Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard

Najogólniej można by powiedzieć, iż w napięciu między faktem a zmyśleniem – przeważają racje faktu. Przeważają w tym sensie, iż fikcja podlega tu wielorakim ograniczeniom, nie może zmieniać fundamentalnych realiów historii, geografii, obyczaju. (Jeżeli zmienia, to wymyka się regułom nurtu kulturoznawczego, staje się żywiołem zupełnie innej konwencji). Wokół zmyślenia zacieśnia się sieć ograniczeń, natomiast aspiracje i możliwości dokumentalizmu są bezgraniczne. Zarazem jednak ponad owymi fundamentalnymi realiami historii, geografii, obyczaju, które pozwalają identyfikować Niemcy jako Niemcy i niemieckość jako niemieckość, otwierają się horyzonty dla wyobraźni pisarskiej – wystarczająco rozległe i kuszące, by twórczość mogła się rozwijać i różnicować. Niekiedy okazję do gry artystycznej, a także do gry poznawczej, daje w interesujących nas utworach dyskurs. Na pierwszy rzut oka nie służy on sztuce, jest instrumentem poznania i tylko poznania. Wszak zostaje wprowadzony po to, by opinie były w nim jasne, myśli wypowiadane wprost, oceny zaś nie budziły wątpliwości. Zwłaszcza w tekstach paraliterackich. A jednak i tu również kryją się możliwości dialogu, ironii, pułapek na łatwowiernego czytelnika. Dzieje się tak w eseju. Esej z istoty rzeczy pozostaje grą między stereotypem a myślą wymykającą się dotychczasowym schematom i skodyfikowanym wyobrażeniom. Nie może wyzbyć się ani jednej, ani drugiej właściwości. Stereotyp jest mu potrzebny o tyle, o ile w każdym eseju potrzebne są sentencje, aporie, paradoksy i inne „błyskawiczne” spięcia myśli. Rozbrajanie stereotypu to z kolei konieczność indywidualizacji obrazu świata – szczególnie istotnej w eseju autobiograficznym. Oto Andrzeja Bobkowskiego Szkice piórkiem, dziennik pisany we Francji w latach 1940— 1944, tekst młodego Polaka, który w obliczu wojny wiele krytycznej uwagi poświęca osobliwościom narodowych mentalności Polaków, Francuzów, Rosjan, Niemców. W odniesieniu do Niemców autor chętnie posługuje się sentencjami, które w istocie, jak wszelkie sentencje dążące do uchwycenia cechy narodowej czy „ducha narodowego”, obracają się w polu stereotypów. Kim są Niemcy? – pyta Bobkowski3. Ależ Niemcy są zjawiskiem anormalnym, które uderzyło w normalny świat. W innym miejscu: 3 A. Bobkowski Szkice piórkiem (Francja 1940–1944), Paryż 1957, kolejne cytaty: t. I, s. 181; t.II, s. 185; t.I, s. 99; t. II, s. 141; t. II, s. 291. 25 Niemcy są narodem głupim, bez krzty wyczucia. Oto do czego prowadzi ślepa wiara w system. Albo: Niemcy, pomimo wszelkich pozorów, zostali chyba wychowani przez innych rodziców niż reszta Zachodu i ciągle zachowują się po chamsku. Wreszcie, określając Hitlera jako „Demostenesa dla chamów”, Bobkowski dodaje: nie wiem, czy nie jest to ich cechą narodową, i nawet Goethe, zostawszy dyktatorem, przemawiałby może też tylko jak kapral. Bo oni innego języka nie rozumieją. Tego rodzaju dyskurs uniemożliwia pytania, wątpliwości, rozróżnienia komplikujące jednoznaczność ocen, a zwłaszcza ich bezwyjątkowość. Jest mową, która chce nazwać świat w zgodzie z emocjami (w zgodzie z nienawiścią, do której Bobkowski otwarcie się przyznaje). Nazwać i zamknąć w schemacie czarno—białym. A przecież eseista sam świetnie wyczuwa uproszczenia myśli formułowanej w tego rodzaju sentencjach. Sam nazywa je drwiąco „błyskotkami”. Widzi ich zależność od stereotypu, łatwiznę efektu, kokieterię intelektualną, a w istocie zniewolenie przez oczekiwanie na aplauz odbiorcy. Opisuje rozmowę z Francuzem o Niemcach: Do Francuza najłatwiej trafić poprzez temperament – błyskotką. Gdy mówię o Niemcach, opierając się na doskonałej analizie Keyserlinga o embrionalności charakteru niemieckiego, gdy mówię o ich kulcie siły, wypływającym z głębokiego poczucia wewnętrznej słabości i galaretowatości; o nacjonalizmie narodu, który ceni go tak wysoko dlatego, że stosunkowo najłatwiej wynaradawia się i podlega wpływom obcym; o nadkompensacji – nie rozumiemy się