Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard

- Może by ją zdrapać z zapałek - zaproponował Puchatek. - Sprawdzałam w sklepie. Wszystkie zapałki w kraju wykupił jakiś Rywin. Podobno dowiedział się wcześniej, że siara będzie w cenie - zgasiła pomysł Baba Jędza. - Gdzie mój obrzyn ! Zajebie chuja ! - zaproponował swoje rozwiązanie problemu Kłapouchy. - A może byśmy sami wykopali siarę? - zaskoczył wszystkich propozycją pracy Puchatek. Babę Jagę zatkało. - Wy chcecie PRACOWAĆ? - upewniła się. Nie mogła uwierzyć własnym uszom. To tak, jakby bp Paetz zrezygnował z dup młodych chłopców. - Dla winka to my wszysko, "We give you all that you want !" - zaszpanował wiedzą lingwistyczną Bekon. - A ja wiem kto nam pomoże w pracy - uśmiechnął się podstępnie Kłapouch. Niesieni siłą nadziei, prowadzeni przez Kłapoucha, wybiegli w kierunku domku Krzysia. - Wyłaź pipo, mamy sprawę - wołali już z daleka - Do nogi, mały pedale ! Odpowiedział im tylko stłamszony jęk. - A to co? Odpowiadaj jak do ciebie mówię - wrzasnął Kłapouch kopniakiem wywalając drzwi. Za drzwiami stał pochylony do przodu Krzyś. Był przywiązany do mebli, ubrany w skórzane ciuszki i wysokie buty. Miał na ryju plastikową maskę z ustami zasłoniętymi zamkiem błyskawicznym. - Mmmmmm - powiedział. - O kurwa ! Jebany sadomacho - sapnął zazdrośnie Królik. Z pokoju obok wyszedł (także ubrany w skóry) Pan Sowa. - Ooooo, kogo my tu mamy. Niegrzeczni chłopcy ! - puchacz miał w swojej masce na łbie tylko malutkie dziurki na oczy i najwyraźnie nie poznał ekipy - Chcecie się przyłączyć do zabawy? - Obrzydlistwo ! Zaraz ich zaje... bleee... - Prosiaczek wybiegł z chatki, trzymając łapkami usta, przez które sączył się już początek pawia. Gdy wrócił, Krzyś i Pan Sowa ze łzami w oczach i siniakami na mordach stali przebrani w normalne ciuchy. - Mamy robote, a wy tu jakieś chuje-muje urządzacie ! - darł się na nich Puchatek - Idziemy ! Po drodze zajrzeli też do nory zombio-Gofera. Używając argumentów w postaci shotguna należącego do Kłapcia i uzi Prosiaka zmusili tą podziemną kreaturę do znalezienia podziemnych złóż siarki. Chwilę później Sowa, Krzyś i Gofer machali żwawo łopatami i jeździli taczkami zwożąc cenny minerał do domku Baby Jagi. Robota szła szybko. Królik dopingował ich dodatkowo do ciężkiej i wyczerpującej pracy. Nie robili tego w końcu dla siebie, ale dla bliźnich. Społeczeństwo ich potrzebowało. - Szybciej skurwysyny, szybciej - radośnie pokrzykiwał zającopodobny. Po kilkunastu minutach ujrzeli cel tego przedsięwzięcia. Ich oczom ukazała się piękna kupka złota polskiej ziemi - czysta, żółta siarka. Chuj przyrządził im z tego wiele litrów wybornego Heraclesa. Znów ruszyła produkcja w przemyśle spirytusowym. Skończyła się recesja. Konsumpcja w kraju wzrosła. Do budżetu zaczęły napływać niewyobrażalne sumy pieniędzy, a Kasy Chorych mogły budować sobie jeszcze okazalsze gmachy z marmurowymi podłogami i złoceniami na klamkach... Koniec części 25 CZĘŚĆ 26 : I AM DREAMING OF A WHITE CHRISTMAS Trwało grudniowe popołudnie roku pańskiego ....... (wiecie, chodzi o uniwersalizm). Na dworze wiater zimny wiał i kwiaty nie pachły, bo przykryła je kurewsko gruba warstewka śniegu. Słupek alkoholu w urządzeniu zwanym termometrem spadł tak nisko, że był praktycznie niewidoczny. Powodowało to, że wszystko, co znalazło się za oknem ciepłego i przytulnego domku, stawało się ciałem stałym. Każdy śpik, mela, nawet winiaki w butelkach zamarzały. Najgorzej było jednak, gdy ktoś wyszedł się odlać. Wtedy to kropelki złocistego moczu zastygały w powietrzu i spadały na śnieg niczym bryłki drogocennego kruszcu. Niestety czasem zdarzała się sytuacja, że nie udało się opróżnić pęcherza do końca. Mocz krzepł wewnątrz druta, czyniąc go twardym i zimnym. (Od tego wzięło się chyba powiedzenie "robić loda"). W takiej to właśnie zimowej scenerii przyszło zmagać się Puchatkowej ekipie z kolejną fascynującą przygodą. W domku Kubusia trwały przygotowania do świąt. Puchatek z Tygryskiem ubierali jakiegoś badyla mającego robić za choinkę. Wieszali puste butelki, tulipany, pomalowane na kolorowo kartoniki po LSD. Królik z Prosiaczkiem wyruszyli do Baby Jagi[tm] po zapas wina na święta i Nowy Rok. Tylko Kłapouchy siedział w kącie i nie poddawał się świątecznej atmosferze. - Łocap - zainteresował się kolegą Tygrysek. - Nicap - odparł osiołek. - Coś taki smutny ? Może chcesz się wina napić, albo wciągnąć trochę SLD (kic!) ? - Eeeeeeee. - E, Puchatek, cho no tutaj - zawieśniaczył Tajger - Z Kłapciem jest źle. Trza po pogotowie dzwonić, albo po grabarza. - Czego kurwa świrujesz - przybiegł, jak najszybciej umiał Puchatek. - Co kurwa, jeszcze pytacie? - zbulwersował się osioł. - Jakbyśmy kurwa wiedzieli, to byśmy kurwa nie pytali tępaku jeden - zripostował Kubuś. - To wam powiem. Te całe święta, ta jebana atmosfera mnie dobija. Gdy Kłapcio to mówił, to chatki wtoczyli się Królik z Prosiaczkiem. Byli oblepieni śniegiem, wyglądali jak bałwany. Jednak w rękach dzierżyli to, co najważniejsze - skrzynki Heraclesa. Kłapouchy znowu przemówił posępnym głosem: - Jeszcze ten jebany śnieg. Wszędzie jest to białe gówno. Moczy ubrania, buty i w ogóle jest chujowy. Bardziej go nienawidzę od tej pipy Krzysia. Z tego pedryla to jest przynajmniej jakiś pożytek. Można go zbutować, obić ryja, włożyć rurę od shotguna w dupsko - i jest zajebiście. Na dodatek wiater zimny wieje i zimno się kurwa robi... no i to wszystko jest chujowe. W telewizji same stare, odgrzewane filmy o Mikołajach w pedalskich czerwonych czapeczkach. Poza tym te jebane kolędy. Kurwa, wszystkie wałkują ten sam temat o dwóch tysięcy lat. Z nudóf można zdechnąć. Wszędzie głoszą, że trzeba być miłym i dobrym i w ogóle to już nam tego całego gówna dość. Chciałbym, żeby na ten jebany świąteczny świat wypierdolił ktoś atomówkę. Byłby spokój... Ale zanim Kłapek skończył swoje płomienne przemówienie do chatki wpadła nasz ulubiony pedryl. Była to tak niekulturalna kreatura, że nie zamknęła za sobą drzwi. Krzyś skakał i był zadowolony, jakby zerżnął go właśnie pluton wygłodniałych amerykańskich marines powracających z misji niesienia wolności narodowi irackiemu. - Przyjęli mnie! Przyjęli ! - wykrzykiwał ten jebany mymłon. - Gdzie oni mogli tą ciotę przyjąć ? - zastanawiał się Kubuś - Na studia w Papieskiej Akademii Teologicznej czy KULu to ten kurwus jest jeszcze za młody, a wojsko go kiedyś odrzuciło, bo nie miał gwinta. - Ej ty DVD, gdzie cię przyjęli - spytał sympatyczny misio