Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard

Robi si ogromna. Ogromna. Boj si. A potem równie nagle kurczy si. Ju| jest maleDka jak zapaBka. Znika... Uff! Jak dobrze!  Pi! Pi prosz.  Nie wolno. Lepiej po[pij jeszcze  namawia miBy gBos. Wydaje mi si znajomy. Ale skd? Nie pamitam. Eee, wszystko jedno. Nie mam siBy otworzy oczu. Zasypiam. ZbudziB mnie haBas. Bam, barn, bam, tBukB si metalowy przedmiot o posadzk. Gdzie jestem? Chwila przestrachu. Wiem! Wszystko wiem. MiaBam operacj wyrostka robaczkowego. ObróciBam gBow w bok. 6 Przez mleczne drzwi przenikaBo z korytarza sBabe [wiatBo |arówki. Na Bó|ku obok kto[ spaB. Czy to noc, czy wczesny ranek? Chryste! Jak mi si chce pi! WypiBabym tonik albo pepsi. Nie, mleka, schBodzonego mleka. A mo|e sok pomaraDczowy z lodem? Nie, najlepiej szklank wody ze studni babci Juli. Ciekawe, czy mama ju| wie, |e jestem w szpitalu w Warszawie? Profesor Rawski obiecaB zadzwoni, jak odprowadzaB mnie do karetki przed hotelem. Okropnie si wstydziBam, bo wszyscy w holu gapili si, kiedy pielgniarze nie[li mnie na noszach. Te obrzydliwe bóle chwyciBy mnie zaraz w pitek, jak tylko wrócili[my na kolacj po zwiedzeniu Zamku Królewskiego. Nie mogBam nic je[, wypiBam troch herbaty i my[laBam, |e mi przejdzie do momentu, kiedy trzeba bdzie wychodzi na  Wesele" do Teatru Dramatycznego. Ale nie przechodziBo. Nie mogBam si ruszy z Bó|ka. I cigle byBo mi niedobrze... Elka i Hanka, z którymi miaBam pokój, patrzyBy podejrzliwie. Le|aBam skurczona i z przera|eniem my[laBam o tym, |e niedBugo ju| trzeba bdzie wsta. TrzasnBy drzwi  to Beata wpadBa po|yczy od Hanki wiszce klipsy. Za[miaBa si z satysfakcj:  Ale jeste[ zielona. Obrzydliwie wygldasz, Karolciu! SpojrzaBam na jej Badn buzi i wykrzywiBam si odra|ajco:  Zje|d|aj. Bo ci rzygn na lewisy. NachyliBa si. ZapachniaBo dezodorantem i  sBowo daj  alkoholem. Od ojca te| tak [mierdziaBo, kiedy wracaB na cyku. Mama mówiBa do mnie po cichu:  Znowu si schlaB jak [winia". No nie, Beata nie byBa schlana, ale rbnBa sobie na pewno. SkrzywiBam si. ZabolaBo jak diabli.  Nie pójdziesz na  Wesele", Karolciu. A to heca! Ty, ukochana Rachela Zaleskiej. Ha! Ha! Ha!  zar|aBa.  Daj jej spokój!  Hanka jak zwykle usiBowaBa zaBagodzi sytuacj.  Chyba si czym[ struBa. Beata wzruszyBa ramionami. 7  Jej sprawa. Jak chce gni w wyrze, to...  nie dokoDczyBa.  E, sBuchajcie, a mo|e ona jest w ci|y? Ale byBaby heca! Ukochana pupilka Zaleskiej z brzuchem