Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard
Ta wizyta przekonała mnie, że mijające jak sekundy lata przemienia mnie w starą, pomarszczoną madame Zoltę, której uroda zachowała się jedynie na wyblakłych fotografiach. - Catherine! - wykrzyknęła wesoło madame. - Dlaczego ukryłaś się na widowni? Jak miło cię znów zobaczyć! I nie myśl, że nie wiem, dlaczego jesteś taka smutna! Popełniłaś niewybaczalny błąd, zostawiając Juliana. Mówiłam ci przecież, że jest dużym dzieckiem. Nie można zostawiać go samego, bo zrobi sobie i innym krzywdę. Dlaczego pozwoliłaś, żeby to on kontrolował wasze angaże? Powiem ci coś: za nic w świecie nie pozwoliłabym, żeby mąż obsadził kogoś innego w mojej roli! Och Boże, ale z niej była gaduła! - Proszę się o mnie nie martwić, madame! - odparłam. - Jeśli mój mąż nie chce ze mną tańczyć, to na pewno znajdzie się ktoś inny. Podeszła do mnie i kładąc swoje kościste dłonie na moich ramionach, potrząsnęła mną silnie, jakby chciała zbudzić mnie z głębokiego snu. Od śmierci Georgesa postarzała się bardzo. Jej niegdyś hebanowe włosy były zupełnie białe. Uśmiechnęła się, ukazując wspaniałe, śnieżnobiałe zęby. 252 CZARNE CHMURY - Czy pozwolisz, aby mój syn zrobił z ciebie pośmiewisko? Ktoś zajął twoje miejsce! Sądziłam, że masz więcej silnej woli. Masz wrócić do Nowego Jorku i pozbyć się Yolandy! Pamiętaj, małżeństwo jest święte! - Przerwała na chwilę, zamyśUła się i dodała ciepłym głosem: - Chodź ze mną, Catherine. - Ujęła moją dłoń i poprowadziła do biura. - Opowiedz mi, co między wami zaszło. - To nie pani sprawa! Madame Marisha oparła się o poręcz krzesła, zmierzyła mnie groźnym wzrokiem i syknęła: - Wszystko, co dotyczy Juliana, jest też moją sprawą. -Uśmiechnęła się i dodała nieco łagodniejszym głosem: - A teraz usiądź i posłuchaj, co mam ci do powiedzenia. Nie wiesz wszystkiego o Julianie. Byłam o kilka lat starsza od swojego męża, lecz do ostatniej chwili odwlekałam decyzję o założeniu rodziny. Czekałam, aż moja kariera będzie dobiegała końca. Georges nie chciał mieć dziecka, gdyż uważał, że stanie się ono przeszkodą w jego życiu i karierze. Sama więc widzisz, że od momentu urodzenia Julian nie był rozpieszczanym synkiem. Nie zmuszaliśmy go do tańca, ale ciągle nam towarzyszył, więc świat baletu automatycznie stał się jego światem. Westchnęła głęboko, ocierając czoło kościstą dłonią. - Przyznaję, że byliśmy bardzo surowymi rodzicami. Robiliśmy wszystko, co w naszej mocy, by stworzyć ideał. Sprawiało to nam jednak niemało kłopotów. Pamiętam, że uczyliśmy go nienagannej dykcji, a on w zamian wyśmiewał się z nas, używając wulgarnego języka, slangu, jakim posługują się ulicznice i kryminaliści. Dopiero po śmierci męża zdałam sobie sprawę, że moje kontakty z Julianem ograniczały się do rozkazów i nakazów. Georges był chyba zazdrosny o talenty swojego syna. Zdawał sobie sprawę, że był on bardziej utalentowanym tancerzem, który przy wytrwałej pracy i odrobinie szczęścia osiągnie sukces, o jakim on, dojrzały artysta, nie odważyłby się marzyć. Przerwała ponownie i przechylając w bok głowę, patrzyła mi uważnie w oczy, jakby chciała sprawdzić, czy słucham jej 253 Yirginia C. Andrews opowieści. Tak, słuchałam z dużym zainteresowaniem. Bardzo chciałam poznać tajemnicze strony życia Juliana. - Julian starał się zranić Georgesa, ojciec nie zostawał mu dłużny. Powodem ich wzajemnej niechęci był fakt, że Julian wyśmiewał się z umiejętności ojca, nazywając go podrzędnym tancerzem. Zdarzało się nieraz, że nie rozmawiali z sobą przez miesiąc! Julian oddalał się od nas coraz bardziej, aż pewnego dnia, w Boże Narodzenie, w nasze życie weszła nowa osoba. To byłaś ty! Moim obowiązkiem jest przekazywanie wiadomości i tajemnic sztuki scenicznej młodszemu pokoleniu, ale muszę ci wyznać, że niechętnie przyjęłam cię do swojej szkoły. Obawiałam się, że skrzywdzisz Juliana. Nie wiem, skąd mi to przyszło do głowy, ale gdy ujrzałam twoją rodzinę, byłam pewna, że łączy cię coś z tym doktorem. Catherine, masz w sobie coś, co jest rzadkie u tancerzy, jakąś trudną do zdefiniowania miłość i pasję do tańca, które wynoszą na sam szczyt. Gdy ujrzałam was tańczących razem, nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Julian zwierzył się, że bardzo mu się podobasz i już wkrótce ulegniesz jego wdziękom. Kiedy z nim tańczyłaś, w twoich dużych, łagodnych oczach widziałam miłość, lecz gdy cichły ostatnie takty muzyki, miłość przemieniała się w obojętność. Sądziłam, że jesteś doświadczoną i przebiegłą kobietą, a okazało się, że jesteś tylko niewinnym dzieckiem! A teraz ty zostawiasz go samego i lecisz do swojego brata... Powinnaś była lepiej poznać jego słabości i lęk przed samotnością. Nagle podskoczyła do mnie niczym czarny, rozjuszony kot i stojąc nade mną, krzyczała: - Co byś zrobiła bez Juliana? Gdyby nie on, nie mogłabyś nawet marzyć o występach w Nowym Jorku! Nigdy! To mój syn cię inspiruje! Bez niego siedziałabyś teraz w Clairmont i wychowywała dzieci doktora! Dlaczego więc za niego wyszłaś?! Powiedział mi, że go nie kochasz! Więc podałaś mu narkotyki, zostawiłaś samego i przyleciałaś do swojego braciszka! Dobrze wiesz, że twoje miejsce jest u boku mojego syna! Tak! Tak! - wrzeszczała. - Zadzwonił do mnie i wszystko opowie- 254 CZARNE CHMURY dział! A teraz nienawidzi cię z całego serca! Chce się z tobą rozejść! Oddał ci swoje serce, a tyje zdeptałaś! Powoli wstałam z krzesła, dłonią otarłam spocone czoło, starając się powstrzymać napływające łzy. Nagle zrozumiałam! Kochałam Juliana! Dopiero teraz zauważyłam, że byliśmy do siebie podobni jak dwie krople wody. On nienawidził ojca, który od początku odtrącał przyjaźń i miłość syna, a moje szaleństwo wynikało z nienawiści do matki. - Madame, powiem pani coś, co może panią zaskoczy i o czym Julian z pewnością nie wie. Kocham pani syna, chyba zawsze go kochałam, choć długo nie potrafiłam pogodzić się z tą myślą