X


Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard

A� dot�d pami�tam wszystko �wietnie, poniewa� wspomnienia j�dra, niezale�nie od �wiadomo�ci b�d� jej braku, zachowuj� wi�ksz� moc. Ale napi�cie, o�jakim wam m�wi�em, w�miar� up�ywu czasu udzieli�o si� cytoplazmie: odczuwa�em potrzeb� przeci�gania si� z�ca�ych si�, a� do spazmatycznego zesztywnienia nerw�w, kt�rych nie mia�em; i�tym sposobem cytoplazma si� wyd�u�y�a, przybieraj�c kszta�t wrzeciona � zupe�nie jakby oba ko�ce chcia�y od siebie uciec � w�wi�zce w��knistej materii, kt�ra by�a rozedrgana nie mniej ni� j�dro. A�wr�cz trudno by�o odr�ni� j�dro od cytoplazmy: j�dro si� jakby rozpu�ci�o, a�pr�ciki zawieszone po�rodku tego wrzeciona z�napi�tych i�rozedrganych w��kien nie rozprasza�y si�, obracaj�c si� wok� w�asnej osi jak na karuzeli. P�kni�cia j�dra, prawd� powiedziawszy, niemal nie zauwa�y�em: czu�em si� sob� w�spos�b bardziej ni� kiedykolwiek totalny, a�zarazem czu�em, �e ju� nie jestem sob�, �e ten ca�y ja to miejsce, w�kt�rym by�o wszystko, tylko nie ja sam: to znaczy, mia�em poczucie, �e jestem zamieszkany, nie: �e ja sam siebie zamieszkuj�, nie: �e zamieszkuj� siebie, chocia� mieszkaj� we mnie inni, nie: mia�em wra�enie, �e to jest kto� inny, zamieszkany przez innych. Tymczasem dopiero w�wczas zda�em sobie spraw� z�faktu podwojenia, poniewa� wcze�niej, jak ju� m�wi�em, nie by�o to dla mnie jasne: z�miejsca liczba chromosom�w wzros�a we mnie niepomiernie, i�wszystkie chromosomy by�y wymieszane, poniewa� bli�niacze pary odklei�y si� od siebie i�nic ju� z�tego nie rozumia�em. Czyli: wobec tej pustki milcz�cej, nieznanej, w�kt�rej si� mi�o�nie zanurza�em, czu�em potrzeb� powiedzenia czego�, co by przywr�ci�o moj� obecno��, ale w�tamtej chwili s�owa, jakie mia�em do dyspozycji, wydawa�y mi si� mnogie, nazbyt mnogie, abym m�g� je uporz�dkowa� w�wypowied�, kt�ra by�aby jeszcze mn�, moim imieniem, moim nowym imieniem. Pami�tam co�jeszcze: jak ze stanu chaotycznego nat�oku zdo�a�em przej��, w�daremnym poszukiwaniu ulgi, do nat�oku bardziej wywa�onego i�uporz�dkowanego, tak, aby jeden pe�ny zestaw chromosom�w znalaz� si� z�jednej strony, a�drugi z�drugiej, i�tym sposobem j�dro, czyli karuzela pa�eczek, kt�ra zaj�a miejsce p�kni�tego j�dra, w�pewnej chwili przybra�a kszta�t symetryczny i�lustrzany, nieomal rozdzielaj�c w�asne si�y, �eby poskromi� wyzwanie pustki milcz�cej, nieznanej, tote� podwojenie, kt�re przedtem dotyczy�o pojedynczych pr�cik�w, teraz obejmowa�o j�dro w�ca�ej jego z�o�ono�ci, czyli to, co ja nadal uznawa�em za jedyne j�dro i�jako takiemu zapewnia�em ruch, chocia� to by� tylko nieokre�lony wir, kt�ry rozdziela� si� na dwa odr�bne wiry. Nale�y w�tym miejscu u�ci�li�, �e ten podzia� nie polega� na umieszczeniu starych chromosom�w z�jednej strony, a�nowych z�drugiej, poniewa� je�li nie wyja�ni�em wam tego wcze�niej, to wyja�niam teraz, ka�dy pr�cik po sp�cznieniu podzieli� si� wzd�u�, tote� wszystkie pr�ciki by�y r�wnie stare i�r�wnie nowe. To jest wa�ne, poniewa� wcze�niej u�y�em czasownika powiela�, kt�ry jak zwykle by� troch� niedok�adny i�m�g� da� fa�szywe wyobra�enie, �e jest jaki� pr�cik pierwotny i�jest jego kopia, i�nawet czasownik �m�wi� by� nie na miejscu, w�tym sensie, �e jakkolwiek zdanie, w�kt�rym m�wi� o�sobie samym, dobrze mi wysz�o, by�o o�tyle nie na miejscu, o�ile do m�wienia potrzebny jest kto�, kto m�wi, i�co�, o�czym jest mowa, a�w tym przypadku naprawd� tak nie by�o