Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard

Nie spodziewaBa si tak szybkiej i zdecydowanej reklamacji. WstaBa na znak, |e rozmowa skoDczona. ^ - Julcio caBy nale|y do pani! Szczerze mówic, ja ju| nawet zapomniaBam, co mi si w nim podobaBo. Przez noc wymy[liBa projekt  ugotowania" Malca. Ona go [ciga do galerii, Kamila wystpuje jako wBa[cicielka nieruchomo[ci. Chwali lokal, 466 spokojn dzielnic, ale |da zaliczki. Spisuj umow i omawiaj szczegóBy. Witu[ wraca do domu, gdzie Paulina dyskretnie zamienia umow Kamili na pokwitowanie Kasi: dnia tego i tego otrzymaBam zwrot dBugu... co[ w tym stylu. PomysB wydawaB si tak prosty i klarowny, |e Marta z wra|enia usiadBa na kanapie. ZaczBa analizowa wszystko od pocztku, szczegóB po szczególe. No piknie, a je|eli on zechce obejrze jaki[ dokument, akt notarialny albo wypis z ksigi wieczystej? {aden, nawet najgBupszy facet nie wyBo|y pidziesiciu tysicy zBotych w ciemno. Malec, choby go nazwa mysim flakiem i skurczon krewetk, idiot podobno nie jest! ZaBó|my inny wariant: Witu[ wykBada pienidze, lecz pokwitowanie chowa do sejfu. Pij dupka wod! Paulina sejfu nie rozpruje. Zniechcona i znu|ona Marta usnBa pózno w nocy. Rano wstaBa z prze[wiadczeniem, |e wymy[liBa najgBupszy plan z mo|liwych. OdwoBaBa akcj. OkoBo dziesitej z ci|kim sercem pojechaBa do rezydencji Wsika. ZadzwoniBa tylko raz i gosposia natychmiast si odezwaBa. Marta byBa dziwnie przekonana, |e kobieta wyjdzie do furtki i nie wpu[ci nikogo obcego do domu. Szczerze mówic, wolaBaby takie rozwizanie. Wida jednak Marta nie byBa tutaj osob obc. Szybkim, zdecydowanym krokiem przemierzyBa [cie|k i weszBa do holu. Ju| w progu uderzyB j miBy, intensywny zapach wody po goleniu. Pomy[laBa sobie nawet zBo[liwie, |e przed wyjazdem mecenas 467 musiaB si caBy wykpa w wonno[ciach, je|eli zapach przetrzymaB caB noc. RozejrzaBa si w poszukiwaniu pani Janiny. Z tyBu kto[ delikatnie dotknB jej ramienia. - DzieD dobry, Marto! Wejdz, prosz! - GBos z caB pewno[ci nie nale|aB do gosposi. Marta znakomicie zapanowaBa nad sob i nie upu[ciBa obrazu na posadzk. - Gdzie pani Janka? - spytaBa niezbyt przytomnie. - WBa[nie wychodzi. Ale ja zostaj