuje człowiek, który stracił pracę? - zapytał Leon podniesionym głosem. -Masz o tym pojęcie? Zapytałaś mnie choć raz, co czuję, odkąd wyleciałem z roboty?! - Mogę ci za to powiedzieć, co ja czuję, widząc, jak przewalasz się po całych dniach na kanapie i nie kiwniesz nawet palcem. - LaTonya przekrzywiła głowę, nasłuchując, po czym wrzasnęła: - Camille! Co ty tam wyprawiasz?! 243 . Odpowiedział jej stłumiony jęk rozpaczy. - My już siedzimy przy obiedzie! - ciągnęła matka. - Jak tak dalej pójdzie, skończymy bez ciebie! Camille wykrzyknęła niespodziewanie: - Dłużej nie wytrzymam! - Możesz sobie wrzeszczeć, ile dusza zapragnie! - ryknęła jeszcze głośniej LaTonya. - Mnie to nie obchodzi! Nie weźmiesz mnie na swoje wrzaski! - Pozwól, że ja z nią porozmawiam - zaproponowała Audrey