Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard
- A je�li mi si� spodoba, usun� nawet dwoje ludzi! - A wi�c najpierw poleci Joe - rzuci� Truran - potem Kate i Zbyszek, a na ko�cu Piotr. I wtedy ju� zostaniesz tylko ty i Tim. Odendaal nie odrzek� nic, a Truran ci�gn�� dalej: - Nie s�dz�, aby problem le�a� w tym, jak szybko kto� potrafi p�yn��. Wa�ne, czy Fran~cois Odendaal nadaje si� na szefa tej wyprawy. - Czy chcesz przez to powiedzie�, �e nie masz do mnie zaufania? - zapyta� ze z�o�ci� Odendaal. - Tak - odrzek� Truran. Odendaal skoczy� na r�wne nogi. - A wi�c o to chodzi! - Spojrza� na pozosta�ych. O�wietlona p�omieniami ogniska broda rzuca�a cie� na jego twarz. - Czy inni zgadzaj� si� z Jerome'em? - zapyta� z naciskiem. - Ty te�? Ty te�? - Czego ty w�a�ciwie chcesz, Fran~cois? - spyta�a Durrant. - ��dam g�osowania! Chc� dok�adnie wiedzie�, co ka�dy z was o mnie my�li! - A zatem domagasz si�, aby�my si� zadeklarowali, czy jeste�my z tob�, czy przeciwko tobie - powiedzia�a. - Nie rusz� si� st�d jutro bez g�osowania! - Nawet je�li zag�osujemy przeciwko tobie, i tak b�dziesz pr�bowa� si� nas pozby� wszelkimi sposobami - wtr�ci� Bzdak. - Przyrzekam uroczy�cie, �e je�li wynik g�osowania b�dzie dla mnie niepomy�lny, zrezygnuj� z prowadzenia tej wyprawy i oddam wszystkie nale��ce do niej zasoby temu, kogo wybierzecie na moje miejsce. Tim Biggs w milczeniu dogl�da� ogniska i stara� si� zachowa� spok�j. - Fran~cois - odezwa� si� Chmieli�ski - czy zdajesz sobie spraw� z tego, co robisz? - Jerome! - krzykn�� Odendaal. - Frans - rzek� Biggs - mo�e to nie jest najlepszy czas na takie decyzje. - Za nic w �wiecie nie pop�yn� dalej z lud�mi, kt�rzy nie chc�, abym prowadzi� t� wypraw�! - Jak uwa�asz - powiedzia� Biggs. Z jego g�osu przebija�o zm�czenie i rezygnacja wobec tego, co by�o nie do unikni�cia. - Jerome! - krzykn�� ponownie Odendaal, wskazuj�c palcem Trurana. - Zg�aszam wotum nieufno�ci - odkrzykn�� Truran. - Joe! - Ja te�! - Tim! - Jestem z tob�. - Zbyszek! - G�osuj� na nie. - Kate. - To jest naprawd� dziecinada, Fran~cois - odrzek�a. - B�d� rozs�dny. - Jak g�osujesz! - Nie zmuszaj mnie do tego. Jeste�my na tej wyprawie razem. I nikogo nie chcemy z niej usuwa�. - G�osujesz na tak czy na nie? - Wi�c dobrze. Je�li zamierzasz wyeliminowa� Joe'ego, jestem na nie. - Piotr! - Frans! - krzykn�� Biggs. - Piotr! - Pos�uchaj, Fran~cois - odezwa� si� Chmieli�ski - zupe�nie nie pojmujesz, do czego doprowadzi�e�. Wygl�da�o na to, �e mia� racj�. Odendaal spogl�da� na nas po kolei pustym wzrokiem. Albo istotnie nie rozumia� tego, co si� w�a�nie sta�o ("Nie przeliczy� swoich akcji" - powiedzia� p�niej Truran), albo by� wstrz��ni�ty efektem, jaki przynios�o jego wyzwanie. Nawet bez Chmieli�skiego wynik by� cztery do jednego. Odendaal zosta� wyeliminowany. Biggs podni�s� si� znad ogniska i stan�� przy swoim przyjacielu, jakby chcia� go zas�oni� przed nami. - Pos�uchaj, mo�e zostawmy to do rana - powiedzia�. U�miechn�� si� nerwowo. - Jak s�dzicie, moi drodzy? Sko�czymy to jutro, co? I poprowadzi� Odendaala w ciemno��. Nast�pnego dnia Biggs pe�ni� dy�ur przy �niadaniu. Zanim zabrali�my si� do jedzenia, poprosi�, aby�my si� pomodlili. - Dzi� jest niedziela - zacz�� - dzie�, w kt�rym rozmawiamy z Bogiem. To w�a�nie dzi� najbardziej potrzebujemy jego pomocy. - Tim - odezwa� si� Truran - dzi� jest sobota. Bez wzgl�du na to Biggs odm�wi� modlitw�, a potem jedli�my w milczeniu - drapi�c si� jedynie z powodu komar�w - do czasu a� Odendaal zabra� g�os. - Nie b�dzie g�osowania - oznajmi�. - Wczorajszego wieczoru dzia�a�em bez porozumienia ze wsp�organizatorami wyprawy. Nara�aj�c si� na utrat� pozycji lidera, naruszy�em zawart� z nimi umow�. Je�li ktokolwiek ma zastrze�enia do mojego przyw�dztwa na tej wyprawie, mo�e rozmawia� ze mn� o tym w Atalai. Zgadzam si�, aby Joe pop�yn�� stamt�d kajakiem. Po dotarciu do Pucallpy zdecydujemy, czy b�dzie kontynuowa� sp�yw. - Kto b�dzie decydowa�? - spyta� Truran