Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard

Trafiają się akty bohaterstwa i poświęcenia równe tym z Iliady! – A co robią, kiedy nie wojują? – spytała Antonia. – Ul jest jak rojne miasto. Jedne pszczoły lecą do pracy w polu, by zbierać miód, inne pracują we wnętrzu, budując i naprawiając plastry. Królowie wydają prawa dla ogólnego dobra. Mówi się, że Jowisz dał pszczołom zdolność do mądrych rządów w podzięce za uratowanie mu życia. Kiedy jako dziecko został ukryty w jaskini przed swym ojcem Saturnem, pszczoły karmiły go miodem. – Mówisz o nich tak, jakby przewyższały nas, ludzi! – wtrącił ze śmiechem Tytus, znów składając serię pocałunków na smukłym przegubie żony. – Och, bynajmniej. W końcu one wciąż trzymają się monarchii i nie awansowały na szczebel republiki jak my – wyjaśnił Lucjusz z powagą, nie zauważając kpiny. – No, to kto chce iść zobaczyć, jak się zbiera miód? – Nie chcę, by mnie któraś użądliła – zastrzegła się Antonia. – To jest mało prawdopodobne. Ursus usypia je dymem. Robią się wtedy otępiałe i nieruchawe. Będziemy zresztą stać w bezpiecznej odległości. Eko kiwnął głową z entuzjazmem. – To chyba byłoby interesujące... – powiedziała Antonia z wahaniem. – Nie dla mnie – mruknął Tytus, wyciągając się na trawie i masując skronie. – Och, Tytusie, nie bądź takim otępiałym i nieruchawym królem pszczół! – Małżonka trąciła go w bok, wydymając usta. – Chodź z nami. – Nie. – Tytusie... – W głosie Antonii zabrzmiała groźna nuta. Lucjusz zadrżał na myśl o możliwej kolejnej małżeńskiej sprzeczce. Odchrząknął i rzekł: – Tak, Tytusie, chodź z nami. Spacer ci dobrze zrobi. Krew zacznie ci żywiej krążyć. – Nie. Już się zdecydowałem. – Dobrze, rób, jak uważasz. – Antonia błysnęła chłodnym uśmiechem. – Ominie cię zabawa i tym gorzej dla ciebie. Idziemy, Lucjuszu? – Naturalnymi wrogami pszczół są jaszczurki, dzięcioły, pająki i ćmy – ciągnął monotonnie Ursus, maszerując z Ekonem na czele naszej małej procesji. – Te stworzenia zazdroszczą im miodu i potrafią poważnie uszkodzić barć, starając się do niego dobrać. Ursus był wysokim, mocno zbudowanym mężczyzną w średnim wieku. Sądząc po kępach włosów wystających z otworów tuniki, musiał być nimi cały pokryty; kulał lekko na jedną nogę. Szło z nami jeszcze kilku niewolników z żarzącymi się węglami i skręconymi z siana pochodniami, które miały posłużyć do wytworzenia dymu. – Są też rośliny wrogie pszczołom – nie przerywał wykładu Ursus. – Na przykład cisy. Nigdy nie należy ustawiać ula pod cisem, bo pszczoły będą chorować, a miód wyjdzie gorzki i rzadki. Za to w pobliżu drzew oliwnych i wierzb czują się doskonale. Najbardziej lubią zbierać miód z czerwonych i fioletowych kwiatów, zwłaszcza z hiacyntów. Odpowiada im też tymianek, od którego miód nabiera delikatnego aromatu. Wolą mieszkać przy strumykach z zacienionymi, omszonymi zatoczkami, gdzie mogą pić i się kąpać. No i lubią spokój i ciszę. Jak zobaczysz, Ekonie, miejsce, w którym urządziliśmy pasiekę, ma wszystkie te cechy. Jest blisko wody, otoczone oliwkami i wierzbami i obsadzone ich ulubionymi kwiatami. Usłyszałem pszczoły, zanim je zobaczyłem. Ich brzęczenie mieszało się z szemraniem strumienia, stopniowo je zagłuszając, gdy przeszliśmy przez żywopłot i wynurzyliśmy się z cienia na zalaną słońcem, nakrapianą barwnymi kwiatami łączkę w niewielkiej dolince wyglądającej tak, jak ją Ursus przed chwilą opisał. Miejsce było naprawdę magiczne; zdawało się, że tuż w cieniu baraszkują satyry i nimfy. Można było sobie wyobrazić malutkiego Jowisza, jak leży w miękkiej trawie i spija przynoszony mu przez pszczoły miód. Uli było dziesięć. Stały pośrodku dolinki w jednym rzędzie, ustawione na poziomej drewnianej półce na wysokości talii. Miały kształt wysoko sklepionych kopuł; pokryte wyschniętym mułem i suchymi liśćmi wyglądały jak twory natury. Ursus był mistrzem nie tylko swego fachu, ale i tradycji. Każdy ul miał tylko jedno małe wejście, wąską szparkę u podstawy; owady co chwila przez nią wlatywały i wylatywały. Kątem oka dostrzegłem jakąś figurę stojącą pod pobliską wierzbą. Przez mgnienie oka pomyślałem, że to satyr wyszedł z zarośli, by się do nas przyłączyć. Antonia musiała go zauważyć w tej samej chwili, krzyknęła bowiem zaskoczona, a potem klasnęła w dłonie z zadowoleniem. – A ten co tutaj robi? – Roześmiała się dźwięcznie i podeszła bliżej, by lepiej się przyjrzeć figurze. – Pilnuje łąki – wyjaśnił Ursus. – To tradycyjny strażnik pasieki. Odstrasza ptaki i złodziei miodu. Był to odlany z brązu posążek Priapa