Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard

Przebiegł ją dreszcz przerażenia. A jeśli ciemność nigdy się nie podniesie, a jeśli zawsze będzie się tak czołgać i nigdy nie dotrze do żadnego celu? Dość tego! - zawołała w duchu. Krtań wydała jakieś dziwne chrząknięcia. Zatrzymaj to! Dźwignęła się na równe nogi, uspokoiła oddech, sprawiła, że to umysł zaczął władać tłukącym jak oszalałe sercem, a nie odwrotnie. Jesteś Scarlett O'hara - powiedziała wyraźnie. Znajdujesz się w Tarze, na podwórku, gdzie każdą piędź ziemi znasz lepiej niż własną dłoń. Cóż z tego, że nie możesz niczego dostrzec w odległości czterech stóp od czubka nosa? Wiesz, gdzie się znajdujesz, wiesz, co masz robić, by znaleźć to, czego szukasz. Zrobiła, co powinna była zrobić, ale już nie na czworakach, niczym dziecko czy pies. Podniosła dumnie podbródek, wyprostowała się, tak że wąskie ramiona sprawiały wrażenie szerokich. Dzięki Bogu, nikt nie widział jak raczkuje w błocie, jak posuwa się z nosem przy ziemi krok za krokiem, nie mając dość odwagi, by wstać. Nigdy w życiu nie dała się pokonać, nie pobiła jej ani stara armia Shermana, ani najzłośliwszy z Carpetbaggerów. Nikt ani nic nie mogło jej pokonać, chyba że sama dopuściłaby do porażki, ale wtedy to już mogła mieć pretensje tylko do siebie. Cóż to za pomysł, dać się zastraszyć ciemności, raczkować niczym bojaźliwa płaksa! Jak sądzę, wystawiłam się na ślepy los, machnęłam ręką i powiedziałam, niech się dzieje co chce - rozmyślała z niesmakiem, a własny gniew rozgrzewał ją wewnętrznie. Nigdy więcej nie dopuszczę, by to się powtórzyło, nigdy, niezależnie od okoliczności. Jeśli całą drogę idziesz w dół, w końcu dosięgniesz dna, a wtedy to już tylko pod górę. Jeśli sfuszerowałam życie, teraz trzeba posprzątać brudy i naprawić fuszerkę. Nie będę leżała w gnoju. Nie będę żyła w zakłamaniu. Trzymając w wyciągniętej przed siebie ręce wiadro na węgiel, pewnymi krokami szła naprzód. W końcu usłyszała szczęk metalu - wiadro uderzyło w coś twardego. Roześmiała się głośno, gdy z wilgotnym, chłodnym powietrzem wciągnęła ostry zapach żywicy ze świeżo ściętej sosny. Dotarła wreszcie do stosu drewna, zagroda z węglem była tuż obok. Była dokładnie tam, dokąd chciała dotrzeć. ** ** ** Żelazne drzwiczki piecyka, w którym znowu strzelał wesoły ogień, zatrzasnęły się z tak głośnym szczękiem, że Mammy aż drgnęła. Scarlett podbiegła do łóżka, by poprawić pościel. W pokoju było chłodno. Mammy, choć cierpiała, spojrzała na Scarlett. - Jesteś brudna na twarzy... ręce też masz brudne - mruknęła słabo głosem pełnym przygany. - Wiem - odpowiedziała Scarlett. - Natychmiast się umyję. Zanim jeszcze świadomość starej kobiety odpłynęła w sobie tylko znane miejsca, Scarlett pocałowała ją w czoło. - Kocham cię, Mammy. - Nie musisz mi powtarzać czegoś, co dobrze wiem - westchnęła, po czym uciekając przed bólem zapadła w sen. - O, nie. Muszę - powiedziała, chociaż zdawała sobie sprawę, że Mammy już jej nie słyszy. Ciągnęła jednak dalej, właściwie tylko do siebie. - Istnieją, potrzeby różnego rodzaju. Nigdy nie powiedziałam Melanii, że ją kocham, nigdy nie powiedziałam o tym Rettowi, aż w końcu było za późno. Teraz czuję potrzebę, by o tym mówić. Nigdy nie miałam czasu, by opowiedzieć o tym jemu, wam obojgu. Teraz w końcu nie chcę popełnić wobec ciebie tego samego błędu, który popełniłam wobec niego. Spojrzała w dół, na łóżko, gdzie leżała stara umierająca kobieta o twarzy przywodzącej już na myśl trupią czaszkę. - Kocham cię, Mammy - szepnęła. - Co ze mną będzie, gdy już zabraknie mi ciebie i twej miłości? 2. Z trzaskiem otwarły się drzwi do pokouju chorej i w szczelinie ukazała się głowa Prissy, omiatającej wścibskimi spojrzeniami niewielkie pomieszczenie. - Miss Scarlett, Mr. Will, on powiedział, żebym tu teraz sobie posiedziała, żeby panienka zjadła coś na śniadanie. A Delilah powiedziała, że tym siedzeniem tutaj to pani sobie całe zdrowie zrujnuje i ukroiła specjalnie dla pani piękny kawał soczystej szynki, za pani trudy. - Gdzie rosół z wołowiny dla Mammy? - niecierpliwie spytała Scarlett. - Delilah wie przecież, że pierwszą rzeczą, którą ma zrobić zaraz gdy wstanie, to przynieść ciepły rosół dla chorej. - Właśnie niosę - Prissy pchnęła drzwi łokciem, a wtedy okazało się, że w rękach trzyma tacę. - Ale Mammy śpi, Miss Scarlett. Chce ją pani obudzić i nakarmić? - Niech rosół stoi pod przykrywką. Postaw tacę przy piecu. Gdy wrócę, zajmę się karmieniem. Dopiero teraz Scarlett poczuła dziki głód. Wspaniały zapach ciepłego rosołu sprawił, że pusty żołądek zaczął się gwałtownie kurczyć. W kuchni pośpiesznie umyła twarz i ręce. Suknię też miała brudną, wcale nie mniej, ale brud da się usunąć. Postanowiła, że najpierw zje, potem weźmie się za porządki. Gdy weszła do jadalni, Will właśnie wstawał od stołu. Rolnicy nigdy nie marnują czasu, zwłaszcza zaś gdy dzień wzejdzie taki jak ten - promienny i ciepły. Słońce na wschodnim horyzoncie biło w okno niezwykłym blaskiem, obiecując, że do wieczora będzie bez chmur. - Może pomóc w czymś wujowi? - spytał Wade z nadzieją w głosie. Podskoczył, omal nie uderzając brodą o poręcz krzesła. Potem zauważył, że weszła matka, a wtedy cały zapał mu minął. Spochmurniał. Wiedział, że albo będzie stać u stołu dając przykład najlepszych obyczajów, albo narazi się na gniew matki. Powoli ruszył do miejsca, gdzie miała usiąść Scarlett, by przytrzymać jej krzesło. - Cóż za maniery! - cmoknęła Zuela. - Dzień dobry, siostrzyczko. Czyż nasz młody dżentelmen nie wzbudza w tobie uczucia macierzyńskiej dumy? Scarlett spojrzała bezmyślnie najpierw na Zuelę, potem na Wade'a. Dobry Boże przecież to tylko dziecko, co u licha skłoniło Zuelę do tych głupkowatych zachwytów? To, w jaki sposób wyraziła swój podziw, pozwalałoby przypuszczać, że Wade był jej partnerem w tańcu i że właśnie nawiązał z nią flircik. Patrząc tak na syna zaskoczona stwierdziła, że wyglądał całkiem sympatycznie. Wysoki jak na swój wiek, wyglądał raczej na trzynastolatka, choć miał zaledwie dwanaście lat. Z pewnością jednak Zuela ochłonęłaby w swych zachwytach, gdyby musiała kupować mu nowe ubrania, w tempie równie szalonym, z jaką szybkością rósł. Ojej, ubrania! Co właściwie powinien nosić chłopak w jego wieku? Gdy był Rett, on robił zakupy dla Wade'a. Ani nie wiem, w co go ubrać, ani nawet nie mam pojęcia, gdzie kupuje się takie rzeczy. Rękawy ma już za krótkie, to widać, pewnie trzeba by kupić koszulę o numer większą. I to szybko. Zaraz zacznie się szkoła, o ile już się nie zaczęła. Nie wiem, jaki dziś dzień. Scarlett usiadła ciężko na krześle, które przytrzymał jej syn