Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard
Nie wiem, czy wierzysz w moc modlitw, zapewniam cię jednak, że sioła w Płonącej Nagrodzie i Cichej Dolinie przy każdej okazji modliły się o ciebie i twoją Kompanię. My, wyznawcy Girda – a także rozsądni możnowładcy z Rady – zdawaliśmy sobie sprawę, że ty i tylko ty stoisz pomiędzy Tsaia a pustkowiami północy i czyhającymi tam zagrożeniami. – Mogliście coś powiedzieć – mruknął Cracolnya. Książę zerknął na niego, lecz zmilczał. Kerrin przekrzywiła głowę. – Doprawdy? Pomyśl, kapitanie. Czy wysłuchalibyście mnie lub mojego podoficera, gdybyśmy przyszli i powiedzieli, że w waszych kohortach lub twierdzy źle się dzieje? Gdybym ujrzała zdrajcę – twojego kamerdynera, Venneristimona, prawda? – Cracolnya i pozostali przytaknęli. – Wiedziałabym, gdybym go zobaczyła. Ale jak miałabym was przekonać? – Modlitwą – mruknął Książę. Marszałek uśmiechnęła się skąpo. – Tylko modlitwą, mój lordzie. Lecz Gird dysponuje różnym orężem i zesłał ci znakomity miecz. – Kiwnęła głową w stronę Paks. – To prawda. – Książę westchnął i odchylił się na oparcie fotela. – Z całym szacunkiem, Kerrin, ale porozmawiam o tym z Marszałkiem-Generałem... – W rzeczy samej. – Choć mój gniew okazał się błędem, nadal twierdzę, iż wyznawcom Girda zdarza się mylić. Kerrin roześmiała się. – Mój Książę, nasze legendy powiadają, że nawet sam Gird popełniał błędy. Jesteśmy tylko ludźmi. Marszałek-Generał sama przyznała ci się do jednego. Wszyscy jednak walczymy, jak potrafimy, z mocami zła. Wszyscy staramy się umocnić naszą krainę – niezależnie, czy w warowni, czy w siole. – Tak. Cóż... – Książę przerwał. Paks zauważyła jego poszarzałe oblicze. Zerknęła na Arcolina, który napotkał jej wzrok i skinął głową. Wstał i podszedł do fotela Phelana. – Mój panie, muszę przypomnieć ci o poleceniach lekarzy. – Nonsens. Mamy gości... – Marszałku – ciągnął Arcolin – lekarze zmusili mnie do przyrzeczenia im, że będę przypominał Księciu o ich opinii. Jeśli nam wybaczysz... – Oczywiście. – Kerrin wyglądała na zatroskaną. – Czy powinnam wezwać Marszałka- Generała? – Nie. Paks sprowadzi tutaj lekarza. – Na górze jest Viniet, kapitanie. – Świetnie. Książę zaczął protestować, po czym ucichł, wspierając się ciężko o poręcze fotela. – Na flaki Tira, Arcolinie... wybacz mi, marszałku... to tylko... – Zwykłe skaleczenie. Wiem. Wiem także, że nawet nie zdążyłeś rozgrzać łóżka, nim wróciłeś do swych obowiązków. A skoro naprawdę jesteśmy ostatnią barierą dla zagrożeń z północy, to tym bardziej nie chcielibyśmy cię utracić, panie. Paks nie była świadkiem późniejszego spotkania Księcia z Marszałkiem-Generałem w jego gabinecie. Siedzieli w zamknięciu przez kilka godzin, ona spędziła ten czas na rozmowie z Amberionem. Wezwano go do fortu na południowej granicy Finthy, gdzie przebywał całe lato, przekonując rolników, że są w stanie przegnać zamieszkujących góry rabusiów. – Choć większość zbójców sama była biedna – dodał w zamyśleniu. – Kilka lat wcześniej porzucili baronię w górskiej dolinie przegnani wielkim okrucieństwem tamtejszego wielmoży. Na wyżynach nie byli w stanie uprawiać wystarczającej ilości zbóż, a gdy stracili na polowaniu broń, mogli uzupełnić zapasy – jedynie rabując. Część z nich byłaby szczęśliwa, mogąc się osiedlić, gdyby tylko znalazła się dla nich ziemia. Lecz inni... – pokręcił głową. – Łatwo jest demonom pokroju Liarta zdobywać zwolenników wśród ludzi zmuszonych do życia jak wilki. – Lecz czemu rolnicy? – spytała Paks. – Czy tamtejszy władca – hrabia czy ktoś taki – nie miał strażnicy, by ich obronić? – Nie, nie w Finthcie. Tam niemal każde gospodarstwo posiada własną ziemię, nasi władcy to ludzie, którzy mają jej tyle, że nie są w stanie sami jej uprawiać. Lecz nawet wśród nich niewielu jest posiadaczy ziemskich równych Marrakai lub Verrakai – czy nawet twojemu Księciu – w Tsaia czy Lyonyi. – Widząc jej zdezorientowaną minę, pospieszył z wyjaśnieniem: – Dajże spokój, Paks, uczyłaś się u nas historii. Sam Gird był wieśniakiem. Fintha jest głównym ośrodkiem jego kultu. Zgodnie z jej prawami każdy rolnik może posiadać tyle tylko ziemi, ile jest w stanie zaorać. Łąki należą zwykle do wspólnot, choć na północy, skąd pochodzisz, mogą być własnością jednostek. Lecz Hol nigdy nie nadaje zbyt wiele ziemi, jak miało to miejsce w przypadku twego Księcia za wystawienie oddziału wojska. Ci, którzy ją otrzymają, muszą uprawiać ją sami, w każdej chwili gotowi do służby Girdowi. Jeśli ktoś ma więcej ziemi, to zwykle odziedziczonej. Najbliższy lord mógł zaoferować tytułem pomocy jedynie siebie i najstarszego syna