Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard

Krążownik na pełnej mocy parł do przodu, próbując ocalić konwojowaną jednostkę. Okręt szturmowy zaczął robić uniki. Tapia była zbyt zajęta, żeby widzieć, co się dzieje. Dała pełną moc. Wprowadziła “Richardsa” na orbitę ratunkową. Obchodziło ją teraz tylko jedno - wyjście ze strefy zagrożenia. Zaledwie kilka sekund dzieło “Kali” od celu, kiedy okręt szturmowy wystrzelił antyrakiety z wyrzutni dziobowych. Nie pomogło. Istnieje zasada, że oficer obsługujący wyrzutnię do ostatniej chwili powinien być w kontakcie z wystrzelonym pociskiem. Ale Estillowi kojarzyło się to z nagłą śmiercią. Na ułamek sekundy przed wybuchem nacisnął przełącznik uzbrajający głowicę i błyskawicznie zdjął hełm wirtualny. Wybuch rozjaśnił tylne ekrany “Richardsa”. - Dostaliśmy go! - krzyknął Estill. Z powrotem założył hełm i odpalił stado “Goblinów”, żeby osłonić odwrót. Tapia odczytała wskaźnik odległości - do fregaty zbliżały się pociski wystrzelone przez nieprzyjaciół. Nie... nie zbliżały się. “Richards” je wyprzedził. Tapia miała tylko chwilę, żeby spojrzeć na główny ekran. Widniała na nim taka sama liczba świecących punktów jak przed dziesięciu minutami. Nikt nie uwierzył Tapii. Jej wersję mogliby potwierdzić tylko Tahnijczycy. Antyrakieta zdetonowała “Kali”, zanim pocisk zdołał uderzyć w okręt szturmowy. Cztery główne węgary okrętu zostały wygięte siłą eksplozji, ale wysunięte stocznie remontowe Tahnijczyków mogły w ciągu kilku dni naprawić te uszkodzenia. Tapia próbowała powiedzieć, co widziała na ekranie, ale nikt nie chciał słuchać słów prawdy. Porucznik Ned Estill stał się bohaterem dnia. Van Doorman odznaczył go Krzyżem Galaktyki, nie zważając na fakt, że ten order mógł być przyznawany tylko za wyraźną zgodą imperatora. Dziennikarze oszaleli ze szczęścia: porucznik Estill świetnie uosabiał stereotyp bohatera. W ciągu kilku godzin jego twarz znali wszyscy mieszkańcy imperium. Równie szeroko roztrąbiono szczegóły akcji. Tapia prywatnie powiedziała Stenowi, jak jej zdaniem wyglądał przebieg wypadków. Sten przemyślał to i kazał Tapii nie wspominać nikomu, co naprawdę się stało. Imperium potrzebowało nowego bohatera, a sam Estill nie kłamał. On naprawdę wierzył, że zniszczył tahnijski okręt szturmowy. Sten wydał jednak rozkaz, żeby oficerowie i specjaliści od uzbrojenia trenowali na symulatorach. Raz mógł się zdarzyć błąd. Za drugim razem, Estill może już nie mieć takiego szczęścia. A Sten wolał nie ryzykować utratę “Richardsa”. Porucznik Lamine Sekka kipiał z wściekłości. Rozmowa ze Stenem rozpoczęła się cierpko i doprowadziła nieomal do kłótni. Co gorsza, przyczynę do starcia dał Sekka. Sten próbował wcielić w życie niejasne instrukcje van Doormana i, w miarę swoich możliwości, szarpał Tahnijczyków na pobliskich planetach. To wymagało rozpoznania - orientacji, gdzie i jakie stacjonują oddziały oraz ile są one warte. Fregaty poświęcały zajęciom wywiadowczym ogromną ilość czasu, zanim przystąpiły do określania celów. Sekka znalazł jeden z najciekawszych obiektów, godnych ataku. Rysem charakterystycznym pewnej planety była długa na wiele tysięcy kilometrów rzeka. W okolicach delty rozciągała się rozległa równina aluwialna. To miejsce wydawało się wprost idealne do zgrupowania mnóstwa oddziałów piechoty. Tahnijczycy mieli tam, w przybliżeniu, dwie dywizje. Równiny używali jako tymczasowej bazy przed lądowaniem w Układzie Caltora. Porucznikowi udało się nawet określić prawdopodobny punkt stacjonowania dowództwa dywizji. Sten złożył mu gratulacje: - Dobrze. A teraz ich zabij, poruczniku. - Panie kapitanie? Sten był bardzo zmęczony i nieco poirytowany. - Powiedziałem: weź okręt, uzbrój go i zniszcz wroga. - Nie jestem dzieckiem, panie kapitanie! Sten wziął głęboki oddech. - Przepraszam, Lamine. Ale, o co ci chodzi? - Chyba nie rozumiem zbyt dobrze, czego pan ode mnie wymaga. - Porozmawiajmy. - Sten szybko przypomniał sobie, jakim uzbrojeniem dysponują jego statki. - Oto moja rada. Opróżnij wyrzutnie “Goblinów”. Ustaw na ich miejsce działka szturmowe. Po osiem w każdej. Pozbądź się antyrakiet “Fox”. Możesz sobie zostawić najwyżej dwie. Będą ci potrzebne dodatkowe pojemniki z nabojami. Wymontuj “Kali”. Na wrakowisku jest jakiś rozbity okręt bliskiego wsparcia. Powinny na nim jeszcze być jakieś taśmowe wyrzutnie rakiet. Zamontuj je na stanowiskach “Kali”. Musisz użyć jakichś dwu - może trzykilotonowych minibomb. Kiedy rozpoczniesz atak, myślę, że powinieneś je zrzucać w odstępach pięciosekundowych. - Czy to wszystko, komandorze? - zapytał Sekka drżącym głosem. - Gdybym wiedział, skąd wytrzasnąć jakiś milutki, penetrujący nerwogaz... ale nie wiem. Myślę, że to wszystko. Sten rozmyślnie nie dostrzegał reakcji Sekki. Miał nadzieję, że dyskusja dobiegła końca. Mylił się. Sekka skoczył na równe nogi