Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard

Miał bystre, inteligentne spojrzenie, a z dawnego nieokrzesania nie pozostało ani śladu. W ognistych czarnych oczach i skośnych brwiach czaiła się, co prawda, powściągana dzikość, ale były to tylko przebłyski. Obejście znamionowała godność, wolna od sztywnych odruchów, ale tak surowa, że przez to pozbawiona wdzięku. Zdumienie pana Edgara dorównało mojemu, jeżeli go nie przewyższyło. Dłuższą chwilę nie wiedział, jak się ma zwrócić do człowieka, którego nazwał przed chwilą parobkiem. Heathcliff, puściwszy szczupłą dłoń gospodarza, przyglądał mu się w chłodnym milczeniu. - Proszę, niech pan siada - odezwał się wreszcie Linton. - Moja żona, przez pamięć na dawne lata, wyraziła życzenie, żebym serdecznie pana powitał. Naturalnie cieszy mnie wszystko, co jej sprawia przyjemność. - Mnie również - odparł gość - zwłaszcza jeśli to się wiąże z moją osobą. Chętnie zostanę godzinę lub dwie. Usiadł na wprost pani, która nie spuszczała zeń oczu, jakby się obawiała, że jej zniknie z chwilą, gdy ona przestanie na niego patrzeć. Nie spoglądał na nią często. Zadowalał się szybkim spojrzeniem rzucanym od czasu do czasu. Ale wzrok jego coraz śmielej odzwierciedlał nie ukrywaną radość widoczną w jej oczach. Za bardzo byli zajęci sobą, żeby odczuwać skrępowanie. Innych uczuć doświadczał pan Edgar, bo aż pobladł z udręki, która dosięgła szczytu, gdy pani wstała, przeszła po dywanie i znów pochwyciła Heathcliffa za ręce, zanosząc się nieprzytomnym niemal śmiechem. - Jutro wyda mi się to snem! - wołała. - Nie będę wierzyła, że cię znowu ujrzałam, znowu dotknęłam twojej ręki, znowu z tobą rozmawiałam. A jednak, okrutniku, wcale sobie nie zasłużyłeś na to powitanie! Przeszło trzy lata cię nie było, przeszło trzy lata nie dałeś znaku życia i nie myślałaś o mnie! - Więcej niż ty o mnie - rzekł cicho. - Niedawno dopiero dowiedziałem się o twoim zamążpójściu. Czekając na podwórzu, obmyśliłem sobie plan: zobaczyć cię tylko, bo spodziewałem się jedynie blasku zdumienia w twych oczach i może udanej radości, potem załatwić porachunki z Hindleyem, a potem ubiegając prawo wykonać wyrok na samym sobie. Twoje powitanie zmieniło moje zamiary, ale pamiętaj przyjąć mnie następnym razem tak samo. Nie, już mnie teraz nie wypędzisz! Naprawdę mnie żałowałaś? Bo też zasługiwałem na współczucie. Od czasu, gdy ostatni raz słyszałem twój głos, przeżyłem wiele ciężkich chwil. Musisz mi przebaczyć, gdyż żyłem tylko dla ciebie! - Katarzyno, proszę do stołu, herbata ostygnie - przerwał Edgar, który starał się panować nad głosem i nie zapominać o grzeczności. - Pana Heathcliffa, gdziekolwiek będzie nocował, czeka długa droga, a ja jestem spragniony. Pani zajęła miejsce koło imbryka, panna Izabela zeszła na dźwięk dzwonka, a ja, nie będąc już potrzebna, wyszłam z pokoju. Posiłek trwał zaledwie dziesięć minut. Filiżanka pani została pusta: nie mogła pić ani jeść. Edgar wypił może łyk herbaty, a resztę wylał na spodek. Gość zabawił nie dłużej niż godzinę. Zapytałam, gdy wychodził, czy nocuje w Gimmerton. - Nie, w Wichrowych Wzgórzach - odpowiedział. - Pan Earnshaw mnie zaprosił, bo zaszedłem do niego dziś rano. Pan Earnshaw zaprosił? Jego? On odwiedził pierwszy pana Earnshaw?... Z niepokojem myślałam o tym po jego odejściu. Czy stał się obłudnikiem, czy też wrócił w nasze strony z jakimś ukrytym niecnym zamiarem? Miałam serce pełne złych przeczuć. Żałowałam, że powrócił. W środku nocy pani wyrwała mnie z pierwszego snu. Wśliznęła się do pokoju i siadłszy na moim łóżku pociągnęła mnie za włosy i obudziła. - Nie mogę spać, Ellen - usprawiedliwiała się. - Chcę się z kimś podzielić moim szczęściem. Edgar nadąsany, bo cieszę się z tego, co jego nie cieszy. Nie chce rozmawiać, zżyma się i plecie głupstwa. Dogaduje mi, żem samolubna i okrutna, bo mi się zachciewa rozmowy, kiedy on śpiący i znużony. Zawsze mu coś dolega, kiedy jest zły. Pochwaliłam Heathcliffa w kilku słowach, a on - może z zazdrości, a może z bólu głowy - zaczął płakać. Więc wstałam i zostawiłam go samego. - Na co wychwalać przed nim Heathcliffa? - odparłam