Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard

W przeciwieństwie do św. Jadwigi śląskiej okazywały bł. Jolanta i starsza od niej Kinga dużo zainteresowania sprawom publicznym. Obie zaś należały do obozu narodowego i nawet za furtką klasztorną nie przestawały działać, jak mogły i jak się dało. Na przykład św. Kinga w Starym Sączu stała się orędowniczką rozwoju języka polskiego. Przejęła się bardzo troską synodu o przyszłość polszczyzny. Rozszerzała stosowanie języka polskiego w nabożeństwach klasztornych. Ona pierwsza zażądała, żeby jej psalmy przetłumaczyć na polskie, a dziesięciu ulubionych wyuczyła się na pamięć i sama je w kościele intonowała. Nowością to było wtedy nadzwyczajną. Poza pacierzem nikt ze świeckich żadnej modlitwy nie umiał, a zakonnice nie znały łaciny. Dowiadywały się od kapelana o treści modłów, dośpiewując tylko "Kyrie elejson... gloria... amen" itp. Kindze to nie wystarczyło i rozpoczęły się przekłady rozmaitych modlitw, części mszy św., a nawet ustępów z Ewangelii na polski dla księżniczek piastowskich. Albowiem bł. Kinga zrobiła początek szczęśliwy i naśladowano ją coraz gorliwiej. Podobnie bł. Jolanta kazała kapelanowi, żeby jej z łacińskiego brewiarza czytał po polsku, a więc wpatrzony w tekst łaciński tłumaczył go w głos na polski. Co za szkoda, że z tych prac nic się nie dochowało na piśmie! Niemniej wielką opiekunką polszczyzny była najstarsza siostra Przemysława, Eufrozyna, która została ksienią w Trzebnicy. Nastąpiła po owej zniemczonej Agnieszce i przywróciła klasztorowi polskiego ducha w latach swego kierownictwa 1286-1298. Skromne wiodąc życie w swych klasztorach w odległych prowincjach Polski, oczekiwały święte panie miłosierdzia Bożego nad nieszczęśliwym narodem, gdy wtem wystąpił nowy współzawodnik w walce o Kraków. Był nim król czeski Wacław, syn Otokara II, ale całkiem zniemczony. Ten przybrał w lutym r. 1291 tytuły księcia krakowskiego i sandomierskiego, a jak pospiesznie działał, widać z tego, że tegoż roku we wrześniu wojsko jego zajmowało już Kraków; on sam przybył dopiero w roku następnym. Dożyła tego bł. Kinga, dawna wielka księżna krakowska; dożyła, lecz nie przeżyła. Nucąc psalmy polskie, znosiła cierpliwie dolegliwości ostatniej choroby, z której nie miała się już podnieść. Zgasło jej życie w tym samym roku 1292, kiedy Wacław przyjeżdżał do Krakowa, a na Łokietku zdobył Sieradz. Dokończyła dni swoich w swoim klasztorze w Starym Sączu. Beatyfikowana została w r. 1690 przez papieża Aleksandra VIII. Wacław czeski miał nad Piastami stanowczą przewagę wojskową, ale też zaprowadził rządy wojskowe, więc uciążliwe i dla ludności obraźliwe. Znowu Czesi zmarnowali sposobność, żeby połączyć się z Polską w jedno państwo słowiańskie. Były bowiem rządy czeskie jednym pasmem gwałtów i nadużyć, toteż zostały znienawidzone. Jak niegdyś Brzetysław II, podobnie Wacław II obrzydzał Polakom związki polityczne z Czechami. A gdy na dobitkę uznał się i z Polski także hołdownikiem Niemiec, wytworzyła się dla Polaków polityczna niemożliwość państwowego współżycia z Czechami. Znacznym wojskiem rozporządzał Wacław II, ale gdy napadli na Polskę równocześnie Litwini i Tatarzy, nie posłał przeciwko nim ani jednego żołnierza. Było to w r. 1294, Znowu Sandomierz padł ofiarą, podczas gdy Litwini spustoszyli Mazowsze, a nie znalazłszy oporu, zapędzili się dalej do ziemi łęczyckiej. Napadli na Łęczycę w Zielone Świątki, kiedy lud z całej okolicy zebrany był na nabożeństwie. Spalili i zrabowali miasto i kościół, i uprowadzili mnóstwo jeńców na handel niewolnikami. Książę łęczycki, Kazimierz, zebrawszy hufiec zbrojny, puścił się za nimi w pogoń. Dognał pogan nad rzeką Bzurą, pomiędzy Sochaczewem a Trojanowem. Tam w toku obrotów wojennych zgodzono się na chwilowe zawieszenie broni i wtedy Litwini zdradliwie bitwę wznowili, samego księcia Kazimierza zamordowali i nie spodziewający się żadnego napadu hufiec polski rozproszyli