Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard

- Firm farmaceutycznych? - Wszystkiego. Kiedy składały skargi, straszono je. Mówiono im, że ich dzieci nie dostaną lekarstw z Ameryki, a mężowie pójdą do więzienia. - Ale ty złożyłaś skargę. - Nie. Ja energicznie protestowałam. Kiedy odkryłam, że dypraxa przed- stawiana jest jako bezpieczne lekarstwo, a nie lekarstwo w trakcie prób kli- nicznych, wygłosiłam wykład na zebraniu naukowym i opisałam dokładnie nieetyczne postępowanie KVH. To się nie spodobało. Dypraxa to dobre le- karstwo, ale nie o to chodzi. Chodzi o trzy rzeczy. - Trzy smukłe palce pod- niosły się w górę. - Po pierwsze, działania uboczne były celowo ukrywane dla zysku. Po drugie, najbiedniejsze społeczności świata były wykorzysty- wane jako króliki doświadczalne przez najbogatszych. Po trzecie, jakakol- wiek debata naukowa na ten temat jest tłamszona przez korporacje farma- ceutyczne. Trzy palce zostały wycofane. Drugą ręką Lara zaczęła grzebać w torbie. Wyciągnęła z niej lśniącą, niebieską ulotkę z nadrukiem głoszącym DOBRE WIEŚCI Z KVH. Dypraxa to wydajny, bezpieczny, ekonomiczny substytut dla stosowanych dotychczas metod leczenia gruźlicy. Udowodni), że przynosi ogromne korzyści młodym narodom. 290 Zabiera ulotkę i pokazuje popstrzony notatkami na marginesie list od prawnika. Jeden akapit jest podkreślony. Badania nad dypraxą trwały kilka lat. Zostały zaplanowane i przeprowadzone zgodnie ze wszystkimi zasadami etyki. Prowadzono je zawsze za świadomą zgodą uczestniczących w testach pacjentów. KVH, prowadząc badania, nie czyni różnicy pomiędzy krajami bogatymi a biednymi. Jedynym kryterium jest dobór odpowiednich warunków do przeprowadzenia programu. KVH cenione jest za swoje humanitarne podejście do ludzi. - Jaką rolę odgrywa Kovacs? - Kovacs jest całkowicie po stronie korporacji. Brakuje jej zasad mo- ralnych. To z jej pomocą sfałszowano dane z badań klinicznych. - A Lorbeer? - Markus nie jest jednoznaczny. To dla niego normalne. Pochlebia mu, że został szefem od dypraxy na całą Afrykę. Ale jednocześnie jest przerażony i zawstydzony. To dlatego napisał swoje wyznania. - Pracuje dla KVH czy ThreeBees? - Możliwe, że dla obu. To skomplikowany człowiek. - To jak, do licha, doszło do tego, że KVH wysłało panią na Uniwersytet Dawesa? - Bo byłam głupia - powtórzyła triumfalnie Lara, rozprawiając się z jego wcześniejszym zapewnieniem. - Jak inaczej mogłabym podpisać coś takiego? Ludzie z KVH byli bardzo uprzejmi, czarujący, pełni zrozumienia, sprytni. Mieszkałam w Bazylei, kiedy odwiedziło mnie dwóch młodych ludzi z Vancouver. Pochlebiało mi to. Podobnie jak ty, przysłali mi róże. Po- wiedziałam im, że badania są gówno warte. Zgodzili się. Powiedziałam, że nie powinni sprzedawać dypraxy jako leku bezpiecznego. Zgodzili się. Po- wiedziałam im, że wiele efektów ubocznych nie zostało zidentyfikowanych. Podziwiali mnie za moją odwagę. Jeden z nich był Rosjaninem. „Chodźmy na lunch, Laro. Omówimy sprawę dokładniej". Wtedy właśnie powiedzieli mi, że chcieliby zabrać mnie na Uniwersytetu Dawesa, żebym przeprowadziła własne badania. Zgodzili się, że nie wykonaliśmy odpowiedniej liczby poprawnych testów. Zrobimy je teraz na Uniwersytecie Dawesa. To był mój lek. Byłam z niego dumna. Oni też. Uniwersytet był dumny. We wszystkim byliśmy jednego zdania. Dawes przyjmie mnie z otwartymi rękami, KVH zapłaci. Dawes jest idealnym miejscem dla takich badań. Są tu Indianie z re- zerwatów, podatni na stare szczepy gruźlicy. Mamy przypadki wieloodporne z komuny hippisów w Vancouver. Dla dypraxy to idealna kombinacja. Więc podpisałam kontrakt i przyjęłam klauzulę poufności. Byłam głupia - powtó- rzyła, pociągając nosem, co znaczyło: „proste". 291 - KVH ma swoje biura w Vancouver. - Tak. Trzeci co do wielkości budynek po Bazylei i Seattle. Mogli mi się przyglądać, i o to chodziło. Żeby mi założyć kaganiec i pilnować mnie. Podpisałam ten głupi kontrakt i wzięłam się do pracy w najlepszej wierze. Postanowiłam powiadomić moich pacjentów o potencjalnych efektach ubocz- nych. Jest to moim świętym obowiązkiem lekarza. Doszłam również do wnio- sku, że światowa społeczność lekarzy powinna zostać poinformowana o tym za pośrednictwem publikacji w poważnym czasopiśmie. Takie czasopisma nie lubią negatywnych opinii. Wiedziałam o tym. Wiedziałam też, że czaso- pismo poprosi trzech wybitnych naukowców o skomentowanie moich wyni- ków badań. W redakcji jednak nie wiedzieli, że ci wybitni naukowcy właśnie podpisali lukratywne kontrakty z KVH w Seattle, w sprawie prowadzenia badań nad biotechnicznymi terapiami dotyczącymi innych chorób. Natychmiast zawiadomili Seattle o moich zamiarach, a stamtąd poszła in- formacja do Bazylei i Vancouver. Wręcza mu złożoną białą kartkę. Otwiera ją i doznaje mrożącego krew w żyłach uczucia, że gdzieś już to widział. KOMUNISTYCZNA KURWO. ZABIERAJ SWOJE ZASRANE ŁAPSKA OD NASZEGO UNIWERSYTETU. WRACAJ DO SWOJEGO BOLSZEWICKIEGO CHLEWU. PRZESTAŃ ZATRUWAĆ ŻYCIE PRZYZWOITYM LUDZIOM OHYDNYMI TEORYJKAMI. Wielkie litery, druk komputerowy. Żadnych błędów ortograficznych. Znajoma składnia. Jesteśmy w domu, pomyślał. - Ustalono, że Uniwersytet Dawesa będzie partycypował w zyskach ze sprzedaży dypraxy na całym świecie - mówi dalej, niedbale wyjmując mu kartkę z ręki. - Personel lojalny wobec szpitala otrzyma udziały preferen- cyjne. Nielojalni dostali takie właśnie anonimowe listy. Lepiej być lojalnym wobec szpitala niż wobec pacjentów. A najważniejsze, żeby być lojalnym wobec KVH. - To pisała Halliday - mówi Amy, wnosząc do pokoju tacę z kawą i her- batnikami. - Halliday przywodzi medycznej mafii Uniwersytetu Dawesa. Wszyscy na wydziale musieli ją całować w zadek, żeby jakoś egzystować. Wszyscy poza mną, Lara i paroma innymi idiotami. - Skąd wiesz, że to ona? - pyta Justin. - Zbadałam DNA tej krowy. Odkleiłam znaczek z koperty. Zbadałam DNA jej śliny. Lubi trenować w szpitalnej sali gimnastycznej. Razem z Lara ukradłyśmy włos z jej różowego grzebyczka i zrobiłyśmy porównanie. - Czy ktoś jej to powiedział? 292 ^ - Jasne, cała rada. Krowa się przyznała. Nadmiar zapału w wykonywa- niu obowiązków, ale wyłącznie w obronie interesów uniwersytetu. Pokornie przeprosiła, zwaliła wszystko na stres emocjonalny, co jest jej określeniem na zaślinioną erotomanię. Sprawę oddalono, krowę obsypano pochwałami. Przy okazji wyrzucili Larę. Ja jestem następna w kolejce. - Emrich to komunistka - wyjaśnia Lara, rozkoszując się ironią tego stwierdzenia. - Jest Rosjanką, wychowała się w Petersburgu, kiedy jeszcze był Leningradem, chodziła do sowieckich szkół, więc jest komunistka na- strojoną wrogo wobec wolnego rynku. To wygodne tłumaczenie. - No i Emrich nie odkryła dypraxy, prawda, kochana? - przypomina jej Amy. - To zasługa Kovacs - mówi gorzko Lara. - Kovacs to geniusz. Ja byłam jej rozwiązłą asystentką laboratoryjną. Lorbeer był moim kochankiem, toteż całą chwałę przypisał mnie