Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard

Grób był nienaruszony — ale jak długo taki pozostanie? Nie mógł przecież pozostać, by go pilnować. Kuglarz będzie musiał ryzykować po śmierci, tak jak ryzykował był za życia. Noc była ciepła. Zapewne to pora „psich dni” — upału. Kiedy „psia gwiazda”, Syriusz, jest najlepiej widoczna… to chyba ta gwiazda, którą zauważył rankiem… czy wieczorem. Pomyślał, że bez trudu zniesie nocną temperaturę. Poszukał odpowiedniego drzewa, wspiął się do rozwidlenia konarów, chwycił się jednego z nich i usadowił w miarę wygodnie. Zasnął natychmiast. Obudził się głodny i zdrętwiały. Być może w lesie były jakieś drzewa owocowe, ale nie wiedział gdzie ich szukać, a kraść nie chciał. Najwyraźniej ta animacja jeszcze z nim nie skończyła, a nie chciał znaleźć się w statystykach zawierających tych, którym się nie powiodło, tzn. martwych. Szatan obiecał mu informację na temat Prawdziwego Tarota; Szatan nie obiecał mu jednak, że będzie mógł ją zabrać ze sobą z tego czternastego wieku. Musi sobie jakoś radzić i wykazać się umiejętnością przetrwania tutaj przez czas nieograniczony. Jak jednak uzyskać coś do jedzenia bez popełnienia przestępstwa? Nie miał ochoty zbliżać się zbytnio do mieszkańców wiosek, ze względu na bezcenną talię Tarota, którą musiał ukrywać i chronić. Był obcym, mówiącym dziwnie, podejrzanym dla miejscowych i podejrzanym dla żołnierzy. Jeśli tylko pokaże się w jakiejś wiosce, może zostać zaatakowany. Chyba że… O mało nie spadł z drzewa. Dlaczegóż by nie? Zdawało to egzamin w przypadku Kuglarza! Z nerwową, lecz już zwiększoną pewnością siebie brat Paweł zsunął się z drzewa, rozprostował kości i włożył szatę magika. Na posiłek zapracuje sztuczkami. Fakt, iż jest obcym, powinien jedynie powiększyć efekt przedstawienia. Przede wszystkim przećwiczył sztuczki. Przydało się doświadczenie z młodości; potrafił wykonać triki zręcznościowe bez większych kłopotów. Nie odpowiadał mu pomysł używania Świętych Kart do sztuczek magicznych, ale były one jego najlepszym narzędziem — a poza tym, już kiedyś używał kart Tarota do tego samego celu. Tasował je teraz przez chwilę, upewniając się, czy radzi sobie z nimi z odpowiednią zręcznością. Były drukowane, chociaż różniły się wykonaniem; prawdopodobnie do druku zastosowano jakiś ręcznie rzeźbiony blok drewna, bo przecież do wynalezienia i udoskonalenia techniki drukarskiej upłynie co najmniej pół wieku. Odłożył karty i zaczął odwracać pobliskie kamienie. Szczęście mu dopisało i w krótkim czasie odkrył pod jednym z nich małego, niegroźnego węża. — Spokojnie, kolego — mruknął pod nosem, chwytając go i zawijając w chusteczkę do nosa. — Puszczę cię wolno w odpowiednim czasie. Tak… był już gotów. Ruszył szlakiem na północ, starając się szybkim marszem pozbyć resztek odrętwienia z ciała. Nie czuł się zbyt dobrze, ale odzyskał pewność siebie. Gdzieś po drodze natrafi na wioskę i nie będzie już musiał jej omijać. Wszystko okazało się łatwiejsze niż przypuszczał. Jego kostium kuglarza rozpoznawany był natychmiast i w chwilę po jego przybyciu do wioski otoczył go tłum. Bez żadnych zbędnych ceregieli ustawił stół przyniesiony przez wieśniaka i rozpoczął występ. Pokazał, jak mała srebrna moneta znika mu spomiędzy palców i pojawia się w uchu stojącego obok dzieciaka. Przelał wodę z jednego kielicha do drugiego, po czym pokazał zgromadzonym, że ten drugi jest pusty. Wykonał gest różdżką… i na stole zjawił się wąż. Na koniec przedstawił sztuczki z kartami, w których nieustannie pojawiał się As Pałek, niezależnie od tego, gdzie w talii go umieszczał i jak dokładnie tasował całą talię. Nagle, pośrodku przedstawienia, przypomniało mu się coś, o czym nie myślał przez cały dzień. Ta talia posiadała pięć kolorów. Dalsze sztuczki wykonywał już półautomatycznie, podczas gdy jego umysł zajęty był przeglądaniem kolorów. Pałki — Kielichy — Miecze — Monety i Lampy, tak jak powiedział Kuglarz. Od Asa do Dziesiątki, plus Paź, Walet, Dama i Król