Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard
- Przywieźli ubrania z waszych kwater. Są w pokojach gościnnych na piętrze. Wierzcie mi, pomyśleliśmy o wszystkim. - Siegfried odwrócił się do Camerona. - Dopilnuj, aby odpowiednio zadbano o tych ludzi. - Oczywiście, sir. - Zasalutował swoim zwyczajem i odwrócił się w stronę aresztantów. - No dobra, słyszeliście szefa! - wrzasnął. - Na górę i bez kłopotów, proszę. Kevin ruszył przed siebie tak, aby przejść obok Bertrama. - Nie tylko potrafią używać ognia. Wykonują narzędzia, a nawet rozmawiają ze sobą. Przeszedł dalej. Nie dostrzegł żadnej zmiany w wyrazie twarzy Bertrama, jedynie lekki ruch jego stale uniesionych brwi. Ale był pewny, że tamten go słyszał. Kiedy Kevin zmęczonym krokiem wspinał się na piętro, widział, jak na parterze Cameron organizuje bazę dla grupki żołnierzy i ich oficera. Na górze w holu wszyscy troje popatrzyli po sobie. Melanie cały czas szlochała. Kevin ciężko westchnął. - To nie były dobre wieści. - Nie mogą nam tego zrobić - powiedziała Melanie płaczliwym głosem. - Problem w tym, że mają zamiar spróbować. A jeśli spróbujemy wyjechać z kraju bez paszportów, wpadniemy w wielkie tarapaty, nawet jeśli uda nam się stąd wydostać. Melanie mocno ujęła twarz w dłonie. - Muszę się wziąć w garść - powiedziała. - Znowu czuję się jak odrętwiała - wyznała Candace. - Z jednego więzienia, wpadliśmy do następnego. - Przynajmniej nie zamknęli nas w ratuszu - stwierdził Kevin z westchnieniem. Usłyszeli odgłosy zapuszczanych silników i samochody odjechały. Kevin wyszedł na werandę i stwierdził, że zniknęły wszystkie samochody z wyjątkiem auta Camerona. Spojrzał w niebo i zauważył, że zapada noc. Na niebie lśniły pierwsze gwiazdy. Wrócił do domu i sięgnął po słuchawkę telefonu. Podniósł ją, przyłożył do ucha i usłyszał to, czego się spodziewał: ciszę. - Jest sygnał? - zapytała stojąca za nim Melanie. Kevin odłożył słuchawkę. Potrząsnął głową. - Obawiam się, że nie. - Tego się spodziewałam. - Weźmy prysznic - zaproponowała Candace. - Dobry pomysł - odparła Melanie, starając się nadać głosowi nieco bardziej optymistyczny ton. Umówili się za pół godziny. Kevin przeszedł przez jadalnię do kuchni. Pchnął drzwi. Nie chciał wchodzić do środka w takim stanie, ale zapach pieczonego kurczaka miło łechtał nos. Esmeralda poderwała się na nogi w chwili, gdy otworzyły się drzwi. - Dzień dobry, Esmeraldo - przywitał się. - Witam pana, panie Marshall. - Nie wyszłaś nas przywitać jak zwykle. - Bałam się, że szef Strefy ciągle tam jest. On i szef ochrony byli tu wcześniej i powiedzieli, że pan wróci i że nie będzie pan mógł stąd wychodzić. - Mnie też to powiedzieli. - Przygotowałam kolację. Jest pan głodny? - Bardzo. Ale mamy jeszcze gości. - Wiem. O tym także mnie uprzedzono. - Możemy zjeść za pół godziny? - Oczywiście. Kevin skinął głową. Cieszył się, że Esmeralda została. Chciał już wyjść, lecz gosposia zawołała go. Zawahał się, trzymając uchylone drzwi. - W mieście wydarzyło się dużo złych rzeczy. Nie chodzi tylko o pana i pańskie znajome, ale także o obcych. Moja kuzynka pracuje w szpitalu. Powiedziała mi, że czworo Amerykanów z Nowego Jorku dostało się do szpitala. Rozmawiali z pacjentem, któremu przeszczepiono wątrobę. - Tak? - pytająco odpowiedział. Obcy z Nowego Jorku przyjeżdżają, aby porozmawiać z pacjentem po transplantacji. To zupełnie nieoczekiwany rozwój wypadków. - Po prostu weszli - kontynuowała Esmeralda. - Nikt się ich nie spodziewał. Powiedzieli, że są lekarzami. Wezwano ochronę i żołnierzy i zabrali ich. Są teraz w więzieniu. - Coś podobnego - odparł Kevin. W głowie wirowały mu różne myśli. Przypomniał mu się telefon, który tydzień temu nieoczekiwanie zadzwonił w środku nocy. Rozmawiał wtedy z samym Taylorem Cabotem. Sprawa dotyczyła byłego pacjenta, Carla Franconiego, który został zastrzelony właśnie w Nowym Jorku. Taylor Cabot pytał wtedy, czy z autopsji zwłok ktoś mógłby dowiedzieć się, co mu się przydarzyło. - Moja kuzynka zna jednego żołnierza. Mówią, że oddadzą Amerykanów ministerstwu. Jeżeli tak, to ich zabiją. Uważałam, że powinien pan o tym wiedzieć. Kevin poczuł dreszcz na plecach. Wiedział, że taki sam los Siegfried spróbuje i im zgotować. Ale kim są ci Amerykanie? Czy to oni są związani z autopsją Carla Franconiego? - To bardzo poważna sprawa - stwierdziła Esmeralda. - Boję się o pana. Wiem, że poszedł pan na zakazaną wyspę. - Skąd to wiesz? - zapytał zaskoczony. - Ludzie gadają. Kiedy powiedziałam, że wyjechał pan niespodziewanie i szef Strefy pana szuka, Alphonse Kimba powiedział mojemu mężowi, że pojechał pan na wyspę. Był tego pewny. - Doceniam twoją troskę - odparł wymijająco Kevin i zagubiony we własnych myślach dodał jeszcze: - Dziękuję, że mi powiedziałaś. Poszedł do swojego pokoju