Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard

Na dzwik gBosu tu| przy sobie gospodarz drgnB gwaBtownie jakby czym[ przestraszony, ale na widok Kostka zrobiB zaraz uprzejm min.  Ach! To pan Kostu[! Trzeba ju| mówi  pan" uczniowi liceum! Jak zwykle do wujaszka na wakacje? A co raków w tym roku, mówi panu! Wybierzemy si, jak bd miaB troch wolnego czasu. I kolegów przywiózB pan ze sob? To wesoBo teraz w nadle[nictwie. Na spacer panowie wyszli? 30  NiezupeBnie na spacer. Mamy pewn spraw... WBa[nie chcieli[my zapyta pana, czy nie widziaB pan dzisiaj w miasteczku jednego takiego przyjezdnego? Rudy, niski i gruby. MusiaBby go pan zauwa|y. Pomimo |e w pytaniu nie byBo nic nadzwyczajnego, gospodarz spBoszyB si i zirytowaB. PopatrzyB na Kos-tusia zBymi oczami i odburknB opryskliwie:  {adnego rudego nie widziaBem. Skd by tu miaB si wzi rudy? Nikt si do mnie na nocleg nie zgBaszaB. Kostek udaB, |e nie zauwa|yB zBego humoru gospodarza.  WBa[nie taki przyjechaB wczoraj z nami autobusem do wujostwa na lokatora. WyszedB od rana i dotd go nie ma. A |e czas ju| niedBugo na obiad, wic... Gospodarz przerwaB nieuprzejmie.  PrzyjechaB do was? To go sobie szukajcie. Mówi wam, |e nikogo takiego nie widziaBem. Zreszt nie byBem jeszcze dzisiaj w miasteczku, mo|e si tam gdzie taki i pta. Idzcie na rynek. Kostek wyraziB zdumienie.  Dlaczego si pan gniewa? Wolno chyba zapyta. Gospodarz jakby si opamitaB. Znacznie zBagodziB ton.  Przepraszam Kostusia. Oczywi[cie pyta wolno, tylko ja jestem dzi[ bardzo zajty, mam pewne kBopoty... Prosz darowa. Naprawd nikogo rudego nie widziaBem. OdwróciB si szybko i wszedB do wntrza gospody starannie zamykajc drzwi za sob. Kostek patrzyB za nim zaskoczony.  Nie rozumiem, co mu si staBo. Zawsze byB bardzo grzeczny. Wyraznie zlkB si pytania o Rudzielca. Ej, wiara! Czy to nie on ma z nim konszachty? Z Rudzielcem  my[l. Bo ten gospodarz nie ma dobrej opinii 31 w naszym miasteczku. Powiadaj o nim, |e lubi kanty. I manko miaB kiedy[, ale nie siedziaB, bo zapBaciB. Forsy ma podobno zawsze jak lodu. Staszek obejrzaB si z trwo|nym podziwem na zamknite drzwi gospody.  Przypuszczasz, |e tutaj mogBaby by melina?  Nic na razie nie przypuszczam. Rozumuj. Raz jeszcze  musimy uwa|a, cigle mie napit uwag. Na tym polega praca detektywa. A tymczasem, dla odpr|enia, wiara  chodzmy do kawiarni. Jeste[my licealistami, mo|emy sobie pozwoli. Wypijemy po  mandarynce" i zjemy po par ciastek. Bardzo dobre ciastka maj w naszej kawiarni.  A mo|e usByszymy tam co[ o naszym Rudzielcu?  Bardzo mo|liwe. Ludzie w miasteczku lubi obserwowa turystów i opowiada sobie o nich ró|ne spostrze|enia. To taka tutejsza rozrywka wakacyjna.  To tutaj bywaj tury[ci?  zainteresowaB si Maciek.  A bywaj