Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard
W listopadzie 1965 roku zorganizował „piątkę szturmową", przygotowywaną do zbrojnego wystąpienia przeciwko władzy sowieckiej. W tym czasie nawiązał kontakt ze znaną antysowiecką organizacją zagraniczną NTS. Jakże się tu nie zastanawiać, skąd politbiuro dowiedziało się o „instrukcji" załączonej do owego zestawu kompromitujących materiałów, którą tak starannie spaliłem w 1965 roku? I w jakim celu po jedenastu latach przypomniało własną przesyłkę? Widocznie już wiedzieli o planowanej wymianie i zawczasu zadbali o stworzenie mi odpowiedniego wizerunku. No i nie chcieli, żeby ta ich harówka poszła na marne! Rzeczywiście zaraz po przekazaniu mnie, wystrzelili potężną bombę propagandową: kryminalista (przecież u nas nie ma więźniów politycznych), niedouczony student (jakżeby inaczej - przecież sami relegowali mnie l uczelni), i oczywiście organizator „szturmowych piątek" (a ja się wtedy zastanawiałem, skąd te „piątki" się wzięły). I chociaż bomba nie zrobiła na Zachodzie wrażenia - prasa zachodnia wykpiła te „piątki" - na długie lata przyklejono mi etykietkę pół wariata, pół terrorysty. W takich przypadkach wodzowie nie przejmowali się niepowodzeniem, ponieważ byli przekonani, że kłamstwo wielokrotnie powtarzane w końcu staje się prawdą, według zasady, którą zauważył Beaumarchais: „Szkalujcie, szkalujcie - coś z tego zostanie". 143 Uchwala Sekretariatu KC St-22/15 z 28 sierpnia 1976 r. i Decyzja Biura Politycznego P 24/25 z 29 sierpnia 1976 r. 249 Z powrotem w przyszła Jć ę, ze tó zasada dz/atifa raczej w ich wypadku: powtarzaj® Setki razy własne kłamstwa, wreszcie sami zaczynali w nie wierzyć. Niczym innym bowiem nie potrafię wytłumaczyć takiego oto zdumiewającego dokumentu politbiura z 1979 roku144, pod tytułem O odpowiedzi na propozycję ministra sprawiedliwości USA: Minister sprawiedliwości USA Civitetti w rozmowie z ambasadorem ZSRR w USA w nawiązaniu do mających się odbyć w USA i ZSRR Igrzysk Olimpijskich, zwrócił uwagę na niebezpieczeństwo uaktywnienia się w tym okresie terroryzmu, handlu narkotykami i innej działalności przestępczej. Jego zdaniem odpowiednie służby Związku Sowieckiego i USA powinny nawiązać nieoficjalną współpracę roboczą, mającą na celu „wymianę opinii na temat ewentualnych posunięć w wymienionych kwestiach", a następnie zorganizować „specjalne zespoły robocze dla wymiany informacji i podejmowania odpowiednich działań przez obie strony". Civiletti oświadczył, że oczekuje wstępnej odpowiedzi na swoją propozycję. Jak wiadomo, różnimy się od Amerykanów w ocenie terroryzmu. Różnice występują wyraźnie na przykład w ocenie ruchów narodowowyzwoleńczych i ich organizacji. Poza tym USA otoczyły nimbem „męczeństwa" skazanych w ZSRR przestę-pców-terrorystów, jak Kuzniecow, który wraz z grupą wspólników zamierzał porwać samolot i wymordować członków jego załogi. Kuzniecowa i odszcze-pieńca Bukowskiego, również zwolennika terroryzmu, przyjmował w Białym Domu prezydent USA. Stany Zjednoczone zaopiekowały się dwoma zabójcami - Brazauskasami. W związku z powyższym Komitet Bezpieczeństwa Państwowego uważa za niewskazane nawiązywanie przez administracyjne organy ZSRR kontaktów ze służbami amerykańskimi, co proponuje minister sprawiedliwości USA. Można się natomiast zgodzić, by na zasadzie wzajemności zwykłymi kanałami dyplomatycznymi przekazywać sobie informacje o spodziewanych aktach terrorystycznych lub o innych przestępstwach w związku z odbywającymi się Igrzyskami Olimpijskimi. A więc pierwszymi „terrorystami", o których poinformowali administrację USA ich sowieccy koledzy, byliśmy my obaj - Kuzniecow i ja. Można ! 144 Decyzja Biura Politycznego Nr P 172/113 z l listopada 1979 r. i notatka Andropowa Nr 2136-A z 30 j października 1979 r. 250 Najpotfżniejtiza broń partii tylko zgadywać, co rozpowszechniano o nas w tajnych dokumentach, skoro takie rzeczy przekazywano „zwykłymi kanałami dyplomatycznymi"